sobota, 31 sierpnia 2013

ROZDZIAŁ 84

Więc tak; 
1) Zaczyna się szkoła. Rozdziały nie będą dodawane codzienne tylko w; wtorek, czwartek oraz sobotę. We wtorek i czwartek gdzieś pomiędzy 18-21 a w sobotę 10-13. 
2) Martwi mnie to że na asku dostaję powiadomienia że jestem "KURWĄ" i że moje opowiadanie jest do dupy. Pisałam wam że nie zmuszam was do czytania więc nie bluzgajcie mnie. 
3) Opowiadanie niedługo będzie się kończyć, będzie około 110 rozdziałów. Więc proszę was abyście nie pisali na mnie jakiś wyzwisk. 
4) Teraz sama nie wiem czy będę pisała inne opowiadanie po tym co dostaje na asku. Chociaż są osoby które mnie bardzo pocieszają. 
5) Jak widzicie blog wygląda inaczej, musicie się przyzwyczaić. 
Nie wiem co mam pisać. Wczoraj przez was płakałam bo już mam tego dosyć ale obiecałam że będę pisać do końca więc to robię... 

MIŁEGO CZYTANIA~kurwa 


-Dokończycie w nocy a teraz rozpalamy grilla! Jest 18! Justin musimy się nacieszyć jeszcze przez 6 godzin że mamy na sobie majtki. -niechętnie wstałam z chłopaka i podałam mu rękę, on złapał a ja pomogłam mu wstać. 
-Dokończymy później. -powiedział i musnął moje wargi po czym pobiegł do chłopaków którzy próbowali rozpalić tą maszynkę ale im nie wychodziło. 
Ja poszłam do dziewczyn które robiły jakieś sałatki i szykowały mięso;
-O wreszcie skończyliście. -zaczęły śmiać się dziewczyny,. Uśmiechnęłam się.
-W czym wam pomóc? -zapytałam,
-Dopraw mięso. -powiedziała Natalia która kroiła sałatę. 
-Okej. 

Gdy skończyłyśmy wszystko robić, chłopaki przyszli nam pomóc zabrać jedzenie. 
Grill był już uszykowany i wszystko wyglądało tak;


Jedliśmy, śpiewaliśmy, tańczyliśmy i rozmawialiśmy można to nazwać dobrą zabawą. 
-No chłopaki szykujcie się. -powiedziałam o godzinie 23,50 czas latać na golasa. -spojrzeli się na mnie niechętnie i wstali z krzeseł, zaczęli się rozbierać przed nami. -Ale nie rozbierajcie się tuuuuuu! -zaczęłam się śmiać gdy oni stali już w samych majtkach. 
-Wstydzisz się nas? -zapytał Eric. 
-Nie no ale jak chcecie żebyśmy widziały wasze przyrodzenie no to spoko. -powiedziałam i się uśmiechnęłam. Oni to olali i robili nadal czynność. -No dooooooobra. -spojrzałam na Justina który niepewnie ściąga swoje majtki i jak najszybciej wbiega do jeziora. Pobiegłam na brzeg i czekałam aż reszta wbiegnie i będę mogła wydrzeć się że mają już wyjść. Po chwili poczułam że się unoszę. 
Spojrzałam do tyłu i zobaczyłam że nasze kochane golasy (Justin, Ryan, Chaz, Chris, Eric) postanowili mnie wrzucić do wody. 
-Postawcie mnie i to w tej chwili! Ale na pisaku! -szybko zaczęłam piszczeć. 
-Za to że my na golasa to ty z nami w wodzie też ale tylko że w bieliźnie. -powiedział Chaz. 
-To coś wam się nie udało bo ja jestem nadal w bluzie i szortach. -powiedziałam i zaczęłam się śmiać z ich głupoty. Poczułam coś chłodnego za plecami i po chwili już nie miałam na sobie szortów i bluzy! Jak oni to zrobili! -Barany to bluza Justina a szorty są nowe! Jak możecie! -powiedziałam. -Justin kurwa! Pomóż mi a nie współpracujesz z nimi! -spojrzałam na niego tym swoim spojrzeniem a on tylko przewrócił oczami i powiedział;
-Chłopaki! STOP! Nie możemy... -byłam dumna z Ciebie. Chłopak przejął mnie (wziął na ręce). -Wy nie możecie ale ja mogę. -zaczął się śmiać.
"BUM" wleciałam do wody. Postanowiłam ich przestraszyć więc popłynęłam pod takie most a że było ciemno to mnie nie widzieli.
Byłam już na miejscu a oni dumni z siebie wyszli na brzeg. Po chwili przyjaciele i mój kochany chłopak zorientowali się że mnie nie ma i zaczęli wykrzykiwać moje imię a ja postanowiłam nic nie odpowiadać;
-Mówiłem wam że to jest do dupy pomysł! -Eric zaczął się wydzierać i rzucił się do wody, zaczął mnie szukać. 
Chłopaki stali i tak na serio nie ogarniali. w pewnej chwili zobaczyłam Erica obok mnie;
-Eric, Eric! -zaczęłam szeptać. -Cicho nic nie mówi. -powiedziałam do niego a nawet bardziej wyszeptałam. 
-Czemu się ukrywasz? -zapytał i podpłynął do mnie.
-Chciałam zobaczyć co zrobicie jak mnie nie będzie. I kochany jesteś że się tak wystraszyłeś ale teraz cicho. 

Stali tak i zaczęli wołać znów mnie ale też Erica. Chłopaki zaczęli pływać i nas szukać, dziewczyny siedziały i ryczały. Postanowiliśmy że wyjdziemy z wody ale tak żeby chłopaki nie widzieli, powiemy dziewczynom i pójdziemy się przebrać. Później pójdziemy usiąść tak jakby niby nic. Spoko? -chłopak pokiwał. 


*4 I PÓŁ MIESIĘCY PÓŹNIEJ*

Właśnie siedzę z Justinem na łóżku i przypominamy sobie tą historię która działa się gdy miałam jeszcze mały brzuch. 
Cały czas się śmiejemy. Chociaż Justin prosił, namawiał a nawet błagał żebym się do niego przeprowadziła to i tak tego nie zrobiłam. Postanowiłam że zrobię to gdy będzie odpowiedni moment. Wiem że gdybym się przeprowadziła to by stało się tak jak wcześniej. Ja jako kura domowa a Justin olewka na mnie. 
Przez te miesiące stał się wielką gwiazdą. Pod naszym moim i jego domem stoją same auta i ludzie z aparatami. Czy to mnie denerwuje? Bardzo. 
Ale muszę powiedzieć że kocham Justina fanów! 
Nie dostałam jeszcze ani jednego złego tekstu na mnie czy sms, emaila. Nic rozumiecie! Każdy się mnie pyta co ja zrobiłam że oni mnie tak uwielbiają a ja odpowiadam tak po prostu "Jestem sobą, nie mogę się zmieniać dla kogoś. Nie będę pokazywać przed ludźmi że jestem inna. Po co?". 
-Justin a pamiętasz jak bałeś się dać mi jabłecznik? Bo mówiłeś że jabłka mogą mi zaszkodzić? -powiedziałam i spojrzałam się na chłopaka. Zasnął na moim brzuchu. 
Często to robi. Od tamtego zdarzenia nad jeziorem wie że nie powinien robić czegoś takiego gdy jestem w ciąży. 
Powoli wstałam i chłopaka położyłam na kanapie. Nie chciałam go budzić. Termin miałam za pół miesiąca. Postanowiłam że pójdę do siebie ale najpierw zadzwonie po Kennego- ochroniarz mój jak i Justina. 
Przykryłam go kocem i pocałowałam w czoło. 
Otworzyłam bramkę ochroniarzowi i wpuściłam do domu. Miałam niby czuć się tu jak u siebie, miałam ubrania, pościel, własny pokój, pokój dla maluchów. Postanowiliśmy że nie chcemy wiedzieć jakiej będą płci. 
-Hej. -przytuliłam goryla. 
-Hej! -podniósł mnie a ja zaczęłam się śmiać. 
-Wiesz jest jeszcze wcześnie a ja chciałabym się przejść. Co ty na to? -spojrzałam na niego. 
-Na lody!!!!!!!! -powiedział jak małe dziecko. 

