niedziela, 27 września 2015

NOWE OPOWIADANIE!!!!!!!!!!!


Zapraszam was do czytania mojego 

nowego opowiadania. 

Jeżeli jest ktoś ciekawy to zostawiam tu 

link. 


Opowiadanie będzie też z Justinem, na razie jest tylko prolog ale już dzisiaj będzie pierwszy rozdział. 
Zapraszam jeżeli chcecie poznać nową historię Justina i Kylie w moim wykonaniu. 

Epilog.

Pewnie siedzisz i zastanawiasz się jak zakończyła się ta historia? 
Zaraz się wszystkiego dowiesz.. 
-----

Justin od tamtego zdarzenia ciągle był przy mnie przez te dwa i pół miesiąca. 
Kiedy wreszcie odeszły mi wody chłopak był strasznie zdenerwowany. 
Mogę powiedzieć, że nawet bardziej ode mnie. 

/wracając do wspomnień/ 
-Justin.. -powiedziałam do chłopaka, który stał w samych bokserkach w kuchni i gotował coś. 
Nie powiem pachniało to ładnie ale teraz nie miałam na to czasu.
-Tak kochanie? -zapytał a ja się lekko uśmiechnęłam. Od dokładnie miesiąca jesteśmy znowu oficjalnie razem. 
Podeszłam do niego w samym biustonoszu oraz koronkowym dole i uśmiechnęłam się lekko.
-Masz takie piękne oczy. -powiedziałam i lekko go pocałowałam w policzek. 
Chłopak położył dłonie na moim brzuchu i zaczął go delikatnie pieścić swoimi dużymi dłońmi. 
-Wiesz, jak bardzo Cię kocham? -zapytał a ja lekko pokiwałam głową. 

Może być to dla was dziwaczne ale po paru dniach od historii z windą pozwoliłam chłopakowi się do mnie wprowadzić. 
Justin zdecydował się na jakiś czas zwolnić i przerwać swoją trasę oraz nagrywanie. 
Przez te dwa i pół miesiąca przekonałam się na nowo do niego. 
Dopiero od niedawana ze mną śpi w jednym łóżku, sama go o to poprosiłam. 
Jeżeli ma  jakieś zachcianki od razu je spełnia. 

-Evelina.. -powiedział słabo Justin a ja dopiero teraz się wybudziłam ze swoich myśli. -Evelina, ty rodzisz! -powiedział a ja zaczęłam się śmiać. 
-Miałam Ci o tym powiedzieć ale zapomniałam. -powiedziałam szybko i spojrzałam na podłogę, która była cała w płynie, który ze mnie wyleciał. 
-Czy ty jesteś normalna! Ty stoisz i ze mną rozmawiasz zamiast jechać do szpitala. -powiedział i zaczął biegać po mieszkaniu i zakładać na siebie wszystkie ubrania a po chwili brać przygotowane rzeczy do porodu. Ubranka i różne rzeczy spakowaliśmy razem jakieś dwa tygodnie temu dla naszych maluszków. 
Zastanawiacie się dlaczego piszę maluszków? 
Okazało się, że urodzę bliźniaki. 
To znaczy dziewczynkę i chłopczyka. 
-Ubieraj się moja piękna. -podbiegł i zaczął na mnie nakładać delikatnie ale szybko spodnie dresowe i swoją bluzkę. 
-Justin spokojnie. -powiedziałam a po chwili poczułam mocny skurcz i zaczęłam głośno krzyczeć. 
Spanikowany chłopak wziął mnie na ręce, chociaż byłam jak wielkie wory z piachem i zaczął biec ze mną i torbami do wyjścia. 
-Na razie jest dobrze, skurcze nie są częste. -powiedziałam a po chwili wgryzłam się w swoją wargę, gdyż znowu poczułam jak moje dzieci chcą ze mnie wyjść. -Kurwa Justin, dlaczego ta winda tak wolno jedzie! -wydarłam się a spanikowany chłopak otworzył szeroko oczy. -Postaw mnie! -powiedziałam nagle a chłopak nie chcąc mnie denerwować szybko postawił mnie na ziemię. 
Po chwili drzwi się otworzyły a on wybiegł z domu jak jakaś rakieta. 
Trzymając się za plecy a jedna ręką masując brzuch, zaczęłam iść powoli do drzwi tak jak to zrobił to mój mężczyzna. 
Bawiła mnie trochę ta sytuacja, chłopak był bardziej zdenerwowany tym wszystkim niż ja sama. 
Wyszłam na zewnątrz i patrząc się dookoła. 
-Evelina, możemy Ci jakoś pomóc? -zapytał się jeden z paprazzi a ja pokazałam im palcem tylko, żeby byli cicho i to mi wystarczy. 
Justin podbiegł szybko do mnie i pomógł mi dojść do auta. 
-Czy ty jesteś nienormalny? -zapytałam się go gdy już usiadłam a on znalazł się obok mnie. 
-Czemu? -powiedział i bardzo szybko ruszył do szpitala. 
-Jedziemy Ferrari gdy ja rodzę? Zamiast wziąć jakieś terenowe auto to ty bierzesz najmniejsze gówno jakie mamy? -zapytałam patrząc się na niego jak na największego idiotę na świecie. 
-Myślałem, że chcesz jak najszybciej dojechać do szpitala. -powiedziałam a ja nic już nie mówiłam, żeby się nie zdenerwować. 

Poczułam, że moje dresy robią się mokre. 
-Justin, te siedzenie było myte czy co? -zapytałam się a chłopak po chwili głośno krzyknął coś w stylu "NIEEE!". -O co Ci chodzi? Przecież to nie... -i zahamowałam się gdy zrozumiałam, że to znowu ja. -Przepraszam Misiek.. 
/koniec wspomnień/ 

Wtedy Justin był przy mnie przez cały poród. 
Może nie tak całkowicie, ja rodziłam a chłopak, który zemdlał leżał obok mnie. 
Zemdlał ale nadal trzymał moją rękę bardzo mocno. 
Tak oto urodziłam małą Kendall i małego Simona. 
Nasza dwójka wspaniałych urwisów to dwie kopie całego Justina. 

-Kochanie co piszesz? -poczułam jak ktoś siada obok mnie na łóżku. 
-Justin piszę na bloga. -powiedziałam delikatnie się uśmiechając. 
-A o czym teraz? -zapytał. 
-Zaraz zacznę o naszym ślubie a co? -chłopak szybko wyrwał mi laptopa i zaczął coś pisać. 

/cztery lata wstecz/ 
Razem z Eveliną przeczekaliśmy aż nasze dzieci będą miały chociaż po trzy lata a później postanowiliśmy wziąć ślub. 

Stałem zestresowany przed ołtarzem a po chwili zobaczyłem jak moje dwa szkraby wbiegają i sypią kwiatami, udając samoloty. 
Sam do siebie się uśmiechnąłem, miałem dwójkę wspaniałych dzieci. 
Po chwili każdy wstał a moje oczy skierowane były na kobietę, którą tak mocno kochałem. 
Dziewczyna szła i patrzyła się tak samo na mnie. 
Z nerwów zacząłem poprawiać swoją marynarkę ale szybko dostałem po łapach od Chrisa.
-Idioto nie pokazuj, że się denerwujesz bo ona będzie się denerwować jeszcze bardziej. -powiedział a ja szybko pokiwałem. 
Evelina weszła w pięknej białej sukni a ja szybko podszedłem do niej i powiedziałem głośno;
-Tak chcę. -cała sala a dokładnie 350 osób zaczęło się ze mnie śmiać tak samo jak dziewczyna przede mną. 
-Cześć Justin. -powiedziała i delikatnie podniosła welon do góry, pokazując swoją piękną twarz. 
-Cześć piękna. -odpowiedziałem jej i zacząłem się uśmiechać jak wielki idiota. 

Przemówienie Księdza a po chwili słowa, na które każdy tak bardzo czekał.
-Czy ty Evelino, chcesz wejść w ten związek małżeński i przysiąc przed swoim Panem, miłość, wierność i uczciwość małżeńską? -zapytał się Ksiądz. 
Dziewczyna spojrzała się w moje oczy i odpowiedziała; 
-Tak. -wziąłem od mojego synka obrączkę ślubną i założyłem ją na jednym z palców swojej żony. 
Mężczyzna skierował się teraz w moją stronę. 
-Czy ty Justinie.. -nie skończył dokończyć bo musiałem się wtargnąć ze swoim niewyparzonym językiem. 
-Tak proszę Księdza, chcę wyjść za tą Kobietę i będę ją kochał i pilnował przez całe swoje życie. A czy teraz mogę wreszcie ją pocałować? -zapytałem sfrustrowany. 
Ksiądz się głośno zaśmiał i pokiwał głową. 
Evelina szybko zabrała od małej Kendall obrączkę i założyła mi go na palec. 
-Od teraz jesteście oficjalnie mężem i żoną. Możesz pocałować swoją kobietę. 
Biorąc ją w swoje objęcia, zacząłem ją całować. 
Gdy się oderwaliśmy spojrzeliśmy na swoje szkraby, które zakrywały swoimi małymi rączkami oczy, żeby tego nie widzieć. 
Roześmiani wzięliśmy je na ręce i szliśmy przed siebie. 
/koniec wspomnień/ 

-Bym mógł napisać o naszej nocy poślubnej ale kochanie ta noc się nigdy nie kończy. -powiedział i zaczął całować mnie delikatnie po szyi. 
-Justin, nie teraz. Jutro nasze dzieci idą pierwszy raz do szkoły. 
-No ale czy to znaczy, że nie mogę kochać się ze swoją wspaniałą żoną? -zapytał się a ja zaczęłam się śmiać. 
-Muszę się wyspać. -powiedziałam a on zaczął zaprzeczać głową. 
-Jutro się wyśpisz, jak dzieci będą w szkole. 

