*OCZAMI JUSTINA*
-Zna może ktoś tu, nie jakiego pana Justina. -zapytał jakiś starszy koleś.
-To ja. A co? -zapytałem. On złapał mnie za rękę i zaczął prowadzić do sali jakieś.
Weszliśmy do tej sali i zobaczyłem Rose.
-Kochanie przepraszam. -powiedziała a ja zacząłem się śmiać.
-Ej to ja przepraszam że zamiast Ci coś podłożyć pod dupsko żeby było Ci miło kocyk to siedziałem i samemu mi było miło z kocykiem. -zaczęła się śmiać.
Usiadłem obok niej i patrzyłem jak leży i jęczy na tym łóżku.
Justin to jest ten moment! Ta chwila! Rób to! -mówiłem sam do siebie.
-Rose, mam do Ciebie jedno ważne pytanie. -powiedziałem i zacząłem szperać po kieszeniach. Dziewczyna spojrzała na mnie jak na idiotę. -Wyjdziesz za mnie? -powiedziałem i zobaczyłem jak dziewczyna zaczyna płakać. -Czyli tak czy nie? -poruszyłem zabawnie brwiami.
*OCZAMI ROSE*
Zaczęłam płakać, ze szczęścia oczywiście.
-Tak Justin! TAK! -powiedziałam przez łzy i zaczęłam się do niego przybliżać a on do mnie. Po chwili nasze usta złączyły się w jedność.
-Pani Rose? -powiedział mi bardzo znajomy lekarz.
-To pan! -zrobiłam zdziwioną minę. Znam bardzo dobrze tego lekarza, kiedyś gdy jeszcze mieszkałam w Atlancie chodziłam do niego i on mnie badał, to od niego dowiedziałam się że jestem bardzo chora, że zostają mi ostatnie miesiące ale pewnego dnia wyjechał i przyszedł nowy. -Co pan tu robi? -zapytałam zdziwiona. A on się uśmiechnął.
-No zmieniłem pracę, nie wiem czemu ale wolę patrzeć jak rodzą się dzieci i patrzeć na uśmiech kobiet niż mówić im że są śmiertelnie chore. -powiedział i znów się uśmiechnął. -Widzę że jednak miałaś przeszczep. -uśmiechnął się do mnie. Poczułam mocny skurcz i znów wydałam z siebie głos.
-No jednak. -uśmiechnęłam się.
-To czas rodzić.
Po 3 godzinach urodziłam oto takie dzieci;
Chłopczyka o imieniu Drew (po tacie) i dziewczynkę o imieniu Eveline (po mojej mamie).
*TRZY MIESIĄCE PÓŹNIEJ*
Właśnie siedzę na sofie i patrzę jak mój narzeczony bawi się z moimi małymi dziećmi.
Jestem strasznie zła... Po urodzeniu tych oto pięknych dzieci zostały mi wielkie rozstępy. Zaczęłam je oglądać i robić złe miny.
-Jesteś piękna. A te blizny są jak tatuaże. Są takie piękne jak ty. Pokazują co przeszłaś i oczywiście co nam wyszło. -zaczął szeptać do mojego ucha.
-Justin.. -powiedziałam i zaczęłam głaskać jego policzek. -Ja chyba chcę....
CO ONA CHCE?
DO SOBOTY :>
Jak mogła w takim momencie?!
OdpowiedzUsuńhehe rozdział jest cudowny ♥
szkoda że taki krótki, czekam na nn do soboty :)
Właśnie jak mogłaś w takim momęcie :D Te dzieci są takie słodkie na tym zdjęciu. Rozdział świetny czekam na next.
OdpowiedzUsuńHSDCHDVDFYCSDYCBYC *.* JEJKA ROZDZIAŁ JAK ZAWSZE ZAJEBISTY,ICH DZIECI SĄ TAKIE HSCDDCDVCGDVCTD ŚLICZNE *.* CZEKAM NA NN ;) ♥ JESTEM CIEKAWA CO ONA CHCĘ :) *.* ♥
OdpowiedzUsuńCUUUUDO! ! ! KC !
OdpowiedzUsuńCzekam na nn *.* boski rozdział jak zwykle *.*
OdpowiedzUsuńo ranyy... Co ona chce?? Jestem taka ciekawaa! Czekam na nn! ^.^
OdpowiedzUsuńWooow super rozdział czekam na kolejny ;)
OdpowiedzUsuńBoski czekam na next :)
OdpowiedzUsuńAgan :*
rozdzial cudowny <3 ey kto rodzi tylko 3 godziny ? o.O no mniejsza <3 słodziaaaaki
OdpowiedzUsuń