wtorek, 16 grudnia 2014

ROZ. 14/ CZ. II

-Widzisz dziadku.. Kurwa nienawidzę życia! -krzyknęłam. Wiedząc, że nikt i tak nie usłyszy. 
Patrząc się na 0,7, które kupiłam spojrzałam ile jeszcze zostało. 
Ostatnie łyki, butelka wywalona w krzaki, pet gdzieś nawet dokładnie nie wiem gdzie leżał niezagaszony. 
Wsiadłam do auta i zaczęłam jechać. 
Miałam w dupie, że jestem piana jechałam po swoją miłość i miałam w dupie czy chce czy nie chce ze mną rozmawiać.
------------------

Ledwo co podjeżdżając pod dom Chrisa zaczęłam dzwonić w ten cholerny dzwonek. 
Nie wiedząc czemu miałam ochotę go rozwalić. 
-Kto postanowił mi przerywać nockę?! -usłyszałam głośny krzyk a ja zaczęłam się śmiać. 
-Mówisz jak żołnierz. -powiedziałam bo mi się tak wydawało. 
-Evelina? -usłyszałam z drugiej strony. 
-Nie, żołnierz ale drugi. Ej chyba bym sexi wyglądała w spodniach moro, długich butach i podkoszulku białym do pępku. Jak myślisz? -zapytałam i zaczęłam się śmiać. 
Siedząc na siedzeniu i wystukując rytm nie wiadomo skąd czekałam aż ktoś się odezwie. 
-Ale się zalałaś. -powiedział Ryan otwierając drzwi. 
-Muszę porozmawiać z Justinem! -powiedziałam wstając i machając dłońmi na każde strony. -Więc idę. -powiedziałam patrząc na dwójkę przyjaciół, którzy się ze mnie śmieli. 
Myśli pianej osoby
Pierwszy krok na przód.
Kurwa czemu idę w bok. 
Dobra jeszcze raz. Przód, okej i trochę bok. 
A może poleżę sobie na tej trawie. 
Wygląda tak miękko....


*OCZAMI RYANA*
-Ej stary chyba nie jest dobrze.. -powiedziałem do Chrisa który parkował przed swoją chatą. 
-Czy ona próbuję udawać że pływa na moim trawniku. Dobra stop. Trzeba ją wziąć do domu. Dobrze by było gdyby Justin nadal się kąpał. -powiedział podchodząc ze mną bliżej do zalanej dziewczyny. 
Podnosząc ją z trawy zaczęła do nas majaczyć na samym początku coś, że dziękuje nam za takie miłe pływanie a później powiedziała parę wreszcie mądrych słów "Nie jestem z Khalil bo kocham Justina".
-Czekaj co? -zapytałem dziewczynę a ona spojrzała się na mnie swoimi czarnymi oczami i znów ledwo co powiedziała jedno zdanie.
-Nie jestem z Khalil bo kocham Justina.
Patrząc się na Chrisa szybko tylko jak mogliśmy popchnęliśmy dziewczynę po schodach a później na kanapę.
Już w rogu usłyszeliśmy krzyki Jusa.
-Cholera jasna gdzie wy byliście. Film już się zaczął a wy jak zwykle nie wiadomo gdzie chodzicie. -mówił patrząc się w telewizor.
Dziewczyna patrząc na chłopaka tył, wyrwała się z naszych ramion i zaczęło się.
-JUSTIN! -krzyknęła i wystawiła jednego palca do przodu.
Chłopak momentalnie się odwrócił.
-Miałaś już się nie pokazywać mi na oczy... -powiedział ale po chwili zrobił skwaszoną minę. -Czekaj ty jesteś napita! Dziewczyno czemu ty piłaś? -powiedział podchodząc do niej.