Zdjął ze mnie laptopa i zaczął mnie całować. 
Reszta już chyba dla was powinna być znana. 

------------------------------

OTO KONIEC! 
WIEM, ŻE NIKT Z WAS BY NIE POMYŚLAŁ, ŻE SIĘ TERAZ SKOŃCZY ALE DLA MNIE TO KONIEC. 
NIE, NIE BĘDZIE KONTYNUACJI. 
TO CAŁKOWITE ZAKOŃCZENIE. 
MOGĘ POWIEDZIEĆ, ŻE JESTEM Z SIEBIE DUMNA. 
MOŻE BARDZIEJ Z TEGO JAK TE OPOWIADANIE WYSZŁO NIŻ Z TEGO JAK DŁUGO NIE DODAWAŁAM ROZDZIAŁÓW. 
DZIĘKUJĘ WAM BARDZO ZA TO, ŻE MNIE WSPIERALIŚCIE I BYLIŚCIE PRZY MNIE PRZEZ CAŁY CZAS!
KOCHAM WAS- WŁAŚCICIELKA 

niedziela, 30 sierpnia 2015

ROZ. 19/ CZ. II

Codziennie dzwoniąc po chłopaka przez równy tydzień a dokładnie to po pizzę tak go poznałam.
Można powiedzieć że zajmuje się mną tak samo jak chłopaki.

-Co dziś robimy? -zapytałam a on się zaczął szeroko uśmiechać.
-Słyszałaś o czymś takim jak "Kolorowa plaża?" -zapytał a mnie zaczęło to bardzo interesować.


---------------------------

-Jezu jest tu pięknie. -powiedziałam siadając na jednym z krzesełek przy małym barze. 
-Wiedziałem że Ci się spodoba. -powiedział i po chwili znalazł się na miejscu obok. 

Siedziałam wpatrując się w ludzi, którzy tańczyli niby Hawajski taniec. 
Zespół grał właśnie taką samą muzykę a ludzie świetnie się bawili. 
Nie wiedząc czemu mój umysł powiedział mi, że muszę stąd iść. 
Wiedziałam, że jak zawsze mi tak mówił to miało się coś zaraz stać. 
Nie tłumacząc nic chłopakowi wstałam, biorąc za swoją torbę chcąc wyjść. 
Szybko jednak John złapał mnie za rękę, żebym nie odchodziła. 
-Muszę iść John. Ja muszę po prostu iść. Przepraszam, do zobaczenia. 

Kierując się na wprost, dokładnie do wyjścia z plaży natknęłam się na jakąś osobę. 
-Przepraszam. -powiedziałam do jakiegoś mężczyzny, po chwili jednak nie miałam zamiaru czekać na odpowiedź więc zaczęłam się kierować do wyjścia.

Wsiadłam szybko do jednej z żółtych taxówek i podałam adres starszemu kierowcy.
Wychodząc obok swojego apartamentu, podałam pieniądze nie czekając na resztę.

Odwróciłam się do wejścia i zobaczyłam multum paparazzi.
-Co się dzieje? -powiedziałam sama do siebie i zaczęłam kroczyć do wejścia.
-Evelina! Wiedziałaś o tym? -zapytał się jeden z nich. Nie robili zdjęć, dobrze wiedzieli, że może źle to wpłynąć na mój stan.
-O czym? Co się tu dzieje?- zapytałam ich a każdy odwrócił aparaty w stronę wyjścia i zaczęli robić zdjęcia. Moja twarz szybko odwróciła się w tym kierunku a szczęka delikatnie opadła.
-Evelina.. -powiedział cicho się zbliżając.
-Nie, nie podchodź. -powiedziałam kładąc rękę na swoim brzuchu jakbym się bała o swojego maluszka.
-Proszę, porozmawiajmy. -powiedział stając w miejscu z tym morzem czekolady.
-Chcesz rozmawiać? Rozmawiać po tym liście? Po tym wszystkim?! Proszę bardzo, chcecie wiedzieć wszystko? -spojrzałam się na ludzi z aparatami. Dobrze wiedziałam, że chcieli już od dawna wiedzieć wszystko na ten temat.
Chłopak spojrzał się na mnie, jakby nie był pewien czy bym umiała to powiedzieć.
Dobrze wiedział, że to by zniszczyło go jak i jego karierę, na które jeszcze niedawno tak bardzo mu zależało.
-Nie jestem taka jak ty. -powiedziałam patrząc mu w oczy i zaczęłam biec do swojego mieszkanka.
Trzymając dłoń na brzuszku, spojrzałam na nie i się delikatnie uśmiechnęłam przez łzy.

Stanęłam na środku windy wpatrując się w moje buty.
-Twój ojciec to dupek kochanie. Poradzimy sobie sami kochanie. Będzie naszej dwójce wspaniale. -powiedziałam jakbym chciała sama siebie zapewnić swoimi słowami, w które i tak nie mogłam uwierzyć.
-Nie pozwolę Ci odejść. -moja głowa została uniesiona do góry i zobaczyłam te jego piękne tęczówki.
Po chwili wbił się w moje usta, odpychałam go od siebie ale po chwili nie wytrzymałam.
Przecież to za tym tęskniłam przez te miesiące.
Pozwalając chłopakowi na dalsze kroki, zaczęłam się poddawać.
Drzwi od windy się otworzyły a ja dopiero powróciłam na ziemie.
Spojrzałam na niego wychodząc z małego pomieszczenia a on się uśmiechnął.
Nic nie mówiłam, wiedziałam że ta rozmowa będzie trudna.
Otworzyłam swoje mieszkanie, powoli zdjęłam buty.
Siadając na kanapę, wzięłam do ręki puszkę zamkniętej coli.
-Chcesz się napić? -zapytałam a on zaprzeczył głową.
-Wiesz jak się ciesze, że Cię znalazłem? -powiedział siadając obok mnie.
-Justin, ten pocałunek nic nie znaczy. -powiedziałam i zaczęłam podchodzi powoli do wielkiego okna , z którego widziałam całe LA. -Nie było Cie przy mnie gdy przechodziłam przez chore zachcianki, gdy wymiotowałam czy przy pierwszym USG. Byli przy mnie chłopcy. Co wtedy robiłeś? -odwróciłam się do niego, patrząc mu prosto w oczy. Oparłam się o okno i mówiłam do niego dalej. -Bawiłeś się z jakimiś laskami, codziennie alkohol i imprezy. Narkotyki.. Kto by pomyślał, że mój były Justin może tak z niego wyjść. Stałeś się dla mnie kimś obcym. Ja wtedy potrzebowałam tylko twojego wsparcia. Potrzebowałam miłości, twoich słodkich słówek, twojego dotykania. Ja potrzebowałam Ciebie. Rodzę za dwa i pół miesiąca a ty dopiero się zjawiasz? Zjawiasz się po tym  wszystkim a ja nie wiem sama czy już Ciebie potrzebuję. -powiedziałam załamana. Oparłam głowę i zamknęłam powoli oczy.
Usłyszałam jak chłopak powoli wstaje. Nie otwierałam oczu.
Wiedziałam, że wyjdzie.
Nie chciałam patrzeć jak odchodzi dlatego schowałam twarz w dłoniach i powoli usiadłam na podłodze.
Cichy trzask drzwiami a ja zrozumiałam dopiero teraz, że nasza historia się tak zakańcza.
Idąc do swojego pokoju, z szafy wyjęłam jego bluzkę.
Tą, która mi jedynie po nim została i czerwone koronkowe majtki.
Z łzami w oczach weszłam do łazienki i zaczęłam się powolnie rozbierać.
Spojrzałam w lustro mówiąc sama do siebie;
-Widzisz co zrobiłaś? Jak zwykle nie mogłaś mu wybaczyć?
Zdjęłam z siebie ubrania i weszłam pod prysznic.
Zaczęłam cicho płakać.
Biorąc żel do ręki, poczułam na sobie męskie dłonie.
Odwróciłam się do tyłu szybko i zaczęłam jeszcze bardziej płakać.
-Już Cię nie opuszczę, nie po tym wszystkim. Byłem tylko zaparkować samochód.

