poniedziałek, 22 lipca 2013

ROZDZIAŁ 47

-Dziś ktoś wam zaśpiewa na live! -zaczęłam się śmiać, od razu pomyślałam o Macie (Matt-Macie)
Na scenę wszedł tak Matt ale nie tylko, na scenę wszedł też Justin.
-HEJOOOOOOOO! -wydarł się Matt przez co zaczęłam się bardzo głośno śmiać. -NO HEJ ROSE! -wydarł się i światła poleciały na moją osobę. -MAM DLA CIEBIE NIESPODZIANKĘ! -wtf? o co kaman?
-NO TO DAWAJ! -wydarłam się i z głośników zaczęła lecieć piosenka.
(OD AUTORA; niby Ludacris to Matt :)

Światła cały czas padały na mnie. Justin śpiewał i patrzał się na mnie. 
Piosenka przestała grać a ja czekałam na Matta. Chciałam go opieprzyć. Zobaczyłam że chłopak idzie w moim kierunku, musiał zauważyć że jestem zła bo zaczął przede mną uciekać. 
-Mam Cie! -powiedziałam cała zadyszana. Usiadłam na niego okrakiem i cieszył tą michę. 
-Mi nie jest tak do śmiechu. -powiedziałam wkurzona. -Idę do domu. -powiedziałam i wstałam z niego. 
-Ej Rose przepraszam, pogadaj z Justinem. Proszę! 
-Po co? PO CO MAM GADAĆ Z OSOBĄ KTÓRA MNIE TAK SKRZYWDZIŁA?
-Zrób to dla mnie! Proszę! On ma Ci coś ważnego do powiedzenia. 
-To go poszukaj. Ale gadam z nim 5 minut i jedziemy do domu. Chyba że nie chcesz mnie zawozić do domu. 
-Chcę, chcę a po za tym obiecałem Ci że Cię odwiozę. A ja dotrzymuję tajemnic. Jest gdzieś w klubie. -otrzepywałam się z piachu i myślałam, wolę jednak jutro z nim pogadać. 
-Jutro z nim pogadam, obiecuję. 
Pojechaliśmy do domu. Byłam zmęczona więc szybko wzięłam prysznic i zmazałam makijaż po czym poszłam spać. 
Rano obudził mnie mój telefon. Spojrzałam i dzwonił Matt;
/rozmowa telefoniczna/
Ja; Haloo?
Matt; Siema. Chciałem przypomnieć że dziś rozmowa z Justinem na Ciebie czeka.
Ja; Hej. Wiem, tylko po to dzwonisz?
Matt; Jedziesz ze mną do szkoły?
Ja; Mogę jechać.
Matt; To za 15 minut bądź na dole. 
/koniec rozmowy telefonicznej/

Matt się rozłączył a ja szybko spojrzałam na zegarek jest już 7,05. Czemu mnie budzik nie obudził? 
Szybko wstałam poleciałam do toalety umyć zęby, dziś włosów nie prostowałam- nie chciało mi się. Miałam loki takie jak zawsze z rana. Gdy umyłam zęby poleciałam do szafy;
-Kurwa! -wydarłam się, robiłam pranie i wszystko jest na strychu lub leży brudne w koszu.
Zobaczyłam że leży bluza- taka sama co ma Justin, kupiliśmy sobie je razem gdy byliśmy parą, rurki, nike i plecak który uwielbiałam. 
Szybko spakowałam do plecaka jabłko, portfel, telefon, słuchawki, zeszyt do rysowania i piórnik. 
Po co mi zeszyty i książki, jeżeli już w piątek koniec roku szkolnego? (OD AUTORA; dziś jest wtorek)

Zleciałam szybko na dół i akurat zdążyłam chłopak na mnie już czekał w aucie;
-Cześć. Długo czekasz? -zapytałam wsiadając do auta. 
-Hej, nie właśnie przyjechałem.

I JAK WAM SIĘ KOCHANI PODOBA? OGÓŁEM WIEM ŻE KRÓTKI ALE NIE MAM CZASU NA PISANIE. JESTEM W DRODZE DO WARSZAWY CO MNIE JUŻ MĘCZY... 

DO JUTRA :)

6 komentarzy:

  1. Supper !!! Czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zostałaś nominowana do The Versatile Blogger na moim blogu : http://believejinbyourdreams.blogspot.com/2013/07/the-versatile-blogger.html

    OdpowiedzUsuń
  3. dawaj szybkoo kolejnyy a nawet może dwa daj jak byś mogłaa. fajne opowiadanie i wszystkie rozdziały od pierwszego do czterdziestego siódmego przeczytałam w godzine. bardzo fajne to opowiadanie...:)

    OdpowiedzUsuń