*OCZAMI JUSTINA*

Podszedłem do niej i przejechałem po jej policzku dłonią.
-Justin na prawdę musimy porozmawiać.  -powiedziała, zamykając oczy.
-Może usiądziesz pierw. -powiedziałem łapiąc ją od tyłu i tak jakby tuląc ale na prawdę prowadząc do kanapy.
Spojrzała się na mnie gdy usiadła a po chwili skrzywiła minę.
-Źle się czuję. -powiedziała dotykając swojego brzucha. -Chce mi się wymiotować. -szybko zaczęła próbować wstawać. Na marne. Była zbyt piana.
Podbiegając do niej i biorąc ją na ręce, zacząłem biec w stronę toalety.
-Jestem ciężka Misiek. -powiedziała a ja przypominając sobie kiedyś jak do mnie tak mówiła.
Łapiąc ją za włosy, żeby je nie "ubrudziła" pozwoliłem jej zrobić to co chciała.
-Może będzie lepiej jak jutro pogadacie. -powiedział bardzo cicho Ryan, praktycznie niesłyszalnie stając obok mnie z Chrisem.
-Zanieś ją do gościnnego. -poklepał mnie Chris po plecach i stanęli w drzwiach razem.

Unosząc powoli swoje ciało dziewczyna bez żadnego słowa podeszła do szafki, z której wyciągnęła płyn do płukania ust.
Wzięła jakiś czysty kubeczek plastikowy i powoli wlała wody a po chwili płyn.
Szybko wlewając ciecz do buzi zaczęła płukać dokładnie swoją buzię.
-Przepraszam ale dziś nie porozmawiamy. -powiedziała przepitym głosem. -Porozmawiamy jutro, jadę do domu! -szybko mówiąc wyszła obok chłopaków z łazienki chwiejnym krokiem.
Razem z chłopakami spojrzeliśmy się na siebie i wiedzieliśmy, że nie był by to zbytnio dobry pomysł.
-Evelina! -krzyknął Chris nie wiedząc sam gdzie jest dziewczyna.
-No? -powiedziała strasząc całą trójkę, wychodząc zza rogu.
-Możesz spać u mnie..
-Zgwałcicie mnie? -zapytała przestraszona powoli odchodząc do tyłu.
-Nie, jutro od razu z rana po prostu będziesz mogła porozmawiać z Justinem. -powiedział właściciel tego dużego mieszkania i zaczął się zbliżać do dziewczyny.
-No okej. -usłyszałem jej odpowiedź a za chwilę dziewczyny już nie było.


*OCZAMI EVELINY*

Obudziłam się kompletnie nie wiem gdzie ale poczułam potrzebę do toalety.
W samych stringach i staniku wyszłam z pięknego pokoju na korytarz.
Nie wiem dlaczego ale jakoś kojarzyłam to miejsce.
Szukając toalety zaczęłam krążyć po domu.
Otworzyłam pierwsze drzwi na lewo i znalazłam miejsce, które szukałam.
Po zrobieniu to co miałam zrobić, podeszłam do umywalki, żeby umyć ręce.
Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i trochę się przeraziłam.
Twarz trochę spuchnięta a oczy lekko podpuchnięte.
Wiedziałam, że nie od płaczu ale od namiaru alkoholu w organizmie.
Odkręciłam kurek z wodą i powoli nalałam sobie wody na ręce, która po chwili przemyła moją buzię.

Wychodząc z toalety zaczęłam się kierować do pokoju.
Chciałam spać, odczuwałam niezły ból głowy.
Nie rozmyślając na razie gdzie jestem i dlaczego, weszłam w pierwszy lepszy pokój i widząc, że jest podobny do poprzedniego, pokierowałam się do łóżka.
Przykrywając swoje ciało kołdrą, wcisnęłam twarz w poduszkę i szybko zasnęłam.