----------------------

do następnej soboty

piątek, 6 marca 2015

ROZ. 18/ CZ. II

"Będzie dobrze" powiedziałam jeszcze sama do siebie i postanowiłam pojechać do domu. 
Gdzie był on. 
Facet bez serca, którego tak czy siak bardzo kochałam. 

--------------

"OD AUTORKI: Chciałabym przeprosić za przeskoki, które mogą wam się nie podobać ale uważam, że niepotrzebne by było jakbym pisała, że Evelina wpierdziela co ma pod łapą oraz, że brzuch jej rośnie" 

----------------

*5 i pół miesiąca później*

-Cześć. -powiedziałam już z wyraźnie podkreślonym brzuchem do Chrisa. 
-Cześć. -powiedział i mnie mocno przytulił. -Musimy porozmawiać. -powiedział łapiąc mnie za rękę. 

Podeszliśmy do kuchni, gdzie ja usiadłam na blacie uważając na brzuch a chłopak obok na krześle. 
-Więc.. O czym chciałbyś rozmawiać? -zapytałam, biorąc jedno z jabłek do buzi. 
-Wiesz, że nie musisz tego robić. Wolałbym jakbyś tu była a nie wyjeżdżała do jakiś innych miast, wolałbym, żebyś była ze mną i Ryanem. Czy my się tobą źle zajmujemy? -zapytał patrząc na mnie i przechylając wargi na bok. 
-Chris... -powiedziałam zeskakując z blatu kuchennego i siadając przed nim. -Nie o to chodzi, że jest mi źle. Jest wspaniale, chociaż brakuje mi Justina. Nie mogę jednak przez całe życie, żyć w twoim domu. Jest już marzec, za dokładnie trzy i pół miesiąca mam urodzić. Nie mogę niańczyć moich dzieci tu. Nie zrozum mnie źle, jest to dobry pomysł ale muszę żyć na własną rękę i na własnych zasadach. Dzieci zaczną rosnąć, ząbki i wszystko inne. Muszę mieszkać sama i dać sobie radę. Przecież będę samotną matką. Żłobek, przedszkole, szkoły. Po za tym wszystko jest tu z nim związane. Wiesz, że jest mi trudno wiedząc, że jest w tym samym mieście i zalicza wszystkie dziewczyny dookoła. Patrząc się na płyty i wszędzie jego twarz na gazetach. Nie chcę tak. Jadę do Los Angeles bo to duże miasto, coś nowego. Zapomnę praktycznie o wszystkim. Za parę dni możecie mnie odwiedzić. Po za tym.. Mieszkanie jest kupione, auto i wszystko jest już zrobione. Wylot jest o 22,00 nie ma już odwrotów. 
-Evelina wiesz, że będziemy tęsknić? -powiedział a na jego policzku zleciała samotna łza. -Moja siostrzyczka się wyprowadza przez jakiegoś idiotę. 
-Chris nie płacz. Tylko wszystko utrudniasz. Będzie ciężko ale jak będziemy mieli kontakt wszystko się inaczej potoczy. 
-Dwa tygodnie przed porodem przyjedziemy do Ciebie. -powiedział tuląc mnie do siebie. 

Lotnisko:

-Na pewno wszystko masz? -zapytał Ryan patrząc na mnie ze łzami w oczach. 
-Tak.. Po za tym co bym miała brać? Wszystko jest już na miejscu. -powiedziałam a jedna samotna łza spłynęła po moich oczach. 
Stałam i patrzyłam się na swoje ubrania. 
Byłam w praktycznie szóstym miesiącu ciąży ale i tak uważałam, że nie powinno to wpłynąć na mój styl. 
Chodziłam na szpilkach, sukienkach, spódniczkach oraz bluzeczkach do pępka. 
Nie powiem, że źle to wyglądało a raczej słodko. 
-Pasażerowie lotu do Los Angeles powinni jak najszybciej iść do kasy. Prosimy o pośpieszenie się. Ostatnie pięć minut. -powiedziała jakaś kobieta przez megafon. 
-Czas się żegnać chłopcy. -powiedziałam do dwójki i od razu ich do siebie przytuliłam, szybko jednak odeszłam gdy do moich oczu zaczęło napływać coraz więcej łez. 
-Żegnajcie! -krzyknęłam gdy pokazałam bilet sprawdzającej kobiecie i szybko pobiegłam do samolotu. 

Siadając na swoje miejsce w klasie ekskluzywnej, bo przecież nie będę leciała z jakimiś chorymi osobami razem. Jak to powiedzieli chłopcy. 
Rozłożyłam nogi na swoje miejsce, wyciągając swojego iPoda włączyłam piosenkę Rihanny i zaczęłam się wsłuchiwać. 

Ciekawi was jak potoczyło się to wszystko? 
Dnia kiedy się dowiedziałam o dziecku a później wyleciałam z domu? 
Wróciłam późno, nie zastałam już Justina. 
Widocznie mu nie zależało na naszych bliźniakach jak to stwierdził lekarz. 
Widziałam go tysiące razy na mieście. 
Do nas też przychodził, inaczej mówiąc pukał do drzwi. 
Jednak nigdy nie chodziło o mnie. 
Chciał mieć kontakt z chłopakami, był zawsze wyganiany.
Miesiąc temu zobaczyłam artykuł gdzie był on, wielki nagłówek "Justin Bieber wyparł się dzieci?", później w telewizji gadali, że jestem w ciąży.
Jednak po tygodniu znaleźli inny temat. Jaki?
"Justin Bieber i jego nowa dziewczyna! Selena Gomez powraca do Justina po tym wszystkim!".
Nie wytrzymałam, zaczęłam się rzucać i płakać.
Chłopaki wszystko widzieli, pomagali od początku.
Jednak to nadal nic.
Tydzień temu przyszedł do mnie list:

"Jeżeli to moje dzieci to mogę płacić alimenty. Stać mnie na to. Nie chcę ich jednak widzieć. Nie jest mi potrzebne. Pozdrawiam Justin!".

Wtedy wiedziałam, że to nie jest już nawet miasto dla mnie.
Sprzedając w ciągu 2 godzin swoje mieszkanie za 15 milionów, kupiłam inne i po sprawie.

Chciałam zacząć wszystko od nowa.
Chciałam ale wyobraźcie sobie jakie to było trudne.

Z dnia na dzień nie masz mężczyzny kogo kochasz.
Zostajesz z wielkim brzuchem.
List a w nim takie przykre słowa.

Nawet nie wiedząc kiedy zasnęłam.

*Dwa tygodnie później*

-Tak mamo, mieszkanie jest piękne. -mówiłam do telefonu. -Tak, dam radę sama. Nie musisz przyjeżdżać. -cały czas odpowiadałam.
Głośne dzwonienie, żeby dostać się do mojej małej komnaty uratowało mnie od rozmowy z mamą.

Podchodząc do drewnianych drzwi, delikatnie je uchyliłam by zobaczyć kto się tak dobija.
-To ja John. -powiedział chłopak a ja szybko otworzyłam je.
-Masz pizzę? -zapytałam a czarny chłopak, pomachał mi kartonem obok oczu. -Możesz wejść. -powiedziałam biorąc to o co go prosiłam przez telefon.
-Nie wiem jak ty mieścisz to wszystko w siebie mając taką figurę.
-Nie zapominaj, że jestem w ciąży. -powiedziałam śmiejąc się do niego.

Ciekawi kto to jest John?
Chłopak dokładnie w moim wieku.
Pierwszego dnia gdy tu przyjechałam, miałam oczywiście masę zdrowych rzeczy w lodówce, które zamówiła mi mama przez internet ale nie miałam jakoś chęci na coś mało kalorycznego.
Ciekawiła mnie bomba kaloryczna.
Przeglądając różne numery w telefonie domowym znalazłam również do pizzeri.
Dzwoniąc od razu zamówiłam największą.
Pół godziny zapukał mi nie kto inny jak John.
Czarnoskóry mężczyzna, który ma uśmiech zarażający.
Zapraszając go do środka nie wiedziałam czy dobrze robię ale jednak "Raz się żyje!".
Codziennie dzwoniąc po chłopaka przez równy tydzień a dokładnie to po pizzę tak go poznałam.
Można powiedzieć że zajmuje się mną tak samo jak chłopaki.

-Co dziś robimy? -zapytałam a on się zaczął szeroko uśmiechać.
-Słyszałaś o czymś takim jak "Kolorowa plaża?" -zapytał a mnie zaczęło to bardzo interesować.


-----

jakiś niezbyt ale to dlatego że brak jusa.
w następnym się poprawi. 

piątek, 27 lutego 2015

ROZ. 17/ CZ. II

-A teraz pokaż jak mnie kochasz! -powiedziałam mu do ucha. 
Chłopak łapiąc moją pierś w swoje usta a drugą w rękę zaczął je pieścić. 
Zaczął robić, bardzo szybki i dokładne ruchy. 
Wiedziałam, że zaraz kolejny raz dojdę ale nie tylko ja. 
W chwili gdy prawie się to stało chłopak zbliżył swoje usta do moich i mnie pocałował. 
-Kocham Cię. -powiedział i wtedy wybuchliśmy. 