Wyszliśmy z domu. Ja zakluczyłam go własnym kluczykiem i mogliśmy juz spokojnie iść. To znaczy spokojnie. Za nami szła cała grupa paparazzi ale jak wiecie po paru miesiącach da się przyzwyczaić. 
-Cześć Rose. -powiedział już mi jeden znany. 
-Ooo cześć. Macie jakieś pytania? -uśmiechnęłam się do nich. Wiedziałam już że lepiej im teraz odpowiedzieć i sobie pójdą wcześniej niż żeby ich olewać. 
-Gdzie idziecie? Co robi Justin? Wiecie czy to będą chłopcy czy dziewczynki? -zaczęli się przekrzykiwać. 
-No to idę sobie z Kenniakiem na lody a później do parku, Justin śpi. Wiecie jak to on zawsze zasypia gdy jestem przy nim a co do dzieci to zdecydowaliśmy że nie chcemy poznawać płci. Coś jeszcze? -zapytałam i poczułam jak przyjaciel (Kenny) stoi za mną. 
-Hmm. Wyjdziesz za Justina za mąż? Czemu się do niego nie przeprowadzasz i czemu jesteś dla nas taka miła? Zawsze inni przed nami uciekają. Ty jesteś inna, dlaczego? 
-To będę odpowiadać po kolei. Zgoda? -zapytałam a oni odpowiedzieli chórem "TAK". -No więc jeżeli Justin ruszy dupsko i ponownie mi się oświadczy to zobaczycie sami obrączkę na moim palcu i na pewno dowiecie się tego ode mnie. Nie przeprowadzam się bo boję się że będzie jak dawniej. Oczywiście niedługo to zrobię. Przecież za trzy tygodnie nasze dzieci się urodzą ale nie śpieszy mi się. Jeżeli chcę bliskości Justina to albo on do mnie na noc przychodzi albo ja do niego. Proszę was bez skojarzeń. -zaczęliśmy się śmiać. -Jestem miła? Na prawdę? Miło mi i to bardzo. Szanuję was i waszą pracę. Wiem że połowa z was za to co robicie utrzymuje swoją rodzinę. To jest wasz zawód, nie będę wam kazać zmieniać prace. A po za tym jeżeli bym nie była miła to bym nie była sobą a wy byście mnie zniszczyli. -zaczęłam się znów śmiać. -Dobra kochani jeszcze pare fotek z wami i lecę. Dobra? -zapytałam ich i oni zrobili to o co ich poprosiłam. -Ej i weźcie dziś już kochani nie przyjeżdżajcie. Justin śpi i jest trochę zmęczony odpowiadaniem na wasze pytania chociaż też was kocha jak ja ale wiecie on jest gwiazdą, trasa i to wszystko. -oni obiecali że dopilnują żeby nikt już dziś nie przyjechał. Pożegnałam się z nimi i poszliśmy na lody. 

-Wiesz Rose. Ty jesteś inna. Każda gwiazda próbowała uciekać przed fotkami i w ogóle. Ty jesteś dla nich taka miła. Dla mnie. Jak chciałem urlop chociaż pracowałem dla Ciebie nie całe dwa tygodnie to mi go dałaś bez problemu. Gdy chciałem pożyczyć kasę na studnia córki to mi je dałaś i kazałaś nie oddawać bo powiedziałaś że ma się moja pociecha kształcić. Czemu to robisz? -zapytał i stanął jednocześnie w kolejce po lody. 
-Może dlatego że wiem jakie życie jest trudne. Jesteś dla mnie jak członek rodziny, zawsze możesz na mnie liczyć. Wiesz sam że nie mam rodziców, nie mam nikogo oprócz was. Moich przyjaciół, Justina i jego rodziny. Sama pracowałam na takim śmietnisku i zawsze się stawiam tak jakbym ja miała taką sytuacje jak inni. Pracowała bym jako nawet taki paparazzi to przecież chociaż nie chcę to i tak musze chodzić. Jeżeli nie znajdę jakiegoś dobrego artykułu na jakąś gwiazdę to za co wychowam dzieci. Gdy poprosiłeś mnie o kasę to wiedziałam co to znaczy bo sama pracowałam w KFC i zbierałam na swoje studia chociaż na nie nie poszłam to wiem jakie to jest drogie i ważne. -kasjerka się na nas spojrzała. 
-Słucham? -zapytała i się uśmiechnęła. 
-Poproszę dwa lody po jeden ma mieć sześć gałek a drugi trzy. No Kenny dawaj dla Ciebie sześć bo jesteś taki wielki. -spojrzałam na niego i zobaczyłam jak się uśmiecha. Uwielbiam patrzeć się na to gdy ktoś jest szczęśliwy. 
Mężczyzna wybrał lody ja też. 
-Dziś pani nie płaci, na koszt firmy. -uśmiechnęła się do mnie. 
-To chociaż dam Ci do puszki. -włożyłam do metalowej puszki z napisem "NA KONCERT JUSTINA BIEBERA" 50 dolarów. -Jesteś fanką Justina? -spojrzałam na nią z uśmiechem na twarzy. 
-Nie tylko jego ale twoją też. Nie wiem jak się o to zapytać ale mogę z tobą Rose zdjęcie? -pokiwałam głową. Dziewczyna wyszła z budki podała ochroniarzowi telefon a on zrobił nam zdjęcie. 
-Mogę wiedzieć jak się nazywasz? -zapytałam ją. 
-Rose. Tak jak ty. Pozdrowisz ode mnie Justina? -zapytała a uśmiech z jej twarzy nie znikał. 
-Chyba będziesz mogła jednak zrobić to sama. Poczekaj. -z torebki wyciągnęłam bilety na koncert Justina w NY razem z M&G i wejściówką za kulisy. Zawsze noszę po parę takich biletów. Fajnie tak spojrzeć na kogoś gdy się uśmiecha. -Trzymaj to dla Ciebie i masz jeszcze dla twojej koleżanki czy rodziny. -dałam jej jeszcze 4 dodatkowe. Ona zaczęła płakać. Przytuliłam ją i powiedziałam;
-Pa do zobaczenia na koncercie Rose. -i poszłam. 

Weszliśmy do parku a ja poczułam że.............

czwartek, 29 sierpnia 2013

ROZDZIAŁ 83

-Szkoda... -udawał że zaraz się popłacze. 
-Idziesz Rose? -usłyszałam jak ktoś mnie woła. 
-Już, już ! -dokrzyczałam. Spojrzałam na chłopaka. -Kocham Cię głuptasie ty mój... -musnęłam pare razy jego usta i oblizałam dolną wargę. -Ja idę. -pokazałam palcem na schody. Chłopak pokiwał i znów mnie do siebie przyciągnął. Namiętnie pocałował moje usta i puścił. 
-Leć kicia. Nie pozwolę żebyśmy wygrali. Nikt oprócz mnie nie może zobaczyć Ciebie nago. -mrugnął mi. 
-Ani nikt Jerrego. -pokazałam na jego krocze. 
-Leć bo dziewczyny czekają. -klepnął mnie po tyłku a ja pobiegłam po schodach na górę.

-To w co się ubieramy. -usłyszałam przy drzwiach. 
-W górę od stroju i szorty. -powiedziałam i popchnęłam drzwi.
-Wiecie to dobry pomysł chłopaki będą trochę rozkojarzeni i będą patrzeć się na nasze bufory. 
Czaicie? -zapytała Sandra. 
-No dobry pomysł! Na raz dwa trzy DZIEWCZYNY- ułożyłyśmy ręce w kółku i oddałyśmy okrzyk po czym zaczęłyśmy ubierać się i śpiewać piosenki. 

-Dobra gotowe? -zapytała Ola gdy stałyśmy wszystkie ubrane.
-TAK! -powiedziała Natala i wybiegła z pokoju a my za nią piszcząc jak jakieś idiotki. 
Chłopaków na dole nie było co oznaczało że są już obok siatek. Nie myliłam się. Przerzuciłyśmy włosami i doszłyśmy do nich jak jakieś damulki cały czas przy tym chichocząc. 
-To jest nie fair! -powiedział Chris. 
-O co chodzi dziubasku? -zapytała się Sandra poprawiając górę kostiumu. 
-Specjalnie się tak ubrałyście! -powiedział zły i spojrzał na swojej dziewczyny cycki.
-Nie rozumiem o co Ci chodzi. -podeszła do niego że dzieliły ich centymetry.Musnęła jego usta. Chłopak zamknął oczy i coś tam jej wyszeptał na co ona się uwodzicielsko uśmiechnęła. 
-Gramy czy co? -zapytał Eric. 
-Mhmm. -powiedziałam i złapałam za piłkę. -Dziewczyny. -powiedziałam a one podeszły. Zaczęłyśmy ustalać plan gry. Oczywiście mamy tylko grać ale tak żebyśmy nie musiały później pokazywać naszych miejsc intymnych. -To co gotowe? -zapytałam. 