Poranne słońce wleciało na moją przepitą mordę i już dobrze czułam jakiego mam kaca.
-Polska wódka bardzo dobra. -powiedziałam sama do siebie.
Czując między swoimi nogami czyjeś, szybko otworzyłam oczy i się przeraziłam.
-Co kur... -powiedziałam dosyć głośno przez co człowiek obok mnie się obudził.
-Dziewczyno co ty tu robisz? -spojrzał na mnie Jus a ja zaczęłam cicho się śmiać.
-W nocy chciałam siku, poszłam do toalety nie wiedząc nawet w czyim domu jestem. Później pokierowałam się do jakiegoś pokoju. Najwyraźniej trafiłam do twojego łóżka w taki sposób.
-Okej. Jak się czujesz? -zapytał chłopak.
-Boli mnie strasznie głowa i nie wiem co ja wczoraj robiłam. Jeżeli powiedziałam coś nie tak to przepraszam. Znając życie po wczorajszym dniu, sama nie wiem czy się tłumaczyłam czy nie ale jak się nie tłumaczyłam to wątpię, że chcesz teraz mnie słuchać.
Chłopak patrząc na mnie szybko się przeciągnął.
"No właśnie" powiedziałam sobie w głowie i powoli zaczęłam wstawać.
-Jeżeli mamy rozmawiać to się ubierz. Masz fajny tyłek i zaczyna to na mnie działać. -powiedział do mnie i mrugnął jednym okiem.
-Może zostanę tak jak jestem. -powiedziałam i podeszłam do łóżka.

-----------------

Opóźnienie, jak zawszę. 
Rozdział w tym tygodniu może się jeszcze pojawić do piątku. 
Jadę do polski. W sobotę będę w cały dzień jechać do swojego rodzinnego miasta. 
W niedziele kuzyn ma swoje osiemnaste urodziny więc będę zajęta. 
Jeżeli rozdział się nie pojawi czyli, że dodam w poniedziałek lub wtorek.

czwartek, 11 grudnia 2014

ROZ. 13/ CZ. II

-Zajebiście. Ja jestem załamany, a wy mi tak humor poprawiacie? 
-Proszę daj mi pięć minut a później jeżeli niczego nie zrozumiesz obiecuję, że już nigdy nie pojawię się w twoim życiu. 
Chłopak się odwrócił i złapał za klamkę. 
Załamana zaczęłam powoli schodzić po schodach gdy usłyszałam. 
-A gdzie ty idziesz? Masz przecież swoje pięć minut
------------------------
 
Siadając na łóżko w pokoju gościnnym i patrząc się na niego jak podchodzi do okna, po chwili odwracając się i ukazując swoje idealne rysy twarzy.. Nie wiedziałam co mówić. 
-Masz jeszcze trzy minuty. -powiedział niby stanowczo ale widziałam, że nie łatwo. 
Nie mówiłam nadal nic. 
Wstając powoli i idąc obok niego, złapałam za klamkę, która prowadziła na duży balkon. 
-Chodź. -wyszeptałam praktycznie tak, że sama nie słyszałam ale zrobił to o co go poprosiłam. 
 
Siedząc i patrząc na swój zegarek a po chwili na niego, nadal nie umiałam z siebie wykrztusić tego co chciałam powiedzieć. 
Chłopak patrząc się na mnie zaczął delikatnie wstawać. 
-Nie chodzi o to, że  nie wiem co mam mówić. Wiem i to idealnie, boje się jednak, że nie zostaniesz.. -powiedziałam patrząc na niebo a później kątem oka na niego. 
-Masz minutę. -powiedział zerkając niechętnie na telefon. 
-Czemu to robisz? -zapytałam momentalnie odwracając się do niego. 
-Nie wiem o co Ci chodzi.. -mówił nawet nie zerkając mi w oczy. 
-"Nie wiem o czym mówisz"?!- powtórzyłam jego zdanie i zaczęłam się sarkastycznie śmiać. -Nie oszukujmy się Justin. -powiedziałam wstając i łapiąc go za brodę, odwracając gwałtownie w moją stronę. -Potrzebujesz mnie. Po dzisiejszym seksie jeszcze bardziej niż wcześniej. Kochasz mnie. Pragniesz mnie. Tęsknisz za mną. -mówiłam patrząc głęboko w oczy. Wyrwał twarz z moich dłoń. 
-Zamknij się. Nic nie wiesz. Idź, idź do twojego szczęścia, który czeka na Ciebie w twoim jebanym domu! Idź! Pieprz się z nim. -powiedział wstając i odpychając mnie na metalowe oparcia. 
-Nie umiem. -powiedziałam sama do siebie. 
Chłopak prysnął a ja zaczęłam się śmiać. 
 -Zamknij się! Rozumiesz zamknij się. -powiedziałam siadając na jednym z siedzeń. Zakryłam twarz dłońmi i lekko ją przetarłam. 
-Daj mi coś powiedzieć. Daj mi dokończyć. -powiedziałam patrząc na niego. 
-Jeżeli ta rozmowa ma tak wyglądać to chyba się raczej pożegnamy. -mówił wychodząc z balkonu. 