---------

'dwa tygodnie później'

-Justin bo zaraz się wkurzę! -powiedziałam poważnie ale chłopak nadal nie przestawał. 
-Powiedz wreszcie, że mnie kochasz! -powiedział nadal mnie gilgotając. 
-A jak to by było kłamstwo? Może ja Cie nie kocham? -powiedziałam szybko i uciekłam od niego. 
-Nie kłam kochanie. -powiedział podchodząc powoli do mnie. 
-Justinku, kochanie proszę koniec! -powiedziałam strasznie głośno i zaczęłam seksownie mrugać. 
-Nie rób tak, chyba że chcesz wylądować ze mną w łóżku. -powiedział łapiąc mnie i znów zaczął gilgotać mnie po brzuchu. 
-Nie ma seksu! Przez 2 tygodnie za to, że jak Cie o coś proszę to tego nie robisz. -chłopak szybko przestał i odwrócił mnie do siebie. Mogłam wreszcie spojrzeć się na jego twarz, całkowicie. 
-Sama wiesz, że byś nie wytrzymała 2 tygodnie bez tego. -wskazał palcami na swojego członka. 
-Wiesz, widziałam większe. Po za tym w tym domu są jeszcze dwa inne członki. Możliwe, że nawet by bardziej mnie zadowoliły. -mówiłam powoli odchodząc. 
Podeszłam do wielkiej wierzy i puściłam muzykę.
Chłopaki gdzieś pojechali i mieliśmy całe mieszkanie dla siebie.
Miałam jedynie na sobie fikuśne stringi i dokompletowany biustonosz.
Delikatnie zaczęłam kręcić tyłkiem do jednej z lepszych piosenek.
-Ej Mała! -usłyszałam jak Justin chce, żebym się na niego spojrzała.
Szybko się odwracając zamarłam jak zobaczyłam chłopaka bez bokserek.
-Patrz jak się kręci tyłkiem. -po chwili zaczął się refren a Justin zaczął machać tyłkiem jak i członkiem. -Wiggle, wiggle, wiggle Mała!
Piosenka się zmieniła i w radiu zaczęła lecieć jedna z wolniejszych "Tonight" (John Legend).
Zaczęłam powoli do niego podchodzić.
Klękając nad chłopakiem i patrząc jak zaciera ręce, zaczęłam się uśmiechać.
Nie wiedział dokładnie jaki mam plan.
Łapiąc za jego przyrodzenie, wzięłam delikatnie do buzi.
Patrząc się na niego, dokładnie zadowolenie na jego twarzy zaczęłam robić szybsze ruchy.
W głowie odliczałam do pięciu.
Czubek główki oblizałam.
Chłopak był napalony. Zaczął dotykać moich piersi.
Wstając i odchodząc od niego, zobaczyłam jak za mną biegnie.
-Nie ma tak łatwo. Trzeba to skończyć śliczna.
-Nie chcę. -powiedziałam uwodzicielsko.
-Nie ma nie chcę. -powiedział chcąc mnie złapać ale mu uciekłam.
Biegłam na sam dół. Wbiegłam szybko do salonu i stanęłam za kanapa.
Goły Justin zaczął za mną biegać a ja robiłam tylko uniki.
-Justin nie chcę! -powiedziałam patrząc na jego już stojącego penisa.
-Musisz to skończyć żabko! Na pewno Cię zadowolę! -powiedział podchodząc bliżej, biegnąc obok wyjścia ktoś otworzył drzwi i wszedł do mieszkania.
-Justinie Bieberze! Dlaczego jesteś w moim mieszkaniu na golaska! -powiedział roześmiany Christin.
Chłopak łapiąc za swoje przyrodzenie, szybko je zakrył i ze śmiechem pobiegł na górę.
-No a ty na co czekasz? Myślisz, że nie wiem, że jesteś za drzwiami? -zapytał i po chwili razem z Ryanem je zamknęli. -No już ubieraj się.
-Dobrze, dobrze tato.
-No chyba nie chcesz, żeby ojciec dostał przez córcię erekcji. -powiedział uśmiechając się, zagryzłam kusząco wargę i wbiegłam po schodach.

*2 miesiące później*

-Justin musimy porozmawiać. -powiedziałam dusząc się łzami, mówiąc przez telefon.
-Kochanie ty płaczesz? -zapytał a ja wpadłam w jeszcze większą panikę.
-Możesz przyjechać? -zapytałam cicho patrząc się na test ciążowy, siedząc pod ścianą.
-Kochanie ale powiedz mi co się dzieje, Scooter nie będzie zadowolony jak znowu robisz sobie ze mnie jaja z chłopakami i wyjdę z ważnego spotkania.
-Porozmawiamy później. Porozmawiamy jak wrócisz. -powiedziałam patrząc na telefon, który po chwili opuściłam.

Wychodząc z łazienki, wzięłam w rękę test i poszłam na dół do pokoju Chrisa.
Zaczęłam pukać parę razy w drzwi a po chwili usłyszałam głośne "Proszę!".
Chłopak był zapatrzony w komputer.
Miał robić jakiś ważny remix.
-Tak? -zapytał wreszcie patrząc na mnie gdy usiadłam na łóżku, obok niego. -Jezu, czy ty płakałaś? -zapytał i od razu podszedł do mnie.
-Chris.. Ja nie wiem co teraz będzie. -powiedziałam, znowu płacząc.
Chłopak złapał mnie za dłoń, z której wyleciał test.
Nie łapiąc go nawet w rękę, wtulił się we mnie i zaczął delikatnie głaskać po plecach.
-On jest sławny, znowu zaczął od nowa. Nowy album, więcej wytwórni, które się o niego biją a ja mam mu wyskoczyć z jakimś dzieckiem. -chłopak odsunął się ode mnie.
-To nie jest jakieś dziecko, to jest wasze dziecko. Sama wiesz, że on uwielbia dzieci. Będzie dobrze Mała! -powiedział szeroko się uśmiechając.
-A jak powie, że mam odejść? -zapytałam patrząc mu głęboko w oczy.
-Justin nie jest dupkiem! -powiedział i się do mnie wtulił. -Wreszcie zostanę chrzestnym jakiegoś dziecka! -powiedział wstając i tańcząc swój taniec gdy się z czegoś cieszy.
-Może będę wolała Ryana! -powiedziałam uśmiechając się do niego a jego mina od razu się zmieniła.
-Dobrze wiesz, że on nie będzie takim dobrym wujkiem jak ja Christian! -powiedział siadając obok.

*Oczami Justina*

Była już 20, wracałem z kolejnego spotkania.
Miałem mętlik w głowie, obwiniałem się o to dlaczego nie przyjechałem wcześniej.
Chociaż, jakby było to coś ważnego to Evelina zadzwoniłaby kolejny raz po mnie.
Nie wiem sam.

Parkując na podjeździe, zacząłem kierować się do domu.
Bez wahania złapałem za klamkę i wszedłem do środka.
Patrząc się co się dzieje w salonie od razu się uśmiechnąłem.
Evelina słodko spała, obok niej siedział Chris i oglądał film.
-O jesteś! -powiedział cicho.
-Widzę, że znowu robiliście sobie jaja. Wystraszyłem się jak usłyszałem gdy ona płaczę. -mówiłem kierując się z chłopakiem do kuchni obok.
-Justin to nie były jaja. Ona na prawdę płakała. -powiedział a moje serce się złamało na pół.
-Ale ze mnie dupek. -powiedziałem waląc w szafkę.
-Spokojnie, już jest wszystko okej. -powiedział delikatnie się uśmiechając.
-Powiesz mi o co chodziło? -zapytałem się patrząc na niego.
-Justin będziesz tatusiem! -powiedział a moje oczy się szeroko otworzyły.
-O czym ty chłopie do mnie mówisz? -zapytałem się poważnie denerwując. -Te wasze żarty nie są śmieszne.
-Justin to nie są żarty. Spójrz. -powiedział i położył coś białego na stół. -Spójrz. To test, jest pozytywny. -powiedział kiwając głową.
-Chris ja nie jestem gotowy na to by zostać ojcem. Spójrz ile ja mam lat. Mam fanów na głowie, firmy, płytę. W to nie wchodzi jakiekolwiek dziecko. -powiedziałem a chłopak się na mnie spojrzał. -Mogłem się lepiej zabezpieczać a nie teraz jakaś wpadka na całe życie. -Chris spojrzał się na mnie z pogardą.
-W każdej chwili mogła to usłyszeć. Dzieli nas 10 metrów. To nie ty będziesz nosił dziecko w sobie przez 9 miesięcy. -powiedział dając mi porządną pięść w twarz, -Przestań interesować się tylko swoją dupą. Przez te słowa właśnie znów straciłeś kogoś kogo kochasz. Na karierę jest czas zawsze, gdy ona będzie chodziła z tym dzieckiem to ty możesz ciągle nagrywać i robić wszystko. Pomyśl! -powiedział się oddalając.
-To nie może być moje dziecko. Nie mam czasu na jakiegoś bachora. -powiedziałem to co miałem na języku. -Nie mam czasu na pieluchy, beczenie i to wszystko. Na pierwsze ząbki. Niech je usunie. -powiedziałem a chłopak się przybliżył.
Usłyszałem tylko ciężki płacz i jak ktoś wybiega.
-Masz dwie godziny, żeby stąd się wyprowadzić. Mówiłeś jeszcze miesiąc temu, że rodzina jest najważniejsza, Powtarzałeś to codziennie a teraz? Wiesz co Ci powiem? Straciłeś właśnie naszą trójkę a raczej czwórkę. -powiedział wychodząc z kuchni, podkreślając jeszcze "dwie godziny".


