niedziela, 30 sierpnia 2015

ROZ. 19/ CZ. II

Codziennie dzwoniąc po chłopaka przez równy tydzień a dokładnie to po pizzę tak go poznałam.
Można powiedzieć że zajmuje się mną tak samo jak chłopaki.

-Co dziś robimy? -zapytałam a on się zaczął szeroko uśmiechać.
-Słyszałaś o czymś takim jak "Kolorowa plaża?" -zapytał a mnie zaczęło to bardzo interesować.


---------------------------

-Jezu jest tu pięknie. -powiedziałam siadając na jednym z krzesełek przy małym barze. 
-Wiedziałem że Ci się spodoba. -powiedział i po chwili znalazł się na miejscu obok. 

Siedziałam wpatrując się w ludzi, którzy tańczyli niby Hawajski taniec. 
Zespół grał właśnie taką samą muzykę a ludzie świetnie się bawili. 
Nie wiedząc czemu mój umysł powiedział mi, że muszę stąd iść. 
Wiedziałam, że jak zawsze mi tak mówił to miało się coś zaraz stać. 
Nie tłumacząc nic chłopakowi wstałam, biorąc za swoją torbę chcąc wyjść. 
Szybko jednak John złapał mnie za rękę, żebym nie odchodziła. 
-Muszę iść John. Ja muszę po prostu iść. Przepraszam, do zobaczenia. 

Kierując się na wprost, dokładnie do wyjścia z plaży natknęłam się na jakąś osobę. 
-Przepraszam. -powiedziałam do jakiegoś mężczyzny, po chwili jednak nie miałam zamiaru czekać na odpowiedź więc zaczęłam się kierować do wyjścia.

Wsiadłam szybko do jednej z żółtych taxówek i podałam adres starszemu kierowcy.
Wychodząc obok swojego apartamentu, podałam pieniądze nie czekając na resztę.

Odwróciłam się do wejścia i zobaczyłam multum paparazzi.
-Co się dzieje? -powiedziałam sama do siebie i zaczęłam kroczyć do wejścia.
-Evelina! Wiedziałaś o tym? -zapytał się jeden z nich. Nie robili zdjęć, dobrze wiedzieli, że może źle to wpłynąć na mój stan.
-O czym? Co się tu dzieje?- zapytałam ich a każdy odwrócił aparaty w stronę wyjścia i zaczęli robić zdjęcia. Moja twarz szybko odwróciła się w tym kierunku a szczęka delikatnie opadła.
-Evelina.. -powiedział cicho się zbliżając.
-Nie, nie podchodź. -powiedziałam kładąc rękę na swoim brzuchu jakbym się bała o swojego maluszka.
-Proszę, porozmawiajmy. -powiedział stając w miejscu z tym morzem czekolady.
-Chcesz rozmawiać? Rozmawiać po tym liście? Po tym wszystkim?! Proszę bardzo, chcecie wiedzieć wszystko? -spojrzałam się na ludzi z aparatami. Dobrze wiedziałam, że chcieli już od dawna wiedzieć wszystko na ten temat.
Chłopak spojrzał się na mnie, jakby nie był pewien czy bym umiała to powiedzieć.
Dobrze wiedział, że to by zniszczyło go jak i jego karierę, na które jeszcze niedawno tak bardzo mu zależało.
-Nie jestem taka jak ty. -powiedziałam patrząc mu w oczy i zaczęłam biec do swojego mieszkanka.
Trzymając dłoń na brzuszku, spojrzałam na nie i się delikatnie uśmiechnęłam przez łzy.

Stanęłam na środku windy wpatrując się w moje buty.
-Twój ojciec to dupek kochanie. Poradzimy sobie sami kochanie. Będzie naszej dwójce wspaniale. -powiedziałam jakbym chciała sama siebie zapewnić swoimi słowami, w które i tak nie mogłam uwierzyć.
-Nie pozwolę Ci odejść. -moja głowa została uniesiona do góry i zobaczyłam te jego piękne tęczówki.
Po chwili wbił się w moje usta, odpychałam go od siebie ale po chwili nie wytrzymałam.
Przecież to za tym tęskniłam przez te miesiące.
Pozwalając chłopakowi na dalsze kroki, zaczęłam się poddawać.
Drzwi od windy się otworzyły a ja dopiero powróciłam na ziemie.
Spojrzałam na niego wychodząc z małego pomieszczenia a on się uśmiechnął.
Nic nie mówiłam, wiedziałam że ta rozmowa będzie trudna.
Otworzyłam swoje mieszkanie, powoli zdjęłam buty.
Siadając na kanapę, wzięłam do ręki puszkę zamkniętej coli.
-Chcesz się napić? -zapytałam a on zaprzeczył głową.
-Wiesz jak się ciesze, że Cię znalazłem? -powiedział siadając obok mnie.
-Justin, ten pocałunek nic nie znaczy. -powiedziałam i zaczęłam podchodzi powoli do wielkiego okna , z którego widziałam całe LA. -Nie było Cie przy mnie gdy przechodziłam przez chore zachcianki, gdy wymiotowałam czy przy pierwszym USG. Byli przy mnie chłopcy. Co wtedy robiłeś? -odwróciłam się do niego, patrząc mu prosto w oczy. Oparłam się o okno i mówiłam do niego dalej. -Bawiłeś się z jakimiś laskami, codziennie alkohol i imprezy. Narkotyki.. Kto by pomyślał, że mój były Justin może tak z niego wyjść. Stałeś się dla mnie kimś obcym. Ja wtedy potrzebowałam tylko twojego wsparcia. Potrzebowałam miłości, twoich słodkich słówek, twojego dotykania. Ja potrzebowałam Ciebie. Rodzę za dwa i pół miesiąca a ty dopiero się zjawiasz? Zjawiasz się po tym  wszystkim a ja nie wiem sama czy już Ciebie potrzebuję. -powiedziałam załamana. Oparłam głowę i zamknęłam powoli oczy.
Usłyszałam jak chłopak powoli wstaje. Nie otwierałam oczu.
Wiedziałam, że wyjdzie.
Nie chciałam patrzeć jak odchodzi dlatego schowałam twarz w dłoniach i powoli usiadłam na podłodze.
Cichy trzask drzwiami a ja zrozumiałam dopiero teraz, że nasza historia się tak zakańcza.
Idąc do swojego pokoju, z szafy wyjęłam jego bluzkę.
Tą, która mi jedynie po nim została i czerwone koronkowe majtki.
Z łzami w oczach weszłam do łazienki i zaczęłam się powolnie rozbierać.
Spojrzałam w lustro mówiąc sama do siebie;
-Widzisz co zrobiłaś? Jak zwykle nie mogłaś mu wybaczyć?
Zdjęłam z siebie ubrania i weszłam pod prysznic.
Zaczęłam cicho płakać.
Biorąc żel do ręki, poczułam na sobie męskie dłonie.
Odwróciłam się do tyłu szybko i zaczęłam jeszcze bardziej płakać.
-Już Cię nie opuszczę, nie po tym wszystkim. Byłem tylko zaparkować samochód.

----------------------

do następnej soboty

5 komentarzy:

  1. Ta końcówka mnie zaskoczyła. Byłem tylko zaparkować samochód! :'DDD
    Super, czekam do kolejnej soboty :D
    Życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział cudowny! Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny @!! Kocham ! ♥♥♥♥♡♡♡♡♡ Na nn czekam ;)

    OdpowiedzUsuń