Ustawiłyśmy się na miejscu i ja zaczęłam swoim serwem. 
Po godzinnej grze okazało się że mój ostatni serw zadecyduje kto wygra. 
-Dasz radę. -powiedziała Natalia i klepnęła mnie po ramieniu. 
Spojrzałam na Justina który się uśmiecha do mnie, ma jakiś plan. 
"BUM" walnęłam w piłkę a ona przeleciała nad siatką. Przyjął ją Chris i podał do Justina który przebił piłkę przez siatkę. Szybko podbiegłam pod siatkę gdy widziałam że tam piłka ma upaść i odbiłam ją do góry i upadłam na plecy, do piłki podbiegła Ola która przebiła teraz piłkę. Modliłam się żeby wpadła na boisko., 
-JESTTTTTTTTTTTTTT! -zaczęłyśmy się drzeć gdy zobaczyłyśmy że piła wpadła na boisko a żeby wypadła dzieliły nas tylko milimetry. 
-KUŹWA! -wydzierał się Chris. Ja spojrzałam na Justina który się uśmiechał. Podbiegłam do niego;
-Co się tak cieszysz? Będziesz latać nago. -powiedziałam. 
-A ty ze mną. -powiedział przekonany że to zrobię. 
-Że co? To wy przegraliście nie my! -powiedziałam i spojrzałam się na niego. 
-No co! Nie chcesz ze mną latać na golasa. Mówiłaś że nie chcesz żeby ktoś widział -chłopak spojrzał na swoje przyrodzenie a ja poszłam za nim. -Będziesz biegać w stroju i mnie zakrywać kochanie. 
-Ale to będzie nie fair. Masz od czegoś rączki! Zakryjesz się nimi. Ja Ci w niczym nie pomagam. 
-No dobra. -powiedział wyraźnie wkurzony. 
-Za to że wygrałam coś mi się należy. -uśmiechnęłam się. Chłopak złapał mnie za tyłek a ja podskoczyłam i nogi otoczyłam dookoła jego bioder. 
-A co chcesz za to? -zapytał. Jakby nie wiedział. 
-Nie gadaj tylko całuj baranie. -powiedziałam a on wbił się w moje usta i zaczął namiętnie całować jak nigdy. Chłopak zaczął powoli siadać a ja ciągle go trzymałam nogami i całowałam. 
Minęło chyba już z 5 minut a mi było tak dobrze ale jak zwykle musiał ktoś przerwać
-Dokończycie w nocy a teraz rozpalamy grilla! Jest 18! Justin musimy się nacieszyć jeszcze przez 6 godzin że mamy na sobie majtki. -niechętnie wstałam z chłopaka i podałam mu rękę, on złapał a ja pomogłam mu wstać. 
-Dokończymy później. -powiedział i musnął moje wargi po czym pobiegł do chłopaków którzy próbowali rozpalić tą maszynkę ale im nie wychodziło. 
Ja poszłam do dziewczyn które robiły jakieś sałatki i szykowały mięso;
-O wreszcie skończyliście. -zaczęły śmiać się dziewczyny,. Uśmiechnęłam się.
-W czym wam pomóc? -zapytałam,
-Dopraw mięso. -powiedziała Natalia która kroiła sałatę. 
-Okej. 

Gdy skończyłyśmy wszystko robić, chłopaki przyszli nam pomóc zabrać jedzenie. 
Grill był już uszykowany i wszystko wyglądało tak;




WIEM ŻE NUDNY ALE BRAK WENY:C
ZRÓBCIE COŚ MOŻE WENA PRZYJDZIE..

środa, 28 sierpnia 2013

ROZDZIAŁ 82

Wstałam i weszłam do oddzielnej łazienki.
Zaczęłam ścigać swoje wcześniejsze ubrania i założyłam. No właśnie! Założyłam na siebie sukienkę w kwiatki do połowy ud. Była bez ramiączek tylko miała taki wiecie jakby stanik biały a reszta to zwiewny materiał. 
Poczułam ulgę. 
-Hej. -usłyszałam i jednocześnie zobaczyłam szczery uśmiech Oli. -Trzymaj. -podała mi talerz z kurczakiem, ziemniakami, marchewką i groszkiem na ciepło. 
-Dzięki, jestem taka głodna. -powiedziałam, usiadłam i zaczęłam jeść.
-Wiesz że Justin nie jest zdenerwowany? -powiedziała a ja nie zwróciłam na to uwagi. -Chciał tylko wykorzystać to że się boisz. I myśli że jesteś w łazience zamknięta. -spojrzałam na nią i się uśmiechnęłam. 
-On chce mnie wykorzystać w łóżku. -dziewczyny zaczęły się śmiać. -Dzięki za sukienkę Nati. Jest na serio fajna. -odstawiłam talerz na stoliczek i usiadłam obok nich. 
-Ej! Szczerze mówiąc to wychodzimy? Jak coś to będę się wydzierać na Jusa i pomożecie mi. Hmm? -one pokiwały. 

Wyszłyśmy z ich pokoju Chaza i Ryana po czym skierowałyśmy się do kuchni odstawić talerze. 
-Właśnie! -wydarłam się i w tej chwili Justin mnie zobaczył. Zaczął iść w moją stronę, wyjęłam lody które kupiłam i łyżeczkę. 
Chłopak był na tyle blisko że uciec bym nie zdążyła;
-Cześć kochanie. Chcesz? -wepchnęłam mu lody do buzi ale nie trafiłam. -No osz cholera. -jeszcze raz i tym razem wycelowałam. Chłopak się uśmiechnął i zaczął kręcić głową. -Też Cię kocham. -przytuliłam się do niego, postawiłam lody i złapałam go za tyłek. On spojrzał się na mnie a ja na niego i delikatnie musnęłam jego wargi. 
-Czekoladowe... -powiedziałam i powtórzyłam czynność. -Justin i co z Mirabelką. Wiem że jest dla Ciebie bardzo ważna i że nie wybaczysz mi tego... -powiedziałam i wtuliłam się w jego tors. 
-Ona nie jest taka ważna jak ty. Da się do ubezpieczalni a i tak niedługo trzeba ją sprzedać lub odstawić na bok. Jesteś w ciąży teraz przyda się samochód terenowy na takiego grubaska jak ty. -zaczął się śmiać a ja skrzywiłam się. 
-Czyli Ci się nie podobam? Hmm to w tej bieliźnie mnie też nie zobaczysz. -oderwałam się od niego i podeszłam do dziewczyn które się śmiały. 
-Alee Rose... -chłopak przeciągnął. 
-Nie ma ale. Nie zobaczysz i koniec kropka. A miałam Ci powiedzieć że jest ona koronkowa taką jaką bardzooo i to bardzoo lubisz. -odwróciłam się i przybiłam z dziewczynami piątkę. -No właśnie Sandra! -podbiegłam do przyjaciółki która całowała się z Chrisem?
-Yyyy. Chyba o czymś nie wiem? -zapytałam się jej. Ona oderwała się od chłopaka. 
-No znów jesteśmy razem.. -powiedziała i się uśmiechnęła.
-Gartki. Chodź. -pociągnęłam ją za rękę a ona przeleciała dosłownie przez łóżko.

Pokierowałyśmy się do wielkich drzwi a ja powiedziałam do Justina który przytulił mnie od tyłu.
-Idziemy na spacer misiu. -pocałowałam go w nos i pobiegłam do dziewczyn. 
-Tylko się nie zgub. -mrugnął oczkiem a ja przez to że na niego się spojrzałam pierdolnęłam o lampę i upadłam i nie wiem czemu ale nie mogłam wstać. 
Justin po sekundzie był przy mnie. 
-Dobrze że upadałaś na tyłek. Boli Cię coś? -zapytał. 
-No nie wiem... Przywaliłam w lampę głową więc boli mnie głowa? Upadłam na tyłek więc boli mnie tyłek? -spojrzałam na dziewczyny. -Idźcie beze mnie ja muszę się położyć znów. -wysyczałam i powoli wstałam. 
-Na pewno? -zapytała Sandra. 
-Tak, musicie się poznać. -dziewczyny pokiwały i poszły. 
-Chodź pomogę Ci. -powiedział Justin ale ja to olałam szłam i jęczałam dalej. -No przecież mówię Ci że Ci pomogę! -wziął mnie na ręce i niósł do domu. 
-To przez Ciebie mnie bolą pośladki i będę miała guza wielkości arbuza na bani. -powiedziałam. 
-Niby czemu przeze mnie? -zapytał.
-Bo to ty się tak bosko uśmiechasz że nie mogę oderwać od Ciebie spojrzenia? -uśmiechnął się znów. Poczułam przyjemne ciarki. -Przestań to robić! -powiedziałam i zaczęłam się śmiać.
-Nie bo może kiedyś mi ulegniesz. -poruszał zabawnie brwiami. 
-To już nie było śmieszne Justinie Bieberze, puść mnie! -zeskoczyłam z jego rąk i podbiegłam do Chrisa i wskoczyłam na niego okrakiem. 