*Oczami Eveliny*

Byłam na kanapie, obudziłam się słysząc mocny huk.
Chciałam podejść i zobaczyć co się dzieje, zmieniłam zdanie jak Christian zaczął mówić, że Justin zostanie ojcem.
Łapiąc za brzuch, zaczęłam się uśmiechać.
Nie na długo.
Po chwili słowa Justina.
Łzy na moich policzkach.
Nie chciałam tego słuchać, podeszłam jak najciszej zakładając swoje białe Reeboki i jeszcze bardziej się rozpłakałam.
Złapałam swój telefon i klucze do Auta, nawet nie wiem jakiego.
Wybiegłam z domu z płaczem, wsiadając do terenówki Ryana i szybko odjeżdżając.

Właśnie stałam na obrzeżach miasta, włączone jakieś smutne piosenki.
Chciałam wyciągnąć papierosa.
Nie mogłam to było dla niej lub dla niego szkodliwe.
Przypominając sobie słowa:

"To nie może być moje dziecko. Nie mam czasu na jakiegoś bachora. Nie mam czasu na pieluchy, beczenie i to wszystko. Na pierwsze ząbki. Niech je usunie."

Zaczęłam jeszcze głośniej płakać. 
-Spokojnie kruszynko. Nie zabiję Cię, nie słuchaj ojca. Jesteś teraz moim skarbem, będę o Ciebie dbać. Nie ważne czy z ojcem czy i bez. Damy radę ze wszystkim! -powiedziałam kładąc rękę na brzuch i delikatnie go masując. 

"Będzie dobrze" powiedziałam jeszcze sama do siebie i postanowiłam pojechać do domu. 
Gdzie był on. 
Facet bez serca, którego tak czy siak bardzo kochałam. 


---------------

OPÓŹNIENIA JAK OPÓŹNIENIA. 
PRZEPRASZAM. 
DO NASTĘPNEGO :) 

niedziela, 25 stycznia 2015

ROZ. 16/ CZ. II +18

-Wreszcie jesteś moja. Tak za tym tęskniłem. -powiedział tuląc się do mnie mocno. 
-Będziesz cały w mleku Bieber! -powiedziałam odsuwając się od niego. 
-Idź się umyć. -powiedział kładąc rękę na mojej pupie. 
-Chodź ze mną. -powiedziałam i mrugnęłam do niego okiem. 
-Wtedy będę musiał Cię zgwałcić. -powiedział szeroko się uśmiechając. 
-Nikt nie powiedział, że ja tego nie chcę. 

---------------

-Chłopaki zjedzcie bez nas. Idziemy się kąpać, zjedzcie ale zostawcie nam też! -powiedziałam pokazując palcem na nich. 
-Idziecie się kąpać? Tak, że nago? -zapytał Chris.
-A jak inaczej? -spojrzałam na nich.
-Ryan musimy poszukać sobie wreszcie dziewczyn a nie... -powiedział załamany. 
-No przestańcie ją zagadywać chłopaki. -powiedział stając obok mnie Justin. -Na górę. Już! -powiedział jakby poważnie ale słyszałam w jego głosie, że zaraz wybuchnie śmiechem. 
-Tak jest! 
-Proszę nam nie przerywać! -powiedział cicho Justin. 
-Jesteś obrzydliwy. -powiedziałam wchodząc na pierwszy schodek i pokazując delikatnie i z podtekstem, żeby do mnie podszedł. 
-No chłopaki, to ja lecę. -powiedział oblizując usta. 
Wchodząc na pierwszy schodek złapał mnie za tyłek a później mocno uścisnął. 
-Wiesz jak ty na mnie działasz? -zapytał a ja zaczęłam się śmiać. 

Gdy byłam pewna, że chłopcy nas na schodach nie widzą. Powoli zaczęłam ściągać biustonosz a po sekundzie stringi. 
-Musisz mnie dokładnie wyszorować kochanie. -powiedziałam przyklejając się swoim gołym ciałem do jego klatki. 
-Jak tylko zechcesz. -powiedział podnosząc moje małe ciało, otuliłam swoimi nogami jego gołą klatkę i powoli zaczęłam całować jego szyję a później ramiona. 
Wchodząc do łazienki w swoim pokoju byłam już trochę rozpalona a chłopak tym bardziej. 
-Możemy to zrobić tak jak ja tego będę chciała? -zapytałam się a chłopak pokiwał delikatnie głową. 

Podchodząc do niego, szybko wbiłam mu swoją rękę w kroczę tak, że trzymałam całą jego męskość w dłoni. 
-Nie masz mało Bieber. -powiedziałam delikatnie się oblizując. 
-Tulio coraz bardziej mnie podniecasz. -powiedział podchodząc mnie bliżej. 
-Ściągaj spodnie. -powiedziałam odchodząc od niego. Patrząc jak jego pasek się rozpina a spodnie opadają, mogłam zobaczyć jego męskość. -A majtki to kto Ci zdejmie? -powiedziałam. Stanęłam za nim od tyłu i mocno klepnęłam w jego tyłek. -Od teraz robię z Tobą tylko co mi się podoba, robisz co Ci każę. Zrozumiałeś? -powiedziałam podchodząc i patrząc w jego rozbawione oczy. 
-Tak jest! -powiedział i odsalutował. 
Mrugnęłam do niego okiem i złapałam go za rękę wchodząc pod prysznic. 

Woda się lała na nasze mokre ciała a ja wcierałam w nasze ciała trochę płynu do kąpieli. 
-Panie Bieber, nie wiem czy Pan na takie coś zasłużył. Był Pan ostatnio bardzo niegrzeczny. -powiedziałam mając ochotę się roześmiać. 
-Przepraszam, postaram się poprawić. -mówił stanowczo. 
-Lecz najpierw musi Pan przejść przez karę. 
-Dobrze. -pokiwał głową. 
Szybko wbijając się swoimi ustami w jego zaczęłam ocierać się całym swoim ciałem o jego klatkę jak i przyrodzenie. 
Czułam, że jego męskość zaczyna "rosnąć". 
Odwracając się tyłkiem zaczęłam coraz szybciej poruszać swoim ciałem tak, że sama prawie doszłam. 
-Proszę zróbmy to. -powiedział mi do ucha. 
-Czy dobrze usłyszałam? -zakończyłam odwracając się do niego. Chłopak pokiwał. -Nie ma tak dobrze. Najpierw kara, później przyjemności. -powiedziałam wbijając mu paznokcie w klatkę piersiową. 
Zakręciłam kurek z wodą i klęknęłam. 
-Teraz najgorsza z kar jaką mogłam zrobić. -powiedziałam łapiąc jego przyrodzenie. 
Chłopak spojrzał się na mnie z pożądaniem, nie takim jak wczoraj to było silniejsze. 
Biorąc w usta jego penisa zaczęłam poruszać swoją głową, "przód i tył". 
Słysząc jego głośne dźwięki, wiedziałam że jest zadowolony z "tej roboty". 
Wyjmując go ze swojej buzi, włożyłam coś innego. 
Zaczęłam powoli ssać jego drugą męskość (chodzi o jądra). 
Robiąc powoli językiem dookoła nich kółka i rożne napisy postanowiłam zakończyć. 
-Do pokoju. -powiedziałam wstając i wychodząc do sypialni. 
-Co mam robić? -powiedział przybliżając mnie do siebie łapiąc za moje piersi i delikatnie je masując.
-Siadaj tu. -pokazałam na krzesło naprzeciw łóżka. 
-No okej. -powiedział. Zaczęłam iść na łóżko. -A ty gdzie idziesz malutka? -powiedział do mnie a ja się szyderczo uśmiechnęłam.
-Kara się jeszcze nie skończyła. -powiedziałam siadając na środek i rozkładając szeroko nogi.
Wkładając dwa palce w środek swojej pochwy, zaczęłam nimi szybko poruszać. 
Moje ciało zaczęło się w środku praktycznie palić. 
Chłopak patrzał się na mnie i zaczął sam "bawić" się swoim panem. 
Odchylając głowę do tyłu, zaczęłam po prostu krzyczeć, czułam że dochodzę. 
-Proszę, przepraszam! Poprawię się! Będę grzeczny. -powiedział patrząc się na mnie i czekając na pozwolenie. 
-Przysięgasz? -zapytałam a chłopak kiwał głową. -No dobra teraz możemy się zabawić inaczej. -powiedziałam wyjmując palce. 
Chłopak praktycznie wpadł na łóżko. Rozszerzając moje nogi, podszedł swoją twarzą jeszcze bliżej mojej pochwy i zaczął na niej pisać jakieś historię a ja piszczałam z dopieszczenia. 
-Mów moje imię. 
-Kurwa Justin, nie pierdol tylko rób! -krzyknęłam robiąc łuk z ciała. 
-Patrz. -chłopak przerwał a ja spojrzałam się na niego jakbym miała go zabić. -Napiszę swoje imię i dojdziesz. 
Chłopak rozchylił moje nogi i po chwili poczułam jak ciepła ciecz się ze mnie leje. 
Zamknęłam oczy i położyłam głowę na ścianę.
-Dziękuję. -powiedziałam. 
-Proszę. -chłopak ucałował moje usta i się położył obok mnie. 
-Czy ty myślisz, że to koniec? -powiedziałam. 
-Kocie jesteś już zmęczona. 
-Justinie Bieberze masz we mnie wejść! -powiedziałam dosyć głośno. 
Jednym ruchem chłopak we mnie już był a ja niczego nie pragnęłam. 
Widziałam, że się stara. 
Widziałam, że to nie był tylko zwykły sex. 
To było więcej niż sex. 
-A teraz pokaż jak mnie kochasz! -powiedziałam mu do ucha. 
Chłopak łapiąc moją pierś w swoje usta a drugą w rękę zaczął je pieścić. 
Zaczął robić, bardzo szybki i dokładne ruchy. 
Wiedziałam, że zaraz kolejny raz dojdę ale nie tylko ja. 
W chwili gdy prawie się to stało chłopak zbliżył swoje usta do moich i mnie pocałował. 
-Kocham Cię. -powiedział i wtedy wybuchliśmy. 