Szybko wstając wyszłam również z balkonu. 
-Czekaj. -powiedziałam już trochę głośniej. 
-To nie ma sensu. Zrozum. Kocham Cię ale nie.. Nie mogę. -mówił a mi się łzy lały do oczu. 
-Daj mi po.. -przerwał. 
-Przestań. -powiedział do mnie, otwierając przede mną drzwi i pokazując gestem ręki, żebym wyszła. 
Patrząc na niego, chciałam ujrzeć jego oczy, nie dałam rady. 
Skrywał je przede mną. 
-Przepraszam, zapomniałam że moje pięć minut minęło. -podchodząc do niego tak blisko, że nie dało się zauważyć jakiegokolwiek centymetra czy nawet milimetra między nami, uniosłam jego twarz jednym palcem wreszcie mogąc spojrzeć mu w oczy. 
"Ostatni raz widzisz jego oczy" - przyszła mi myśl do głowy. 
Nie myśląc już o niczym po prostu wbiłam się w jego usta. 
Czując odwzajemnianie, chciałam to pogłębić ale chłopak się odsunął. 
-Na Ciebie już czas. Żegnaj. -powiedział delikatnie mnie pchając i zamykając za mną drzwi. 

Delikatna łza na moim policzku się zatoczyła a ja nie mogłam uwierzyć w to co się właśnie dzieje. 
-Co narobiłaś? -powiedziałam sama do siebie. 
Waląc pięścią w ścianę, zamierzyłam do schodów po których zeszłam. 
-Chris! -krzyknęłam dusząc się łzami. 
Chłopak z Ryanem szybko podbiegli do mnie. 
Kręcąc głową powiedziałam do nich, żeby nic nie mówili. 
-Chris.. Pamiętam, że kiedyś paliłeś.. -powiedziałam cicho, patrząc się na chłopaka. 
-Palę nadal. -powiedział lekko się uśmiechając chcąc mnie pocieszyć. 
-Po napisaniu książki rzuciłam papierosy... Nie mam nic przy sobie. Mógłbyś mi dać paczkę jeżeli tylko masz i jakąś zapalniczkę? -chłopak zaczął kręcić głową. 
-Nie chcę Cię truć. -powiedział łapiąc mnie delikatnie za dłoń i masując. 
-Moje życie jest jak trutka. -powiedziałam patrząc się na dłoń. 