-Nadal nie wiem który z was zostanie chrzestnym moim dzieci. -teraz bardziej siedziałam mu na kolanach a on mi masował plecy. Zawsze to robi gdy jestem na kogoś zła, wtedy ta cała adrenalina ze mnie schodzi. 
-To już twoja decyzja. -powiedział Eric. 
-Ej musimy poszukać Ci jakąś laskę! -spojrzałam na niego. 
-Po co? Będzie cały czas jęczała i mówiła co by to nie chciała. Mam Ciebie i Sandrę w domu i was muszę utrzymywać. -zrobiłam minkę na pieska. 
-Kochany jesteś. -wstałam, podeszłam do niego i przytuliłam. -Jak ja się cieszę że was mam chłopcy. Chodźcie musimy się przytulić! -każdy podszedł i się przytulił. 
-A co to za orgia beze mnie? -powiedział Justin. 
-Justin! Co jest z Tobą!? Jak Ci się tak chce ruchać to idź z rąsią się pobaw a nie. Mnie już twoje żarciki nie śmieszą. -zrobiłam naburmuszoną minę i poszłam na balkon a za mną Eric. 

-Nie wiem o co mu chodzi... -powiedziałam i zaczęłam bawić się piłką do gry w siatkę. -Jak ja dawno w siatę nie grałam. -powiedziałam i podrzuciłam piłkę. 
-To chodź pójdziemy zagrać na zespoły. Chłopaki na dziewczyny. Co ty na to? 
-A mamy wszystko? 
-Piłka, siatka, dobrzy zawodnicy? Wszystko jest! -pociągnął mnie za rękę. 
Weszliśmy do domu i akurat były już dziewczyny;
-EJ LUDZISKA! GRAMY W SIATKĘ! DZIEWCZYNY NA CHŁOPAKÓW. ZAKŁADAJCIE BIKINI I LECIMY GRAĆ! ROSE WYMYŚLA KARĘ DLA PRZEGRANYCH. -każdy się spojrzał na mnie. 
-Wiem... -zrobiłam dziką minę. -Zespół który przegra dziś o 00,00 wbiega na golasa do jeziora i musi tam siedzieć aż wygrany im nie rozkaże wyjść. -każdy otworzył mordki. 
-Spoko mi to pasuje i tak z dziewczynami wygramy. -powiedziała Sandra. 
-No właśnie wygramy. -dowaliła Ola. 
-Mhmmm! Dziewczyny górą! -dokończyła Natalia. 
-Za piętnaście minut przy siatce. -powiedziałam i szybko z dziewczynami wbiegłam na górę. 
No niby miałam wbiec na górę ale ktoś złapał mnie za rękę i wtulił w siebie;
-Przepraszam. -wyszeptał mój mężczyzna.
-To ja przepraszam, źle wszystko odbieram, nie wiem czemu... -spojrzałam na niego a on się uśmiechnął.
-Kochasz mnie? -zapytał. Jakie głupie pytanie. 
-Nie. -zaczęłam się droczyć. 
-Szkoda... -udawał że zaraz się popłacze. 
-Idziesz Rose? -usłyszałam jak ktoś mnie woła. 
-Już, już ! -dokrzyczałam. Spojrzałam na chłopaka. -Kocham Cię głuptasie ty mój... -musnęłam pare razy jego usta i oblizałam dolną wargę. -Ja idę. -pokazałam palcem na schody. Chłopak pokiwał i znów mnie do siebie przyciągnął. Namiętnie pocałował moje usta i puścił. 
-Leć kicia. Nie pozwolę żebyśmy wygrali. Nikt oprócz mnie nie może zobaczyć Ciebie nago. -mrugnął mi. 
-Ani nikt Jerrego. -pokazałam na jego krocze. 
-Leć bo dziewczyny czekają. -klepnął mnie po tyłku a ja pobiegłam po schodach na górę.


RESZTA JUTRO :)

Mam do was pytanie. Czy jak ta opowieść się skończy będziecie czytać inną? Bo mam już pomysł i chcę wiedzieć czy jak bym zaczęła nowe opowiadanie czy to by miało jakikolwiek sens.

ROZDZIAŁ 81

BARDZO WAS PRZEPRASZAM ŻE WCZORAJ CZEKALIŚCIE NA NOWY ROZDZIAŁ ALE JA SAMA BYŁAM PEWNA ŻE GO DODAŁAM A OKAZAŁO SIĘ ŻE WCZORAJ BYŁO COŚ Z BLOGGEREM I ROZDZIAŁ SIĘ ZAPISAŁ A NIE DODAŁ. DZIŚ DODAM NA PEWNO 2 ROZDZIAŁY. PRZEPRASZAM JESZCZE RAZ.

-Wiecie bo ja kupiłam wielkiego kurczaka bo chciałam zrobić rodzinną ucztę. Nie znamy jeszcze dobrze z dziewczynami i no wiecie. -oni zaczęli się śmiać. Nie wiedząc o co chodzi, wstałam i poszłam po reklamówki. -A tu kupiłam ciuszki dla naszych chłopców lub dziewczynek. -podałam im reklamówki. -I bieliznę. -podałam Justinowi a on się uśmiechnął. -Dobra ja idę coś zjeść i się przebrać. Wiecie od 5 latałam po sklepach. -oni znów zaczęli się śmiać a z czego to ja nie wiem. Pocałowałam Justina w policzek i poszłam do pokoju i ubrałam to; 



Szybko wyszłam z niego i kierowałam się do kuchni by wypakować to co kupiłam dziś.  
Zaczęłam wykładać zakupy do szafek i poczułam jak ktoś kładzie rękę na moich pośladkach, momentalnie się odwróciłam i nie wiem komu ale walnęłam porządnego płaskiego w twarz. 
-Ała... -zobaczyłam Justina z ręką na policzku. -To bolało. -powiedział, udając smutnego. 
-Jezu przepraszam, nie spodziewałam się że ktoś tak po prostu dotknie mój tyłek. 
-Wieeeem. -musnął moje usta. -Wiesz jak się martwiłem. Masz mnie zawsze budzić jak będziesz chciała gdzieś jechać a nie zostawiasz mnie tak samego, nie odbierasz telefonu ani nic. A jeszcze moje auto! Zabrałaś mi auto! -powiedział głośniejszym tonem. 
-No właśnie autoo.... -powiedziałam bardzo cicho. 
-Coś jest nie tak? -zapytał podnosząc mój podbródek do góry.
-Justin kochasz mnie? -pokiwał głową na "tak". -Wybaczysz mi wszystko? -chwile zastanowienia i nów pokiwał głowa na "tak". 
-No bo ja wczoraj jak wyjeżdżałam to ja walnęłam w śmietnik i jest wielkie wgniecenie z tyłu auta. -powiedziałam szybko. -nie zdążyłam nic powiedzieć bo chłopaka już obok mnie nie było tylko stał obok auta i darł się "MOJA MIRABELKA!". 

Wyszłam przed dom i co mogłam robić? Śmiałam się. 
-Ty! -chłopak pokazał na mnie. -Masz przerąbane. -jego mina wyglądała na bardzo wkurzoną. 
-Upsss. -ściągnęłam te buty na tej wielkiej podeszwie i wbiegłam do domu. 
Szybko pobiegłam do pokoju Ryana gdzie zapewne siedzi Natalia;
-Kryjcie mnie! Udawajcie że się bzykacie! 
-A co się stało? -zapytał Ryan. 
-Rozwaliłam mu auto. 
-O kuźwa będzie źle. -zaczął się śmiać, szybkim krokiem podszedł do drzwi i nałożył na nie "nie wchodzić! sprawy łóżkowe!" i zamknął je na kluczyk. 
-To co teraz będzie? -zapytała Natalia. 
-No najlepiej jakby się uspokoił a jak ktoś będzie przechodził to krzycz jakbyś miała orgazm, -powiedziałam przez śmiech. 
-To mi się będzie podobać.. -powiedział Rycan do Natalii a ona walnęła go w krocze on szybko powiedział;
-Mój pingiel. -na co ja wybuchnęłam cichym śmiechem.
-Ktoś idzie! -powiedział Ryan. Natalia zaczęła wydawać z siebie dźwięki zadowolenia a przyjaciel skakał po łóżku jak wariat. 