----------------

CIEKAWI CO PRZYNIESIE NASTĘPNY ROZDZIAŁ?

ROZ. 15/ CZ. II

Chłopak patrząc na mnie szybko się przeciągnął.
"No właśnie" powiedziałam sobie w głowie i powoli zaczęłam wstawać.
-Jeżeli mamy rozmawiać to się ubierz. Masz fajny tyłek i zaczyna to na mnie działać. -powiedział do mnie i mrugnął jednym okiem.
-Może zostanę tak jak jestem. -powiedziałam i podeszłam do łóżka.


-------------------------

-Więc... -powiedziałam delikatnie przeciągając. -Nie chcę, żeby ta rozmowa zakończyła jak tamta. -chłopak pokiwał gdy to powiedziałam. -Teraz się teraz rozwinę. Nie przerywaj mi bo będę musiała Ci przywalić. -powiedziałam przegryzając wargę. -Nie jestem tu drugi raz, żeby znowu wyjść bez Ciebie. Nie jestem z Kahlil. On wiedział, że chodziło od samego początku o Ciebie. -wstałam podchodząc nago do okna. -Kurwa. To nie jest tak, że nawet go nie kochałam, że ciągle myślałam o Tobie. Starałam się go pokochać, starałam się nie myśleć o Tobie. Jak Cie nie widziałam to wychodziło, ale jak było na odwrót to miałam ciągle tylko Ciebie w głowie. Na prawdę to nie jest takie łatwe. -powiedziałam szybko się odwracając i patrząc w brązowe oczy chłopaka. -Gala, impreza, sex. Kąpałam się z nim. Rozmawialiśmy. Powiedział, że wszystko widział, widział jak na siebie patrzymy. Widział, że w środku nie chodziło nam tylko o koleżeństwo. Wiedział, że chodzi o coś więcej. Chodziło o miłość. Nie okłamywałam go, po co? Jak usłyszałam trzask, wybiegłam i zobaczyłam twoje auto od razu jechałam do twojego domu. Twoja Mama jest taka kochana. Jak zwykle mi pomogła i podpowiedziała gdzie jej syn może być. -podchodząc do spodni wyjęłam paczkę fajek, po czym zapalniczkę. Bo wiesz co... Chcę Cię ciągle przy mnie. Chcę Cię czuć zapach twoich perfum. Chcę Cię tulić gdy przyjdziesz ze studnia, rano, na obiad i na kolację. Chcę czuć Cię obok jak będę się budzić. Chcę widzieć Cię codziennie. Chcę, żeby te twoje oczy, ta czekolada i te malinowe usta były tylko moje. Rozumiesz mnie? -powiedziałam szybko wkładając papierosa do buzi i go odpalając.
Patrzał się na mnie, nie wiem dlaczego ale patrzał się na mnie. 
Nie umiałam wykryć co czuję, nie widziałam nic w jego spojrzeniu. 
-Mógłbym przemyśleć coś? -zapytał a ja powolnie pokiwałam głową. 
-Zostawię Cie samego. Będę na dole czekać, mogę nawet parę dni. Daję Ci czas. 

Wyszłam z papierosem w dłoni, patrząc się dookoła za jakąś popielniczką. 
Widząc swoją poszukiwaną rzecz, wzięłam ją do ręki i zeszłam na dół. 
Słysząc chłopaków w kuchni, poszłam w tamtym kierunku i się nie myliłam. 
-A co to za ciacha z rana robią naleśniki? -zapytałam a Chris, który dopiero teraz mnie zobaczył razem z Ryanem opuścili swoje buzie na sam dół. -Mam mega kaca. -powiedziałam nie zwracając na nich uwagi i podchodząc do lodówki. -Mogę mleko? -zapytałam podnosząc wreszcie swoje spojrzenie na nich. 
-Tak. -chłopak potrząsnął głową. -Oczywiście, robimy naleśniki dla nas wszystkich. -powiedział uśmiechając się. 
-Ty mała! -usłyszałam bardzo znany mi głos. 
-Słucham tato. 
-Fajny masz tyłek. -powiedział Ryan i do mnie mrugnął. 
-Podchodzi to trochę pod pedofilię. -powiedziałam patrząc na niego. 
-Nie oszukujmy się, twoje ciało się zmieniło i nie powiem, że na gorszę. Dziewczyno jakbym Cię nie znał i nie wiedział do kogo należysz to bym Cię nie puszczał na krok. Byłabyś moja. -powiedział a ja zaczęłam się śmiać. 
-Wiesz dobrze, że nie lubię białych chłopców. -chłopak po usłyszeniu słowa "chłopiec" skrzywił się. -Przepraszam mężczyzn. -pokazałam mu język. -Jednak widząc Ciebie i Chrisa, teraz jeszcze robiącego naleśniki bez koszulki, mogłabym się po prostu rzucić ale moje serce należy do kogoś innego. -ostatnimi słowami dałam im do zrozumienia, że nic z tego wszystkiego nie będzie. 
Biorąc dużą butelkę mleka w dłoń i przechylając chciałam się napić gdy moja ręka postanowiła zrobić mi wybryk i się cała oblałam. 
Gdy ciecz ze mnie ściekała zaczęłam patrzeć się przepraszająco na chłopców. 
-TO BYŁO SEXI! Justin, jak ty możesz tak normalnie obok niej przebywać. -odwróciłam swoją głowę a chłopak patrzał się na mój tyłek. 
-Myślicie chyba, że jest to łatwe. -powiedział przegryzając wargę a ja myślałam, że zaraz oszaleję.. 

-Gdzie jest jakiś mop? -zapytałam przerywając ich super rozmowę jaka to ja jestem sexowna. 
-Ja to posprzątam. -powiedział Ryan patrząc się na rozlane mleko. 
-Jesteś sierotką ale za to jaką sexowną sierotką! -powiedział Chris a Justin od razu pod szedł bliżej  mnie. 
-Musimy porozmawiać. -powiedział łapiąc delikatnie mnie za rękę. 

Szybko poszłam za nim. 
-Myślałem o tym. Nie myślałem, dlatego że nie chcę ale boję się. A jak popełnię jakiś błąd a nawet nie będę o tym wiedział. Nie chcę Cię krzywdzić kolejny raz. -spojrzał na mnie. 
-Spokojnie. Ważne, że chcesz tego ty i ja. Nie myśl w tej chwili o błędach. Najważniejsi jesteśmy teraz my. -powiedziałam podchodząc do niego i stając na palcach dałam mu buziaka w polik.
Chłopak się uśmiechnął. 
-Wreszcie jesteś moja. Tak za tym tęskniłem. -powiedział tuląc się do mnie mocno. 
-Będziesz cały w mleku Bieber! -powiedziałam odsuwając się od niego. 
-Idź się umyć. -powiedział kładąc rękę na mojej pupie. 
-Chodź ze mną. -powiedziałam i mrugnęłam do niego okiem. 
-Wtedy będę musiał Cię zgwałcić. -powiedział szeroko się uśmiechając. 
-Nikt nie powiedział, że ja tego nie chcę. 


