Jeszcze raz się przeglądnęłam w lustrze i zaczęłam zakładać kurtkę, nie zapinałam się tylko jedną ręką przetrzymywałam ją a drugą trzymałam małą torebkę.
-Dziękuję. -powiedziałam przy wyjściu do Pattie i dałam jej całusa w policzek.
-To wasz wieczór kochanie, wasz.. -otworzyła mi drzwi a za chwilę za mną zatrzasnęła.
Wyszłam przed dom a to co zobaczyłam to myślałam że mi zaraz gały wypadną. Przed domem stała czarna limuzyna.
-Jezuu. -powiedziałam kiedy szofer wyszedł zza rogu i otworzył mi drzwi.
-Dziękuję. -powiedziałam przelotnie.
W środku był jakiś koleś, gadałam z nim, śmiałam się oraz piłam czerwone wino za którym na serio przepadam.
Po jakiś 15 minutach jazdy poczułam że samochód się zatrzymuję, nie myliłam się.
Mężczyzna ponownie podał mi dłoń i otworzył drzwi od auta, ja złapałam za nią i szybkim ruchem z niego wyszłam.
Przede mną stała jakaś piękna restauracja. Na pewno było tu kosztownie.
Śnieg zaczął sypać, spojrzałam do tyłu a auta już nie było, spojrzałam znów do przodu a śnieg zaczął coraz bardziej sypać.
Nie wiem czemu ale nie weszłam do środka. Zobaczyłam Justina przez szybę i mu pomachałam, on się na to szeroko uśmiechnął i wstał z krzesła. Nie chciałam tam wchodzić, chciałam żeby ten wieczór wyglądał inaczej.
Chłopak stał i stał a ja robiłam kulki ze śniegu i rzucałam w szybę od restauracji. Zrozumiałam że nie ma zamiaru wyjść więc szybko wbiegłam do restauracji i nie zauważyłam że jest schodek. Upadłam, ludzie zaczęli się zbierać i mi pomagać, Justin stał przy stole i się ze mnie śmiał a ja robiłam to samo ze swojej głupoty.
Wreszcie kiedy wstałam to zdjęłam szpile i wzięłam je w dłoń. Ludzie się mi przyglądali ze zdziwieniem;
-Kochanie.. mogę wiedzieć co ty robisz? -zapytał Justin, płacząc i jednocześnie się śmiejąc.
-Nie tak będzie wyglądał ten wieczór. -powiedziałam i szarpnęłam go za dłoń w stronę wyjścia on jednak był silniejszy.
-Ale ja wszystko zaplanowałem, zamówiłem już i zapłaciłem. -powiedział i odsunął mi krzesło.
-Ale tak nie będzie, chodź proszę.! -powiedziałam i zaczęłam jeździć po jego policzku.
-Nooooooo dobra! Ale co z jedzeniem? -zapytał a ja chwilę pomyślałam.
-Bierzemy na wynos! -powiedziałam do kelnera który właśnie przyniósł na talerzu kaczkę z ziemniakami w przyprawach i do tego groszek. Musiało być to pyszne ale nie chciałam dziś jeść takiego jedzenia mam już go dość! Facet na mój znak poszedł znów do kuchni z talerzami.
-No ubieraj się. A ja nie idę w tych butach bo jeszcze sobie coś zrobię. -zaczęłam się śmiać a chłopak ubrał na siebie swoją kurtkę i złapał mnie za rękę.
-Jak ty chcesz iść stąd jak nie masz butów. -powiedział.
-Ooo mnie się nie martw! -właśnie odebrałam od kelnera zamówienie i wybiegłam na ulicę a mój narzeczony za mną.
Wybiegłam przed tą restaurację, bez butów, z reklamówkami i zaczęłam szukać jakiś biednych ludzi.
-Mam! -zobaczyłam jak jakiś koleś z dzieckiem szpera po śmietniku. Podbiegłam do nich i klepnęłam w ramie małego chłopca który się odwrócił. Przyjrzałam się bliżej i była to dziewczynka, podeszła do swojego taty i złapała za nogi.
-Boję się. -powiedziała i zaczęła cicho szlochać. Było mi tak zimno w nogi ale stałam na tym śniegu i patrzałam się na nich.
-Nie płacz. Proszę. -podeszłam do niej i uklęknęłam żeby stać na równo z nią. -Jesteś głodna? -zapytałam a ona pokiwała głową. -Proszę, to jest jeszcze ciepłe. -poczułam łzę na policzku. Ona się cała trzęsła. Było jej zimno i widać było że marzy o ciepłej kąpieli. Wstałam i spojrzałam na jej ojca. Kiwnął głową tak jakby mi dziękował. Spojrzałam na Justina a on coś pisał, spojrzałam dokładniej i był to czek. Narzeczony spojrzał na niego i powiedział;
-To dla Ciebie i dla tej twojej pociechy, tak trochę przed gwiazdką ale myślę że to dobry prezent. Jeżeli zabraknie zgłoś się do mnie. Razem z firmą znajdziemy Ci jakąś fuchę, normalne mieszkanie, ciepło i wodę. -mężczyzna popłakał się. Klęknął przed nami i zaczął jeździć szmatką po Justina butach. Chłopak się odsunął i powiedział że to nie potrzebne.
-Idźcie do hotelu, ogrzejcie się. -powiedział i złapał mnie, po czym podrzucił że byłam na jego plecach.
-Przecież nie będziesz szła tak bez butów bejbe.
Rozdział krótki ale bardzo ciekawe. Czekam do jutra :)
OdpowiedzUsuńLubię takiego Justinka:**
OdpowiedzUsuńzajebisty rodział i bardzo się cieszę że dodasz jutro jeszcze jeden <3<3<3<3<3<3<3<3<3
OdpowiedzUsuńŚwietny...
OdpowiedzUsuńCześć! JA jestem Oliwia :) Kocham twojego bloga! Zaczęłam go czytać około 2 dni temu i jestem na 80 rozdziale. W szkole się nie skupiam tylko myślę co dalej. Do 1 w nocy siedzę i czytam. Boże! Nie przeżyje jeżeli przestaniesz go pisać albo zakończysz to opowiadanie. BŁAGAM CIE! BŁAGAM! Zrób jeszcze ze 100 rozdziałów! Że niby ślub , rozstanie bla bla ... miesiąc miodowy. Nie doszłam do tego 91 rozdziału ale piszę tu byś to przeczytała! Na serio proszę cię z całego serca o pisanie. Na pewno są też inne osoby co kochają to czytać! PROSZĘĘĘ!!! Nie zawiedź mnie!
OdpowiedzUsuńNo i znowu wyszedł Ci rozdział :) Świetne :D
OdpowiedzUsuńKocham twojego bloga jest wspanialy ! Codziennie go sprawdzam zeby przeczytac.. niestety teraz rzadko dodajesz nowe rozdzialy, ale rozumiem i wiem jakie to jest ciezkie pisac opowiadanie ^^ Prosze kontynuluj i pisz dalej bo lepiej Ci to wichodzi nic admince Lili z stronki na fb Moj maz bedzie sid nazywal justin bieber
OdpowiedzUsuńBoskie
OdpowiedzUsuńAgan :*
Świetny czekam na next :)
OdpowiedzUsuń