*2 GODZINY PÓŹNIEJ*

-Ryan ty już idź z pokoju bo ile można się dymać? -powiedziała Natalia.
-Ty wiesz ile. -i znów oberwał ale już nie w krocze tylko w ramię. -Dobra ja idę a wy tu siedźcie i gadajcie po cichu a jak coś powiem że śpisz. Oli powiem o co kaman i dam jej jedzenie dla was bo zapewne Rose jest strasznie głodna. Ona będzie udawać że zanosi to do siebie a pójdzie do was. 
-Jesteś wspaniały kotek. -powiedziała Natalia, złapała za koszulkę i namiętnie go pocałowała. 
Chłopak z pokoju wyszedł z uśmiechem na ryjcu. 
-Czasami mnie wkurza ale to tylko czasami a tak? Tak to jest strasznie kochany. -powiedziała patrząc na mnie. 
Zaczęłam się poprawiać i ogólnie było mi w tym stroju nie wygodnie. 
-Rose co Ci jest? -zapytała. 
-Ten strój jest taki nie wygodny... -powiedziałam i znów powtórzyłam tamtą czynność. 
Dziewczyna wstała z miejsca i wyjęła coś z szafy. 
-Zakładaj! -rzuciła do mnie. 
-A kogo to? 
-Nie gadaj a zakładaj. -hahahah zaczęłam się śmiać ale kontrolowaną tonacją (?).

Wstałam i weszłam do oddzielnej łazienki.
Zaczęłam ścigać swoje wcześniejsze ubrania i założyłam. No właśnie! Założyłam na siebie sukienkę w kwiatki do połowy ud. Była bez ramiączek tylko miała taki wiecie jakby stanik biały a reszta to zwiewny materiał. 
Poczułam ulgę....


IDĘ SIĘ MYĆ I JAK TO ZROBIĘ NAPISZĘ NASTĘPNY. 
TEN JAK WIECIE MIAŁAM W KOPIACH ROBOCZYCH WIĘC...

wtorek, 27 sierpnia 2013

ROZDZIAŁ 80

*OCZAMI JUSTINA*

Obudziłem się rano. Rose przy mnie już nie było, ale lała się woda w łazience więc myślałem że to ona. 
Żwawym krokiem podreptałem do szafy i wyjąłem ubrania na dziś. Wyjąłem ten zestaw i zacząłem się ubierać. 
Gdy byłem już gotowy to usiadłem na łóżku i czekałem na Rose. 
Drzwi od łazienki się otworzyły a z nich? Z nich wyszedł Chris;
-Co ty kurwa tam robiłeś? Gdzie Rose? -zapytałem.
-Dziewczyny zajęły łazienki a ja potrzebowałem prysznica. Właśnie sam nie wiem gdzie ona jest. Jest 8 może poszła się przejść czy coś? -powiedział.
-Nie wiem. Zadzwonię do niej. -powiedziałem i wyjąłem komórkę z kieszeni. 
Pierwszy sygnał i nic a później "Heej, najwidoczniej nie mogę odebrać lub mój telefon szwankuje. Postaram się oddzwonić jak najszybciej. Nie martw się. Papapa pozdrawiam Rose... (chwila przerwy) KOCHAM CIĘ JUSTIN!" taaa jej sekretarka. 
-Kuźwa nie odbiera. Dobra Chris koniec tych numerów mnie to nie bawi. Gdzie jest Rose?-zapytałem już wkurzony. 
-Stary ale ja na serio nie wiem. Chodź przejedziemy się po okolicy i zobaczymy czy nie ma jej gdzieś tu. -powiedział i założył szybko swoją bluzkę. 
-Spoko.. -miałem zamiar zabrać kluczyki z małej szafeczki ale ich tam nie było. -Widziałeś gdzie są moje kluczyki od auta? -spytałem przyjaciela. 
-Może zostawiłeś w środku auta? -spojrzał na mnie. 
-Możliwe. Chodź na pewno są tam. -byłem już pewien że je tam zostawiłem. 

Schodziliśmy na dół, wziąłem jeszcze jabłko z miski i wyszedłem. 
-Stary gdzie twoje auto?
-KURWA! GDZIE MOJA MIRABELKA! -zacząłem się drzeć jak przygłup (Mirabelka- auto Jusa. Nazwał je tak. Traktuje je jak swoje dziecko). Podbiegłem do miejsca gdzie jeszcze wczoraj ją zaparkowałem i jak idiota zacząłem szukać. 
-Ej stary teraz nie jest ważne auto ale gdzie jest twoja kobieta w ciąży.. -teraz dopiero mi się przypomniało. 
-Dzwonimy na policję. -powiedziałem pewny tego co mówię. -Nie patrz się tak na mnie. Nie ma mojego auta, jej, nie odbiera telefonu. Nie wiadomo co się z nią dzieje! -powiedziałem zły na przyjaciela który przez chwilę się ze mnie nabijał ale gdy to powiedziałem uświadomił sobie że jest to poważne. 
-Dobra stary to ja zadzwonię po gliny a ty idź zjedz normalne śniadanie i się tak nie denerwuj , to jest Rose ona się z nikim nie cyka. -ja pokiwałem i pobiegłem do domu. 

*OCZAMI ROSE*

Hmm telefon mi padł gdy szukałam różnych przepisów. Chciałam zrobić taką rodzinną ucztę, wiecie nie znamy się jeszcze za dobrze z dziewczynami a takie coś by było najlepsze. 
Wszystko już kupiłam i pomyślałam że fajnie było by pójść na jakieś lody a te zostawić na później i na zakupy. Tu jest takie wielkie centrum że nie wytrzymam jak tam pójdę. Dobrze by było gdybym już zaczęła patrzeć za różnymi wózkami. Chcę żeby moje dzieci miały jak najlepiej. 
Zakupy wpakowałam do bagażnika i poszłam na piechotę do lodziarni która była obok. 

*OCZAMI JUSTINA- w tym samym czasie*

-Panie władzo ale ja nie wiem gdzie ona mogła pojechać! I czy w ogóle gdzieś pojechać! Ona nawet prawa jazdy chyba nie ma? Albo ma? Ma? -spojrzałem na Erica on pokiwał na to że ma. -Ale by mi powiedziała! Niech pan zrozumie że ona jest dla mnie najważniejsza! Jeszcze jest w ciąży. 
-Dobrze, spokojnie. Zaczniemy śledztwo już zaraz. Ale potrzebny nam jest opis pani Rose. -spojrzał na mnie. 
-Ma długie piękne brązowe włosy, jej oczy są też brązowe i doprowadzają że ciało przechodzą ciarki. -zamknąłem teraz swoje oczy i wyobrażałem sobie ją. -Ma takie piękne rysy twarzy, delikatne i pełne czerwone usta, ma brzuszek w którym są teraz moje jeszcze nie narodzone dzieci ale i tam jest najładniejsza. Jest ode mnie niższa o pół głowy ale to jest słodkie gdy muszę kucnąć żeby dać jej buziaka lub gdy ona musi stanąć na palcach by mi go dać... Jej włosy pachną taką nutką wanilii. Ma malutkie i chudziutkie nóżki i wygląda tak śmiesznie z tym brzuszkiem- uśmiechnąłem się sam do siebie ale cały czas miałem zamknięte oczy. -Jej głos... Och jak powie słowo to mam takie przyjemne dreszcze, jej uśmiech doprowadza do szaleństwa... -otworzyłem teraz oczy i uniosłem głowę do góry tak że patrzałem w sufit -Rozumie mnie pan? -spojrzałam na niego a on? Nie tylko ona ale inni patrzyli się na mnie jak na jakiś obrazek. Dziewczyny płakały? -Powiedziałem coś nie tak? -spojrzałem na nich. 
-Nie,znajdziemy ją jak najszybciej. Nie martw się. -wstał i poklepał mnie po ramieniu. 