--------------------------------

Zaraz jeszcze jeden. 


wtorek, 16 grudnia 2014

ROZ. 14/ CZ. II

-Widzisz dziadku.. Kurwa nienawidzę życia! -krzyknęłam. Wiedząc, że nikt i tak nie usłyszy. 
Patrząc się na 0,7, które kupiłam spojrzałam ile jeszcze zostało. 
Ostatnie łyki, butelka wywalona w krzaki, pet gdzieś nawet dokładnie nie wiem gdzie leżał niezagaszony. 
Wsiadłam do auta i zaczęłam jechać. 
Miałam w dupie, że jestem piana jechałam po swoją miłość i miałam w dupie czy chce czy nie chce ze mną rozmawiać.
------------------

Ledwo co podjeżdżając pod dom Chrisa zaczęłam dzwonić w ten cholerny dzwonek. 
Nie wiedząc czemu miałam ochotę go rozwalić. 
-Kto postanowił mi przerywać nockę?! -usłyszałam głośny krzyk a ja zaczęłam się śmiać. 
-Mówisz jak żołnierz. -powiedziałam bo mi się tak wydawało. 
-Evelina? -usłyszałam z drugiej strony. 
-Nie, żołnierz ale drugi. Ej chyba bym sexi wyglądała w spodniach moro, długich butach i podkoszulku białym do pępku. Jak myślisz? -zapytałam i zaczęłam się śmiać. 
Siedząc na siedzeniu i wystukując rytm nie wiadomo skąd czekałam aż ktoś się odezwie. 
-Ale się zalałaś. -powiedział Ryan otwierając drzwi. 
-Muszę porozmawiać z Justinem! -powiedziałam wstając i machając dłońmi na każde strony. -Więc idę. -powiedziałam patrząc na dwójkę przyjaciół, którzy się ze mnie śmieli. 
Myśli pianej osoby
Pierwszy krok na przód.
Kurwa czemu idę w bok. 
Dobra jeszcze raz. Przód, okej i trochę bok. 
A może poleżę sobie na tej trawie. 
Wygląda tak miękko....


*OCZAMI RYANA*
-Ej stary chyba nie jest dobrze.. -powiedziałem do Chrisa który parkował przed swoją chatą. 
-Czy ona próbuję udawać że pływa na moim trawniku. Dobra stop. Trzeba ją wziąć do domu. Dobrze by było gdyby Justin nadal się kąpał. -powiedział podchodząc ze mną bliżej do zalanej dziewczyny. 
Podnosząc ją z trawy zaczęła do nas majaczyć na samym początku coś, że dziękuje nam za takie miłe pływanie a później powiedziała parę wreszcie mądrych słów "Nie jestem z Khalil bo kocham Justina".
-Czekaj co? -zapytałem dziewczynę a ona spojrzała się na mnie swoimi czarnymi oczami i znów ledwo co powiedziała jedno zdanie.
-Nie jestem z Khalil bo kocham Justina.
Patrząc się na Chrisa szybko tylko jak mogliśmy popchnęliśmy dziewczynę po schodach a później na kanapę.
Już w rogu usłyszeliśmy krzyki Jusa.
-Cholera jasna gdzie wy byliście. Film już się zaczął a wy jak zwykle nie wiadomo gdzie chodzicie. -mówił patrząc się w telewizor.
Dziewczyna patrząc na chłopaka tył, wyrwała się z naszych ramion i zaczęło się.
-JUSTIN! -krzyknęła i wystawiła jednego palca do przodu.
Chłopak momentalnie się odwrócił.
-Miałaś już się nie pokazywać mi na oczy... -powiedział ale po chwili zrobił skwaszoną minę. -Czekaj ty jesteś napita! Dziewczyno czemu ty piłaś? -powiedział podchodząc do niej.

*OCZAMI JUSTINA*

Podszedłem do niej i przejechałem po jej policzku dłonią.
-Justin na prawdę musimy porozmawiać.  -powiedziała, zamykając oczy.
-Może usiądziesz pierw. -powiedziałem łapiąc ją od tyłu i tak jakby tuląc ale na prawdę prowadząc do kanapy.
Spojrzała się na mnie gdy usiadła a po chwili skrzywiła minę.
-Źle się czuję. -powiedziała dotykając swojego brzucha. -Chce mi się wymiotować. -szybko zaczęła próbować wstawać. Na marne. Była zbyt piana.
Podbiegając do niej i biorąc ją na ręce, zacząłem biec w stronę toalety.
-Jestem ciężka Misiek. -powiedziała a ja przypominając sobie kiedyś jak do mnie tak mówiła.
Łapiąc ją za włosy, żeby je nie "ubrudziła" pozwoliłem jej zrobić to co chciała.
-Może będzie lepiej jak jutro pogadacie. -powiedział bardzo cicho Ryan, praktycznie niesłyszalnie stając obok mnie z Chrisem.
-Zanieś ją do gościnnego. -poklepał mnie Chris po plecach i stanęli w drzwiach razem.

Unosząc powoli swoje ciało dziewczyna bez żadnego słowa podeszła do szafki, z której wyciągnęła płyn do płukania ust.
Wzięła jakiś czysty kubeczek plastikowy i powoli wlała wody a po chwili płyn.
Szybko wlewając ciecz do buzi zaczęła płukać dokładnie swoją buzię.
-Przepraszam ale dziś nie porozmawiamy. -powiedziała przepitym głosem. -Porozmawiamy jutro, jadę do domu! -szybko mówiąc wyszła obok chłopaków z łazienki chwiejnym krokiem.
Razem z chłopakami spojrzeliśmy się na siebie i wiedzieliśmy, że nie był by to zbytnio dobry pomysł.
-Evelina! -krzyknął Chris nie wiedząc sam gdzie jest dziewczyna.
-No? -powiedziała strasząc całą trójkę, wychodząc zza rogu.
-Możesz spać u mnie..
-Zgwałcicie mnie? -zapytała przestraszona powoli odchodząc do tyłu.
-Nie, jutro od razu z rana po prostu będziesz mogła porozmawiać z Justinem. -powiedział właściciel tego dużego mieszkania i zaczął się zbliżać do dziewczyny.
-No okej. -usłyszałem jej odpowiedź a za chwilę dziewczyny już nie było.


*OCZAMI EVELINY*

Obudziłam się kompletnie nie wiem gdzie ale poczułam potrzebę do toalety.
W samych stringach i staniku wyszłam z pięknego pokoju na korytarz.
Nie wiem dlaczego ale jakoś kojarzyłam to miejsce.
Szukając toalety zaczęłam krążyć po domu.
Otworzyłam pierwsze drzwi na lewo i znalazłam miejsce, które szukałam.
Po zrobieniu to co miałam zrobić, podeszłam do umywalki, żeby umyć ręce.
Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i trochę się przeraziłam.
Twarz trochę spuchnięta a oczy lekko podpuchnięte.
Wiedziałam, że nie od płaczu ale od namiaru alkoholu w organizmie.
Odkręciłam kurek z wodą i powoli nalałam sobie wody na ręce, która po chwili przemyła moją buzię.

Wychodząc z toalety zaczęłam się kierować do pokoju.
Chciałam spać, odczuwałam niezły ból głowy.
Nie rozmyślając na razie gdzie jestem i dlaczego, weszłam w pierwszy lepszy pokój i widząc, że jest podobny do poprzedniego, pokierowałam się do łóżka.
Przykrywając swoje ciało kołdrą, wcisnęłam twarz w poduszkę i szybko zasnęłam.

Poranne słońce wleciało na moją przepitą mordę i już dobrze czułam jakiego mam kaca.
-Polska wódka bardzo dobra. -powiedziałam sama do siebie.
Czując między swoimi nogami czyjeś, szybko otworzyłam oczy i się przeraziłam.
-Co kur... -powiedziałam dosyć głośno przez co człowiek obok mnie się obudził.
-Dziewczyno co ty tu robisz? -spojrzał na mnie Jus a ja zaczęłam cicho się śmiać.
-W nocy chciałam siku, poszłam do toalety nie wiedząc nawet w czyim domu jestem. Później pokierowałam się do jakiegoś pokoju. Najwyraźniej trafiłam do twojego łóżka w taki sposób.
-Okej. Jak się czujesz? -zapytał chłopak.
-Boli mnie strasznie głowa i nie wiem co ja wczoraj robiłam. Jeżeli powiedziałam coś nie tak to przepraszam. Znając życie po wczorajszym dniu, sama nie wiem czy się tłumaczyłam czy nie ale jak się nie tłumaczyłam to wątpię, że chcesz teraz mnie słuchać.
Chłopak patrząc na mnie szybko się przeciągnął.
"No właśnie" powiedziałam sobie w głowie i powoli zaczęłam wstawać.
-Jeżeli mamy rozmawiać to się ubierz. Masz fajny tyłek i zaczyna to na mnie działać. -powiedział do mnie i mrugnął jednym okiem.
-Może zostanę tak jak jestem. -powiedziałam i podeszłam do łóżka.