Chłopak puszczając dłoń, podszedł do jednej z szafek. 
Otwierając ją zobaczyłam jak wyjmuje paczkę papierosów a po chwili zapalniczkę. 
-Nie myśl, że pozwolę Ci palić! -powiedział uśmiechając się do mnie. 
Usłyszałam delikatne kroki po schodach a po chwili swoje imię, moje imię w jego ustach. 
Biorąc szybko paczkę papierosów, wybiegłam z domu. 
Otwierając szybko auto, "wskoczyłam" do niego, odpalając jak najszybciej się dało. 
Wyjeżdżając już z podwórka chłopaka zobaczyłam jak trójka przyjaciół biegnie za moim autem ale niestety nie byli wstanie mnie dogonić. 
Wyjeżdżając na ruchliwą ulicę, włączyłam głośno muzykę. 
Otworzyłam na całą parę przednie okna, kierując jedną ręką wzięłam paczkę papierosów w rękę i lekko się uśmiechnęłam widząc LM mentolowe. 
Chłopak zawsze lubił mentolowe. Myślałam, że się to zmieniło ale widocznie, niektóre rzeczy się nie zmieniają. 
Odpalając papierosa i biorąc pierwszy buch zaczęłam się odprężać. 
Widząc pierwszy lepszy sklep zjechałam na parking. 
Wyjmując portfel i wyłączając muzykę wyszłam ze szlugą w dłoni. 
Kierując się do sklepu i biorąc ostatnie zaciągnięcia, wywaliłam papierosa na bok po czym przydeptałam butem. 
Wchodząc od razu na dział z alkoholem, zaczęłam szukać dobrej wódki. 
Przypominając sobie jak pierwszy raz piłam wódkę z Justinem i mówił, że polska jest najlepsza postanowiłam wziąć jakąś polską. 
Idąc do działu ze zwyczajnymi napojami wzięłam jakąś colę. 
Kierując się już całkowicie do kasy, stanęłam w kolejce kompletnie olewając spojrzenia ludzi dookoła mnie. 
-To wszystko? -zapytała mnie się kasjerka po drugiej stronie a ja się otrząsnęłam ze własnych myśli. 
-Całą sztangę LM mentolowych z klikami i całą zwyczajnych niebieskich. -powiedziałam a po chwili wyjęłam banknot o wartości 100 dolarów. 
-Wychodzi 68,58. -powiedziała delikatnym głosem, jeszcze młoda kasjerka. 
Podając mi kasę i moje wielkie zakupy, odebrałam je i wyszłam ze sklepu. 
Wchodząc do auta, szybko odjechałam na dobrze znane mi miejsce. 
Miejsce moje i Justina. 

Gdy połowę wódki już wypiłam czułam, że jestem nawalona ale jeszcze nie tak bardzo. 
Biorąc gorzałę do buzi i biorąc kolejne pięć łyków a po chwili łapiąc papierosa w swoje usta i wypuszczając dym zaczęłam się głośno śmiać. 
-Widzisz dziadku.. Kurwa nienawidzę życia! -krzyknęłam. Wiedząc, że nikt i tak nie usłyszy. 
Patrząc się na 0,7, które kupiłam spojrzałam ile jeszcze zostało. 
Ostatnie łyki, butelka wywalona w krzaki, pet gdzieś nawet dokładnie nie wiem gdzie leżał niezagaszony. 
Wsiadłam do auta i zaczęłam jechać. 
Miałam w dupie, że jestem piana jechałam po swoją miłość i miałam w dupie czy chce czy nie chce ze mną rozmawiać. 
---------------

sobota, 6 grudnia 2014

ROZ. 12/ CZ. II

Wchodząc do nie znanej mi piekarni zobaczyłam jak każdy dookoła się na mnie patrzy i mi macha. 
Machając do wszystkich podeszłam do kolejki. 
-Przepuście ją. Jest gwiazdą. -usłyszałam jak mówi ktoś w kolejce ale nie wiedziałam dokładnie kto. 
-Jestem gwiazdą? Jestem człowiekiem i normalnie będę stać w kolejce. -powiedziałam czekając na swoją kolej. 
-----
Patrząc  się w telefon zobaczyłam fleszy. 
-Cholera paparazzi. -powiedziałam cicho do siebie. -Nie możecie dać mi nawet jednego dnia wolnego od tych zasranych fleszy? -powiedziałam patrząc się na grupkę ludzi, którzy mieli dokładnie gdzieś to co do nich mówię. 
-Zadamy Ci tylko parę pytań i jesteś wolna. -powiedział jakiś facet w czerwonej czapeczce. 
-Dobra ale dajcie mi kupić pieczywo i kawę. -powiedziałam pokazując i  drzwi. 
-Więc jaką kawę chciałaby Pani. -usłyszałam przemiły głos kobiety po 30 obok siebie. Patrząc się przed siebie i widząc, że moja kolej. Uśmiechnęłam się. 
-Evelina, nie pani. Poproszę z mlekiem i łyżeczką cukru. Do tego bułkę z serem i rodzynkami. Bułka dzieciństwa. -powiedziałam i zaczęłam się śmiać.
-Na kosz firmy. -powiedziała przepełniona uśmiechem kasjerka podając mi moje zakupy. 
-Nie, nie, nie nawet nie ma takiej opcji. -powiedziałam i położyłam 10 dolarów na ladę. 
-Mogę panią o coś poprosić? -zapytała mnie. 
-Zrobię wszystko. -powiedziałam z uśmiechem na twarzy. 
Nie śpieszyło mi już się wiedząc gdzie jest chłopak. 
-Proszę o zdjęcie, autograf i o to by zadzwoniła pani do mojej córki. Ma dziś urodziny a twoje plakaty są na wszystkich ścianach u niej w pokoju. -powiedziała a mój zarażający śmiech wyleciał z moich ust.
-Jak najbardziej. 
Kobieta wręczyła mi telefon do dłoni a ja gdy usłyszałam "Tak mamo?" włączyłam kamerkę (FaceTime, jak dobrze pamiętam nazwę jest coś takiego na IP) zaczęłam śpiewać sto lat.
Widząc uśmiech dziewczynki i sama nie mogłam przestać się uśmiechać. 
-Cześć na pewno mnie znasz. 
-Jezu Evelina! -dziewczyna pisnęła i momentalnie zaczęła płakać. 
-Taka brzydka jestem? -powiedziałam a każdy w piekarni zaczął się śmiać. 
-To ze szczęścia. -powiedziała patrząc się na mnie, jakby nadal nie mogła uwierzyć w to co się dziej. 