*OCZAMI ROSE*

Dobra wracam właśnie do domu bo przecież jest już 11 a jak Justin się obudzi to lepiej żebym była przy nim,
Byłam właśnie obok domu. Zobaczyłam radiowozy. Strasznie się przestraszyłam. Zaparkowałam auto przed drzwiami i wyjęłam jak najszybciej wszystkie torby i wbiegłam po schodach;
-Co się stało! Coś z Justinem? -powiedziałam z łzami w oczach. Spojrzałam na salon a tam siedziała cała moja rodzinka i Justin? Justin stał z łzami w oczach. -Kociaku co z tobą? Czemu już nie śpisz? -usłyszałam jak to zawsze śmiechy przyjaciół, podbiegłam do niego, rzucając wszystkie torby i tuląc go. -Co się stało? -zapytałam, głaszcząc go po policzku. Stał tak i tulił mnie i płakał. Oderwałam się od niego. -Powie mi ktoś o co tu chodzi? Ktoś umarł? -zapytałam przyjaciół. Oni też nie odpowiadali. 
Dzień dobry. -podał mi rękę gliniarz, ja zrobiłam to co on i uścisnęłam. -Ma pani wspaniałego chłopaka i niech pani dba o niego i więcej tak nie ucieka bez telefonu. -spojrzałam pytająco na Justina który nadal gapił się na mnie ze łzami w oczach. -A ty. -spojrzał na Justina. -Jej opis był wspaniały. Trzymam kciuki za was. -wziął jakiś notes i razem z innymi policjantami wyszli. 
Usiadłam na kanapę, myśląc. Czy ja zrobiłam coś nie tak? Jest cisza a ja tego nie lubię. Hmmm;
-Wiecie bo ja kupiłam wielkiego kurczaka bo chciałam zrobić rodzinną ucztę. Nie znamy jeszcze dobrze z dziewczynami i no wiecie. -oni zaczęli się śmiać. Nie wiedząc o co chodzi, wstałam i poszłam po reklamówki. -A tu kupiłam ciuszki dla naszych chłopców lub dziewczynek. -podałam im reklamówki. -I bieliznę. -podałam Justinowi a on się uśmiechnął. -Dobra ja idę coś zjeść i się przebrać. Wiecie od 5 latałam po sklepach. -oni znów zaczęli się śmiać a z czego to ja nie wiem. Pocałowałam Justina w policzek i poszłam do pokoju i ubrałam to; 



Szybko wyszłam z niego i kierowałam się do kuchni by wypakować to co kupiłam dziś.  
Zaczęłam wykładać zakupy do szafek i poczułam..

DODAM ZARAZ 81 BO WCZORAJ NIE PISAŁAM :)
ALE NAJPIERW MUSZĘ GO UŁOŻYĆ I NAPISAĆ WIĘC BĘDZIE OKOŁO 15,30 :> 
BĘDZIECIE CZEKAĆ?

niedziela, 25 sierpnia 2013

ROZDZIAŁ 79

-O nie, nie. -powiedział, nie wiedziałam o co chodzi. -CHŁOPAKI! -zawołał a do pokoju wbiegli Ryan i Chaz. -No to bierzemy. -Justin wziął mnie na ręce, Chaz Olę a Ryan Natalię. Wszystkie zaczęłyśmy piszczeć gdy zobaczyłam że kierują się ku wody. 
-Ja Justin rezygnuję jednak z wody. Źle się czuję... -zaczęłam kłamać. 
-Spokojnie kochanie przecież nic Ci nie zrobię. -powiedział i musnął moje usta. -puścił mnie w miejscu gdzie woda sięgała mi tylko do kostek. Dałam mu za to buziaka bo wiedziałam że mógł zrobić coś więcej, chłopaki jednak nie szczędzili dziewczyn i wrzucili je całe do wody. Na samym początku zaczęły się wydzierać ale po chwili zaczęły ich topić. Chłopaki jak to chłopaki przegrywali. 
-Idziesz pływać. -Justin przytulił mnie od tyłu. 
-Nom mogę iść. -wyrwałam się z uścisków i zdjęłam koszulę. -Chodź. -złapałam go za rękę i weszliśmy powoli dalej. 

Puściłam jego dłoń i zaczęłam płynąć jeszcze dalej. 
-Rose gdzie odpływasz? -uśmiechnął się szyderczo.
-Sama nie wiem, jak najdalej od Ciebie. -pokazałam język. Chłopak zaczął za mną pływać. 
Gonił mnie już chyba z godzinę a ja powoli się zaczęłam męczyć. Stanęłam w miejscu ale że to był środek jeziora to musiałam nadal ruszać nogami;
-Justin źle się czuję. -udawałam. Chłopak strasznie szybko do mnie podpłyną. 
-Wskakuj na plecy. -powiedział a ja zrobiłam to co mi kazał. 
-Dziękuję. -pocałowałam go we włosy. 
-Wszystko dla Ciebie. -powiedział i płyną już do brzegu. 

*OCZAMI JUSTINA*

Ale się wystraszyłem. Szybko płynąłem do brzegu, dziewczyna już się nie odzywała. 
Wychodziłem z wody a ona tak jak się trzymała to tak była;
-Chyba zasnęła. -powiedziała Ola. Ja przechyliłem głowę i zobaczyłem jak Rose sobie śpi na mnie. 
-Moje kochanie. -pocałowałem ją w czoło a każdy zaczął gadać jacy my to słodcy jesteśmy! Nawet Chris! Uśmiechnąłem się do nich- Ja idę położyć się z moją księżniczką, tak żeby się nie obudziła. -oni pokiwali głowa a ja poszedłem do naszego pokoju. 
Właśnie wchodziłem po schodach i zacząłem czuć jak dziewczyna się rusza;
-Śpij kochanie, śpi.-powiedziałem ale ona chyba nie miała zamiaru tego robić. 
-Muszę się przebrać. Pojedziemy do miasta? Ja chcę lodów! -zaczęła mówić a ja? A ja mogłem tylko się z niej śmiać. 
-Pojedziemy.. Pojedziemy.. -znów zasnęła. 
Byłem już w naszym pokoju. Położyłem swoją ukochaną na łóżku a obok ja sam się położyłem. Ona otworzyła oczy i przysunęła się do mnie jak najbliżej;
-Kocham Cię Justin. -wyszeptała a po chwili jej powieki znów się zamknęły., 
-Ja Ciebie też. -pocałowałem ją delikatnie w jej pełne czerwone usta i pozwoliłem żeby Morfeusz zabrał mnie do siebie. 

*OCZAMI ROSE*

Obudziłam się i było już strasznie ciemno. Spojrzałam w bok a tam Justin który słodko śpi. Nie chciałam go budzić więc postanowiłam szybko się ubrać i pojechać do jakiegoś marketu po lody! Lody czekoladowe... Mmm. 
Wyrwałam się z uścisków chłopaka i podeszłam do szafy w której już były nasze ubrania. 
Wzięłam ten zestaw;
i szybko się ubrała. Z szafki wyjęłam kluczyki od auta Justina i wyszłam z pokoju. W progu spojrzałam jeszcze na ojca swoich dzieci i pomyślałam "nasze dzieci będą miały wspaniałego ojca" po czym szybko wyszłam. 
Zeszłam po schodach i zobaczyłam czy nikogo nie ma na dole. Nikogo nie było. Podeszłam do wielkich beżowych drzwi po czym po cichu je otworzyłam. 
Wyszłam z domu, szybkim krokiem doszłam do auta. Otworzyłam go i odpaliłam. Włączyłam GPS w moim iPhonie. 
Umiałam jeździć autem ale nigdy nie robiłam to autem Justina. Gdy wycofywałam walnęłam lekko o śmietnik;
-Cholera. Jak kocha to wybaczy... Chociaż to jego auto on je kocha jak swoje dzieci. Upsss. -zrobiłam krzywą minę i szybko odjechałam z parkingu. 
Zaczęłam kierować się tam gdzie mówił mi jakiś koleś w telefonie. 

Jechałam już chyba z 30 minut i co? I dojechałam wreszcie! 
Zaparkowałam auto i szybko wbiegłam fo wielkiego super marketu. Jak to musiało wyglądać. HAHAHAHAAHAHAH!
Podbiegłam do wielkich lodówek i zaczęłam szukać moich ulubionych lodów czekoladowych. 
-Mam. -powiedziałam sama do siebie i wyjęłam pół litrowe lody. -Może zrobię jeszcze zakupy do domu? -pomyślałam. 
Zaczęłam chodzić po sklepie i kupować co popadnie. 