-----------------

Opóźnienie, jak zawszę. 
Rozdział w tym tygodniu może się jeszcze pojawić do piątku. 
Jadę do polski. W sobotę będę w cały dzień jechać do swojego rodzinnego miasta. 
W niedziele kuzyn ma swoje osiemnaste urodziny więc będę zajęta. 
Jeżeli rozdział się nie pojawi czyli, że dodam w poniedziałek lub wtorek.

czwartek, 11 grudnia 2014

ROZ. 13/ CZ. II

-Zajebiście. Ja jestem załamany, a wy mi tak humor poprawiacie? 
-Proszę daj mi pięć minut a później jeżeli niczego nie zrozumiesz obiecuję, że już nigdy nie pojawię się w twoim życiu. 
Chłopak się odwrócił i złapał za klamkę. 
Załamana zaczęłam powoli schodzić po schodach gdy usłyszałam. 
-A gdzie ty idziesz? Masz przecież swoje pięć minut
------------------------
 
Siadając na łóżko w pokoju gościnnym i patrząc się na niego jak podchodzi do okna, po chwili odwracając się i ukazując swoje idealne rysy twarzy.. Nie wiedziałam co mówić. 
-Masz jeszcze trzy minuty. -powiedział niby stanowczo ale widziałam, że nie łatwo. 
Nie mówiłam nadal nic. 
Wstając powoli i idąc obok niego, złapałam za klamkę, która prowadziła na duży balkon. 
-Chodź. -wyszeptałam praktycznie tak, że sama nie słyszałam ale zrobił to o co go poprosiłam. 
 
Siedząc i patrząc na swój zegarek a po chwili na niego, nadal nie umiałam z siebie wykrztusić tego co chciałam powiedzieć. 
Chłopak patrząc się na mnie zaczął delikatnie wstawać. 
-Nie chodzi o to, że  nie wiem co mam mówić. Wiem i to idealnie, boje się jednak, że nie zostaniesz.. -powiedziałam patrząc na niebo a później kątem oka na niego. 
-Masz minutę. -powiedział zerkając niechętnie na telefon. 
-Czemu to robisz? -zapytałam momentalnie odwracając się do niego. 
-Nie wiem o co Ci chodzi.. -mówił nawet nie zerkając mi w oczy. 
-"Nie wiem o czym mówisz"?!- powtórzyłam jego zdanie i zaczęłam się sarkastycznie śmiać. -Nie oszukujmy się Justin. -powiedziałam wstając i łapiąc go za brodę, odwracając gwałtownie w moją stronę. -Potrzebujesz mnie. Po dzisiejszym seksie jeszcze bardziej niż wcześniej. Kochasz mnie. Pragniesz mnie. Tęsknisz za mną. -mówiłam patrząc głęboko w oczy. Wyrwał twarz z moich dłoń. 
-Zamknij się. Nic nie wiesz. Idź, idź do twojego szczęścia, który czeka na Ciebie w twoim jebanym domu! Idź! Pieprz się z nim. -powiedział wstając i odpychając mnie na metalowe oparcia. 
-Nie umiem. -powiedziałam sama do siebie. 
Chłopak prysnął a ja zaczęłam się śmiać. 
 -Zamknij się! Rozumiesz zamknij się. -powiedziałam siadając na jednym z siedzeń. Zakryłam twarz dłońmi i lekko ją przetarłam. 
-Daj mi coś powiedzieć. Daj mi dokończyć. -powiedziałam patrząc na niego. 
-Jeżeli ta rozmowa ma tak wyglądać to chyba się raczej pożegnamy. -mówił wychodząc z balkonu. 

Szybko wstając wyszłam również z balkonu. 
-Czekaj. -powiedziałam już trochę głośniej. 
-To nie ma sensu. Zrozum. Kocham Cię ale nie.. Nie mogę. -mówił a mi się łzy lały do oczu. 
-Daj mi po.. -przerwał. 
-Przestań. -powiedział do mnie, otwierając przede mną drzwi i pokazując gestem ręki, żebym wyszła. 
Patrząc na niego, chciałam ujrzeć jego oczy, nie dałam rady. 
Skrywał je przede mną. 
-Przepraszam, zapomniałam że moje pięć minut minęło. -podchodząc do niego tak blisko, że nie dało się zauważyć jakiegokolwiek centymetra czy nawet milimetra między nami, uniosłam jego twarz jednym palcem wreszcie mogąc spojrzeć mu w oczy. 
"Ostatni raz widzisz jego oczy" - przyszła mi myśl do głowy. 
Nie myśląc już o niczym po prostu wbiłam się w jego usta. 
Czując odwzajemnianie, chciałam to pogłębić ale chłopak się odsunął. 
-Na Ciebie już czas. Żegnaj. -powiedział delikatnie mnie pchając i zamykając za mną drzwi. 

Delikatna łza na moim policzku się zatoczyła a ja nie mogłam uwierzyć w to co się właśnie dzieje. 
-Co narobiłaś? -powiedziałam sama do siebie. 
Waląc pięścią w ścianę, zamierzyłam do schodów po których zeszłam. 
-Chris! -krzyknęłam dusząc się łzami. 
Chłopak z Ryanem szybko podbiegli do mnie. 
Kręcąc głową powiedziałam do nich, żeby nic nie mówili. 
-Chris.. Pamiętam, że kiedyś paliłeś.. -powiedziałam cicho, patrząc się na chłopaka. 
-Palę nadal. -powiedział lekko się uśmiechając chcąc mnie pocieszyć. 
-Po napisaniu książki rzuciłam papierosy... Nie mam nic przy sobie. Mógłbyś mi dać paczkę jeżeli tylko masz i jakąś zapalniczkę? -chłopak zaczął kręcić głową. 
-Nie chcę Cię truć. -powiedział łapiąc mnie delikatnie za dłoń i masując. 
-Moje życie jest jak trutka. -powiedziałam patrząc się na dłoń. 

Chłopak puszczając dłoń, podszedł do jednej z szafek. 
Otwierając ją zobaczyłam jak wyjmuje paczkę papierosów a po chwili zapalniczkę. 
-Nie myśl, że pozwolę Ci palić! -powiedział uśmiechając się do mnie. 
Usłyszałam delikatne kroki po schodach a po chwili swoje imię, moje imię w jego ustach. 
Biorąc szybko paczkę papierosów, wybiegłam z domu. 
Otwierając szybko auto, "wskoczyłam" do niego, odpalając jak najszybciej się dało. 
Wyjeżdżając już z podwórka chłopaka zobaczyłam jak trójka przyjaciół biegnie za moim autem ale niestety nie byli wstanie mnie dogonić. 
Wyjeżdżając na ruchliwą ulicę, włączyłam głośno muzykę. 
Otworzyłam na całą parę przednie okna, kierując jedną ręką wzięłam paczkę papierosów w rękę i lekko się uśmiechnęłam widząc LM mentolowe. 
Chłopak zawsze lubił mentolowe. Myślałam, że się to zmieniło ale widocznie, niektóre rzeczy się nie zmieniają. 
Odpalając papierosa i biorąc pierwszy buch zaczęłam się odprężać. 
Widząc pierwszy lepszy sklep zjechałam na parking. 
Wyjmując portfel i wyłączając muzykę wyszłam ze szlugą w dłoni. 
Kierując się do sklepu i biorąc ostatnie zaciągnięcia, wywaliłam papierosa na bok po czym przydeptałam butem. 
Wchodząc od razu na dział z alkoholem, zaczęłam szukać dobrej wódki. 
Przypominając sobie jak pierwszy raz piłam wódkę z Justinem i mówił, że polska jest najlepsza postanowiłam wziąć jakąś polską. 
Idąc do działu ze zwyczajnymi napojami wzięłam jakąś colę. 
Kierując się już całkowicie do kasy, stanęłam w kolejce kompletnie olewając spojrzenia ludzi dookoła mnie. 
-To wszystko? -zapytała mnie się kasjerka po drugiej stronie a ja się otrząsnęłam ze własnych myśli. 
-Całą sztangę LM mentolowych z klikami i całą zwyczajnych niebieskich. -powiedziałam a po chwili wyjęłam banknot o wartości 100 dolarów. 
-Wychodzi 68,58. -powiedziała delikatnym głosem, jeszcze młoda kasjerka. 
Podając mi kasę i moje wielkie zakupy, odebrałam je i wyszłam ze sklepu. 
Wchodząc do auta, szybko odjechałam na dobrze znane mi miejsce. 
Miejsce moje i Justina. 

Gdy połowę wódki już wypiłam czułam, że jestem nawalona ale jeszcze nie tak bardzo. 
Biorąc gorzałę do buzi i biorąc kolejne pięć łyków a po chwili łapiąc papierosa w swoje usta i wypuszczając dym zaczęłam się głośno śmiać. 
-Widzisz dziadku.. Kurwa nienawidzę życia! -krzyknęłam. Wiedząc, że nikt i tak nie usłyszy. 
Patrząc się na 0,7, które kupiłam spojrzałam ile jeszcze zostało. 
Ostatnie łyki, butelka wywalona w krzaki, pet gdzieś nawet dokładnie nie wiem gdzie leżał niezagaszony. 
Wsiadłam do auta i zaczęłam jechać. 
Miałam w dupie, że jestem piana jechałam po swoją miłość i miałam w dupie czy chce czy nie chce ze mną rozmawiać. 
---------------