Wychodzą z piekarni po dziesięciu minutach zobaczyłam około dwudziestu osób. 
-Pięknie śpiewasz. -powiedział ktoś w tłumie a ja usłyszałam już jak zdjęcia zostały robione. 
-Dziękuję ale tak nie uważam. Jakie macie pytania? 
-Gdzie jedziesz? Parę osób dzwoniło do nas i mówiło, że widzieli twoje auto, które łamie przepisy. 
-Nie powiem bo dostanę parę mandatów jednak miłość jest ważniejsza. -powiedziałam i wzięłam łyka ciepłej kawy. 
-Chodzi o Khaliego? -usłyszałam. 
-Niestety ale muszę wam powiedzieć, że jest to oficjalny koniec naszego związku. Kochamy siebie jak przyjaciele. Uważam jednak, że chłopak jest idealny dla każdej innej. Najlepsze co mnie spotkało ale moje serce wybrało kogoś innego. -powiedziałam sama się uśmiechając. -Chciałabym dodać jeszcze, że nie było żadnej zdrady i rozstaliśmy się lecz zostajemy przyjaciółmi, którymi byliśmy będąc razem w związku. -powiedziałam robiąc parę kroków do swojego auta. -Stop! Polecam tą piekarnię! Jeżeli chcesz zjeść bułki takie jak robiły Ci babcie kiedyś to ta piekarnia jest dla Ciebie. A kawę mają lepszą od tych wszystkich markowych! Kawa z sercem! -powiedziałam i wsiadłam do auta. 
Włączyłam płytę Jasona Derulo i zaczęłam jechać w tak dobrze znanym mi kierunku. 

Widząc nowy praktycznie dom.

Przypomniało mi się jak chłopak mówił o swoich planach. 
Co chciałby zrobić, jaki dom. 
Widząc ten dom, wiedziałam że to się spełniło. 