*OCZAMI JUSTINA*

Obudziłem się rano. Rose przy mnie już nie było, ale lała się woda w łazience więc myślałem że to ona. 
Żwawym krokiem podreptałem do szafy i wyjąłem ubrania na dziś. Wyjąłem ten zestaw i zacząłem się ubierać. 
Gdy byłem już gotowy to usiadłem na łóżku i czekałem na Rose. 
Drzwi od łazienki się otworzyły a z nich? Z nich.....

sobota, 24 sierpnia 2013

ROZDZIAŁ 78

-Wyszedł Drew i Alfredo lub Jazzmyn i Pattie. -powiedział a ja już płakałam ze śmiechu na podłodze. -Kochanie bo je uszkodzisz. -podniósł mnie, spojrzał na mnie tym swoim boskim spojrzeniem a ja zamarłam. Wbiłam się namiętnie w jego usta. Chłopak usiadł na łóżku i chciał juz rozpinać mój stanik (byłam w bieliźnie, butach i szortach) ale odeszłam od niego, mrugnęłam oczkiem i zaczęłam ubierać bluzkę. 
-Oj kochanie, chcesz żeby Jerry zwariował. -powiedział a ja wzięłam do ręki aparat. 
-Chodź! -wzięłam go za rękę i poszliśmy na balkon. -Nie mamy jeszcze tu zdjęcia! -wbiłam się w jego usta i zaczęłam robić zdjęcia. Gdy się oderwaliśmy zaczęliśmy tworzyć różne inne miny. 
-Dobra ostatnie będzie najpiękniejsze. -chłopak kazał mi usiąść na krześle i poszedł po Chrisa. 
-Dobra pozujcie. -przyjaciel zaczął się śmiać. 
Justin uklęknął po jednej stronie obok mnie i pocałował mój brzuch z której przed chwilą zdjął koszulkę, ja spojrzałam na niego i się uśmiechnęłam a zdjęcie było już zrobione. Justin nadal nie przestawał całować mojego brzucha. Wzięłam w dłonie jego twarz i skierowałam tak żeby patrzał na mnie. Na jego buzi znajdował się taki wielki szczery uśmiech. 

Wzięłam aparat od przyjaciela i zobaczyłam zdjęcie;
-I jak? -zapytał Justin a mi łzy zaczęły lecieć. Te zdjęcie było takie słodkie.
-Spójrz sam. -powiedziałam i podałam mu aparat. Chłopak wziął i otworzył twarz. 
-To zdjęcie będzie wisiało u nas w sypialni kochanie. -mówił do mnie a patrzył się na aparat i się ciągle uśmiechał. -Nie mogę uwierzyć że jestem w ciąży. -powiedział a ja z Chrisem wybuchnęliśmy głośnym śmiechem. -No co? -spojrzał na mnie. 
-Ty jesteś w ciąży? -zapytałam i znów zaczęłam się śmiać gdy zobaczyłam jego minę. 
-To znaczy ty jesteś w ciąży ale przeze mnie. -wyszczerzył się. 
-Tak przez te próbowanie. -Chris spojrzał na nas pytająco a ja znów zaczęłam się śmiać jak debil.
-Dobra wolę nie wnikać. -powiedział i usiadł. 
-Wiecie co ja idę popływać. -powiedziałam i wstałam. 
-O to ja idę z tobą i moimi chrześniakami. -dowalił Chris. 
-Coo!? Pływać? A czytałaś czy możesz? Może coś się stać z łożyskiem czy coś!? -zaczął gadanie Justin. 
-To idź Chris ubierać się w strój, ja zaraz dojdę. -uśmiechnęłam się i uklęknęłam przy walizce. 
Wyciągnęłam z niej to;


I poszłam do łazienki się ubrać. Założyłam kostium, buty i okulary a koszulę zostawiłam rozpiętą. Włosy spięłam w wysoką kitkę a rzęsy pomalowałam wodoodpornym tuszem. 
Wyszłam z łazienki a na łóżku leżał Justin;
-Kochanie przecież gadaliśmy o tym. Czy ty nie przesadzasz? Wiem że chcesz jak najlepiej ale nie pokazuj tego w taki sposób że nie powinnam, nie mogę. Chodź ze mną się kąpać. Jeżeli się źle poczuję to wyjdę. Uwierz mi. -spojrzałam na chłopaka a on się podniósł i teraz opierał się łokciami. 
-No dobraaa. -przedłużył ostatnie słowo i wstał. Złapał mnie za rękę i wyszliśmy z pokoju. 
-A Justin mamy piłkę do siatki? -zapytałam gdy schodziliśmy po schodach. 
-Ja nie brałem ale chyba Ola brała. -no właśnie muszę się z nimi poznać. 
-Idź do Chrisa a ja zaraz wracam. 

Ola z Natalką miały razem pokój więc postanowiłam iść do nich i je trochę poznać. 
Zapukałam do drzwi i po chwili usłyszałam "Proszę" więc na znak weszłam. 
-Cześć chciałam was poznać, jednak jesteśmy razem na wakacjach i no pomyślałam.... -nie dokończyłam bo blondynka mi przerwała. 
-Własnie chciałyśmy iść po Ciebie, Chaz i Ryan nam dużo o was mówili. -uśmiechnęły się. 
-Chyab dobrych rzeczy? -zaczęłam się śmiać. 
-Nooom! -wydarły się. 

Przedstawiłyśmy się i jakoś zaczęłyśmy gadać. Są na serio fajne. 
Usłyszałyśmy pukanie do drzwi, szybko wydarłyśmy się razem "PROSZĘ!" i znów zaczęłyśmy śmiać. 
-Kochanie ile mam na Ciebie czekać. -do pokoju wszedł cały mokry Justin. 
-Jezu jak ty wyglądasz! -podbiegłam do niego i zaczęłam wycierać go moim ręcznikiem. 
-O nie, nie. -powiedział, nie wiedziałam o co chodzi. -CHŁOPAKI! -zawołał a do pokoju wbiegli Ryan i Chaz. -No to bierzemy. -Justin wziął mnie na ręce, Chaz Olę a Ryan Natalię. Wszystkie zaczęłyśmy piszczeć gdy zobaczyłam że kierują się ku wody. 
-Ja Justin rezygnuję jednak z wody. Źle się czuję... -zaczęłam kłamać. 
-Spokojnie kochanie przecież nic Ci nie zrobię. -powiedział i musnął moje usta. -puścił mnie w miejscu gdzie woda sięgała mi tylko do kostek. Dałam mu za to buziaka bo wiedziałam że mógł zrobić coś więcej, chłopaki jednak nie szczędzili dziewczyn i wrzucili je całe do wody. Na samym początku zaczęły się wydzierać ale po chwili zaczęły ich topić. Chłopaki jak to chłopaki przegrywali. 
-Idziesz pływać. -Justin przytulił mnie od tyłu. 
-Nom mogę iść. -wyrwałam się z uścisków i zdjęłam koszulę. -Chodź. -złapałam go za rękę i weszliśmy powoli dalej. 


I JAK? KOMENTARZE MILE WIDZIANE :)

piątek, 23 sierpnia 2013

ROZDZIAŁ 77 -dużo obrazków.

-Nie głupolu, dawał mi te okulary. Płakałam a że nie chciałam Ci się tak pokazywać bo chociaż gdy jestem ładnie ubrana, pomalowana to można jeszcze na mnie spojrzeć nieraz a teraz wyglądam jak potwór. Dawaj je. -wyrwałam mu je z dłoni i zaczęłam się śmiać. 
-Mój potwór. -chłopak zdjął mi znów okulary. 
-Justin daj. -powiedziałam szybko i wyciągnęłam rękę. -on mnie w nią pocałował. Chris z Sandrą zaczęli się śmiać. -No daj. -powiedziałam jeszcze raz. A chłopak pokiwał przecząco głowa. -Ale... 
-Nie ma ale, jesteś najśliczniejszą dziewczyną na świecie, moją dziewczyną i ja chcę patrzeć się na twoje oczy i nie będziesz siedziała w okularach. Siedź a nie gadasz. -pocałował mnie w nos i odpalił silnik, ja założyłam ręce na klatkę piersiową i włączyłam radio. 