Podjeżdżając do bramy zadzwoniłam. 
-Pizza? -zapytał mnie męski głos. 
-Tak, pizza. -powiedziałam przyciszając muzykę. 
-Wreeeeszcie! -sekundę później brama się otworzyła a ja mogłam podjechać pod same drzwi chłopaka. 
Widząc Justina, Chrisa i Ryana miny, które patrzą na moje auto. 
Zrozumieli, że to nie może być pizza. 
Wychodzą z auta ze swoją bułką i kawą. 
Spojrzałam na chłopaków a po chwili na niego. Nie patrzał się na mnie. Unikał mojego spojrzenia. 
-Idę do środka. -powiedział a ja upuszczając to co miałam w dłoniach pobiegłam za nim. 
-Musimy porozmawiać.
-Na prawdę nie chcę rozmawiać z tobą o twoim zajebistym związku z moim przyjacielem. -powiedział do mnie a po chwili spojrzał na chłopaków. -Chłopaki chodźcie. 
-Justin. -powiedział Ryan stając obok mnie. -Chłopie ile masz lat. Wysłuchaj jej chociaż. 
-Chris a może ty jesteś mojej strony. -powiedział a wszystkie oczy poleciały w stronę chłopaka z blond włosami. 
Zamknął oczy a ja wiedziałam, że pójdzie za Justinem. 
-Evelina siostro tęskniłem. -powiedział razem z Ryanem i tuląc mnie do swoich umięśnionych ciał. 
-Zajebiście. Ja jestem załamany, a wy mi tak humor poprawiacie? 
-Proszę daj mi pięć minut a później jeżeli niczego nie zrozumiesz obiecuję, że już nigdy nie pojawię się w twoim życiu. 
Chłopak się odwrócił i złapał za klamkę. 
Załamana zaczęłam powoli schodzić po schodach gdy usłyszałam. 
-A gdzie ty idziesz? Masz przecież swoje pięć minut. 

-------------

NASTĘPNY ROZDZIAŁ WE WTOREK, ŚRODĘ LUB CZWARTEK!

ROZ. 11/ CZ. II

Na wstępie chcę tylko jeszcze napisać, że pojawią się dzisiejszego dnia dwa rozdziały. 
Będę jednak je pisać od razu na bloga, nie na kartkę. 
Chciałabym, żeby wam się spodobały. 
Przepraszam za moje opóźnienia, które powodują, że jest was tylko mniej ale czasami zapominam. 
Nie mam tyle czasu jak w Polsce, uczę się oczywiście nowego języka i to jest ta przeszkoda. 
Całymi dniami siedzę w domu i słucham jakiś posranych niemieckich płyt douczających i czasami nie mam nawet czasu na własne przyjemności. 
Od dzisiejszego dnia obiecuję już, że nawet jakbym miała nie wiadomo jakie dni ROZDZIAŁY BĘDĄ POJAWIAĆ SIĘ W USTALONE DNI (piątek, sobota lub niedziela).
Koniec wyżalania. 
Czas na czytanie.
-------

-Jeżeli on Cie skrzywdzi to zabiję. -powiedział odsuwając się ode mnie. 
-Zostańmy przyjaciółmi dobrze? Wiem, że nam się może to udać.
Momentalnie usłyszałam trzask drzwiami. 
-Ktoś był jeszcze w domu oprócz nas? -zapytał a ja sama nie wiedziałam o co chodzi. 
-----------
  
 Wychodząc z wanny i okrywając się ręcznikiem pobiegłam do okna. 
-Kurwa.. -powiedziałam widząc jak auto Justina wyjeżdża za bramami mojego domu. 
-Justin? -zapytał chłopak wychodząc już w bokserkach. 
-Tak.. Nie obraź się ale.. -przerywając chłopak pokiwał tylko głową. 
-Ubieraj się i jeźdź za nim. 

Nie czekając już ani chwilę podbiegłam do swojej szafy i wybrałam luźne ubrania. 
Moja twarz była całkowicie bez makijażu, zawsze się malowałam. 
Nie akceptowałam siebie naturalnej ale teraz na to nie miałam czasu. 
Szare dresy z czarnymi sznurkami oraz zwykła biała bluzka która odkrywała mój brzuch było pierwszym co wpadło mi w ręce. 
Białe conversy i wyglądałam nawet dobrze. 
Włosy mokre, które opadały na moje boki.
Patrząc jeszcze na chłopaka pomachałam mu i wybiegłam do garażu. 
Biorąc za jeden z moich wyścigowych auto, wsiadłam do niego i poczułam adrenalinę. 
Uwielbiałam nim jeździć wiedząc, że szybko się porusza. 
Puściłam jeszcze tylko CD z moim ulubionym niemieckim raperem (Shindy) i wyjechałam na światło dzienne. 
Przyciskiem obok siebie otworzyłam bramy i byłam już na drodze. 

Wzięłam swojego nowego iPhone 6 w dłoń i wybrałam numer chłopaka. 
-"Numer pod, który dzwonisz jest tymczasowo niedostępny. Zostaw wiadomość". 
Odłożyłam telefon na siedzenie obok siebie. 
-Gdzie on może być? -zaczęłam myśleć ale nic mi do głowy nie przychodziło. 
Dzwoniąc do jego mamy, która tak samo jak on, nie odbierała. Postanowiłam pojechać na jego posiadłość. 

Parę minut później widziałam jak wielkie bramy się otwierają a mała kobieta biega w ogromnym ogrodzie z uśmiechem na twarzy, podlewając bardzo zadbane rośliny. 
-Evelina? -spojrzała się na mnie ze zdziwieniem na twarzy ale i wielkim uśmiechem. 
-Dzień dobry proszę pani. -powiedziałam wysiadając  z auta i rozglądając się za chłopakiem. 
-Szukasz Justina? -zapytała a ja pokiwałam lekko głową. -Przyjechał tylko na chwilę jakieś piętnaście minut temu. Spakował parę rzeczy i powiedział, że wróci jutro. Nie wiem czemu ale był strasznie dobity. Nie chciał powiedzieć czemu. Praktycznie wybiegł z domu. Może zajechać jeszcze do studia podziękować chłopcą za bardzo dobrą robotę. 
-Dziękuję pani. Obiecuję, że niedługo wpadnę ale teraz bardzo się śpieszę. 

*OCZAMI PATTIE*
Widziałam jak dziewczyna szybko odbiega do auta. 
Nie widziałam jej dobrych parę lat.
Jej rysy twarzy się zmieniły. 
Była piękna. 
Dużo przeszła, wiedziałam o niej dużo. 
Przyjechała tu tylko po jedno. 
Po miłość. 
Dokładniej? 
Po serce mojego syna, które potrzebuję bardziej niż ktokolwiek. 
-Ta miłość. -powiedziałam gdy dziewczyna wjechała na ruchliwą drogę a moje oczy już po chwili jej nie widziały. 

*OCZAMI EVELINY*

Łamiąc kolejne prawo i przejeżdżając przez czerwone światło na drodze, prawie robiąc wypadek zaczęłam jechać coraz szybciej. 
-Dlaczego Justin wybrał studio, które jest 10 km od jego domu?! -powiedziałam zła sama na siebie. 
Płyta się skończyła a ja jak na zawołanie usłyszałam dzwonek swojego telefonu. 

/rozmowa telefoniczna/ 
-Tak słucham? -powiedziałam załamana tym, że łamię tyle przepisów a sama nie wiem czy on tam będzie. 
-Evelina? -usłyszałam tak dobrze mi znany głos. 
-Słucham Pattie. 
-Przed chwilą dzwonił Scooter i powiedział, że Justin jest w studio ale za jakieś piętnaście minut mówił, że jedzie do Chrisa nocować. 
-Ile minut minęło od twojej rozmowy ze Scootem? -zapytałam zatrzymując się obok piekarni. 
-Może minuta, może dwie. 
-Chris mieszka tam gdzie mieszkał? -spytałam, przypominając sobie piękny biały dom w, której przeżywałam swoje pierwsze imprezy życia. 
-Tak, dom może jest trochę bardziej odnowiony ale nadal stoi tam gdzie stał. 
-Dziękuję bardzo. Jesteś najlepsza. -powiedziałam i usłyszałam kobiecy śmiech a później zwyczajne pikanie, które oznaczało rozłączenie się. 
/koniec rozmowy telefonicznej/

Patrząc się na lusterko w aucie wyszłam z niego wiedzą, że żadne auto nie jedzie. 
-Muszę coś zjeść. -powiedziałam do siebie. 
Wchodząc do nie znanej mi piekarni zobaczyłam jak każdy dookoła się na mnie patrzy i mi macha. 
Machając do wszystkich podeszłam do kolejki. 
-Przepuście ją. Jest gwiazdą. -usłyszałam jak mówi ktoś w kolejce ale nie wiedziałam dokładnie kto. 
-Jestem gwiazdą? Jestem człowiekiem i normalnie będę stać w kolejce. -powiedziałam czekając na swoją kolej.