Minęła już godzina a ja robiłam się już śpiąca;
-Justin ile jeszcze przed nami? -zapytałam chłopaka i zakryłam buzię ręką po czym ziewnęłam. 
-Oj kochanie przed nami jeszcze dobre pięć godzin jazdy a jak będą korki to możliwe że siedem. 
-Kuźwa gdzie wy mnie wywozicie? Za granicę. Mieliśmy jechać na domki nad jezioro a nie... -powiedziałam zbulwersowana. 
-Może i nie będą to domki bo będzie domek ale jak już dojedziemy to będziesz się cieszyć że pokonaliśmy tyle kilometrów skarbie. -uśmiechnął się do mnie. 
-No tak jak to pan Bieber i moi inni przyjaciele nie umieją wypożyczyć parę domków i podzielić się na 2 lub 3 osoby bo muszą mieć jak w hotelu, telewizor, internet... To miał być tydzień odpoczynku.. Telefony miały nam posłużyć tylko po to by zamawiać jedzenie, laptopy do włączania filmów gdy będzie padać. Całe życie musiałam zapracować na coś, ekskluzywne hotele, piękne domy czy wyjazdy na Hawaje? Gdzie tam. Jechaliśmy z Marią i całym Domem Dziecka pod domki lub namioty. Wtedy to była zabawa nawet pindziary miały na to wszytsko wysrane. Robiliśmy ognisko i się świetnie bawiliśmy, śpiewaliśmy piosenki, tańczyliśmy i kąpaliśmy się. Nie było żadnych telefonów, kosmetyków, laptopów, telewizorów i jeszcze nie wiem co tam zabraliście. Mieliśmy siebie i to nam wystarczyło. Więc jak Justin powiedział o wyjeździe nad jezioro to mi się przypomniały tamte lata, wam chyba każdy musi przynosić coś pod dupę, kupować co najdroższe i najlepsze. Mieliśmy pojechać i zobaczyć jakie to wszystko jest wspaniałe bez tych wszystkich rzeczy.. A jedziemy na chuj wie co.. -powiedziałam. Schyliłam się i wyjęłam małą poduszkę z plecaka. Nikt nic nie odpowiedział. -Obudźcie mnie jak będziemy na miejscu. -powiedziałam zrezygnowana. Po chwili zasnęłam. Poczułam jeszcze przez chwilę jak chłopak głaszcze mnie po policzku i mówi "Wiem, miało być inaczej ale boję się o nasze dzieci księżniczko" i od razu zrozumiałam czemu to robi.

Śniło mi się że nasze dzieci już się urodziły a my byliśmy szczęśliwą rodziną. Ale pewnego dnia to się zmieniło, Justin zaczął cały czas pracować i nie miał dla nas czasu. Jeździł na różne koncerty i wywiady, spotkania biznesowe. Gdy wracał było już późno i go nie widziałam. Pewnego dnia chciałam do niego zajść, pogadać z nim i zobaczyć jak śpiewa bo już dawno tego dla mnie nie robił. Weszłam do studia i zobaczyłam go uśmiechniętego, stał i tulił się z jakąś panienką. Zrozumiałam wtedy że ona mu daje to co ja nie mogę i bez słowa odeszłam.. Wtedy się obudziłam ale nie chciałam otwierać oczu. Zadawałam sobie pytania typu; Czy tak będzie? Czy kiedy urodzę Justin będzie przy mnie przez chwilę?  Nie chciałam tego. 
Powoli zaczęłam otwierać oczy;
-O akurat. Już jesteśmy. -powiedział Justin a ja spojrzałam w szybę.
Zobaczyłam piękny domek, piękne jezioro ale nie byłam zachwycona. Czy ze mną jest coś nie tak?



-I jak podoba Ci się? -zapytał i zaparkował auto na jakimś podjeździe. 
-Tak. -powiedziałam krótko, wymusiłam jeszcze sztuczny uśmiech żeby nie był smutny że mi się nie podoba. -Otworzyłam bagażnik i wyjęłam swoje torby. Zaczęłam iść w stronę drzwi gdy... No właśnie gdy mi wyrwano walizki. Był to Ryan i Chaz. 
-Nie możesz dźwigać. -powiedzieli i się do mnie uśmiechnęli. Zrezygnowana szłam do tych wielkich pięknych kremowych drzwi i je otworzyłam. 
Było ślicznie w środku ale nadal nic.. Nadal mi się nie podobało. Weszłam na górę i poczekałam na Justina który miał mi powiedzieć który pokój jest nasz. 
-Tu księżniczko. -powiedział i wskazał na wielkie drzwi, były największe z tych wszystkich. 
-Dobrze księciu. -zaśmiałam się i je otworzyłam. 
Pokój był piękny. Usiadłam na łóżko i podskoczyłam parę razu. 
-Wygodne. -powiedziałam i na nim się położyłam.


-Kochanie wiem że nie jest tak jak chciałaś ale musisz wiedzieć że chcę żeby było najbezpieczniej. Nei chcę żeby się stało coś dzieciom a co dopiero tobie. Wież że gdyby coś się stało to ja sam bym sobie coś zrobił. -usiadł obok mnie. -Jesteś taka dla mnie ważna. -pogłaskał po policzku.
-Ale Justin jeżeli ja teraz jestem w prawie 4 miesiącu ciąży to co to będzie gdy będę w tym 9. Za tydzień nie będziesz mi pozwalał spotykać się z koleżankami? Nie będę mogła wychodzić z domu? A może nawet z łóżka? Ciąża to nie choroba, to jest najpiękniejszy okres w życiu kobiety, chcę ją dobrze pamiętać a nie.. Przepraszam jeżeli Cię uraziłam ale musisz wiedzieć co o tym wszystkim myślę. -chłopak spojrzał się na mnie. 
-No dobrze pojedziemy jeszcze na domki i na ryby i na wszystko czego zapragniesz ale musisz wtedy na siebie uważać, chociaż wątpię że odejdę od Ciebie na krok. A teraz? Teraz bawmy się w tym pięknym domku który wynająłem z chłopakami tylko dla nas wszystkich. Dobrze? -zapytał. 

[teraz odtwórzcie sobie to i czytajcie :)
]

-Dobrze. -pokiwałam. Chłopak musnął moje wargi. -Ja się muszę przebrać bo nie chcę jakoś w tym chodzić. Więc idę do toalety. -chłopak spojrzał na mnie pytająco. 
-Wstydzisz się mnie? -zapytał a ja się zaczerwieniłam. 
-Już moje ciało nie wygląda jak kiedyś, chyba zauważyłeś. -powiedziałam i spojrzałam raz na niego raz na buty. 
-Ty się mnie wstydzisz!? -otworzył buzię. -No nie wierzę! -wyszedł na balkon i zaczął drzeć się w niebo głosy "MOJA KOCHANA ROSE MNIE SIĘ WSTYDZI!" słyszałam jeszcze jak inni się śmieją. 
-Justin! Justin! No chodź tu. -powiedziałam szybko i złapałam go za rękę i wrzuciłam do pokoju. -Głupku, a jak się teraz tobie nie spodobam? Już Cie na pewno nie kręcę jak kiedyś. -chłopak spojrzał na mnie w stylu "ty jesteś jakaś pojebana!", podszedł do mnie i przytulił. 
-Kobieto to chyba nie wiesz jak mnie kręcisz z tym brzuszkiem. -oblizał moją dolną wargę. -I to bardzo. -usiadł na łóżku. -No już! Rozbieraj się ! -zaczęłam się głośno śmiać. Wzięłam z walizki ubrania i tak jak chciał zaczęłam się rozbierać. -Wiesz chyba trzeba dziś te łózko wypróbować. -powiedział gdy byłam w samej bieliźnie. 
-Widzisz co wyszło przez twoje próbowanie. -powiedziałam i zaczęłam się znów głośno śmiać. 
-Wyszedł Drew i Alfredo lub Jazzmyn i Pattie. -powiedział a ja już płakałam ze śmiechu na podłodze. -Kochanie bo je uszkodzisz. -podniósł mnie, spojrzał na mnie tym swoim boskim spojrzeniem a ja zamarłam. Wbiłam się namiętnie w jego usta. Chłopak usiadł na łóżku i chciał juz rozpinać mój stanik (byłam w bieliźnie, butach i szortach) ale odeszłam od niego, mrugnęłam oczkiem i zaczęłam ubierać bluzkę. 
-Oj kochanie, chcesz żeby Jerry zwariował. -powiedział a ja wzięłam do ręki aparat. 
-Chodź! -wzięłam go za rękę i poszliśmy na balkon. -Nie mamy jeszcze tu zdjęcia! -wbiłam się w jego usta i zaczęłam robić zdjęcia. Gdy się oderwaliśmy zaczęliśmy tworzyć różne inne miny. 
-Dobra ostatnie będzie najpiękniejsze. -chłopak kazał mi usiąść na krześle i poszedł po Chrisa. 
-Dobra pozujcie. -przyjaciel zaczął się śmiać. 
Justin uklęknął po jednej stronie obok mnie i pocałował mój brzuch z której przed chwilą zdjął koszulkę, ja spojrzałam na niego i się uśmiechnęłam a zdjęcie było już zrobione. Justin nadal nie przestawał całować mojego brzucha. Wzięłam w dłonie jego twarz i skierowałam tak żeby patrzał na mnie. Na jego buzi znajdował się taki wielki szczery uśmiech. 

I JAK?