czwartek, 15 sierpnia 2013

ROZDZIAŁ 69

-Mi to tam pasuje. -dodał Justin.
-A tobie rybeczko? -skierowałem słowa do Chaza.
-Dobra. Ale jeżeli ty Justin zaczniesz zarywać do Rose i zepsujesz to co jest między nami to ja już nie będę taki grzeczny. Czaisz? -powiedział groźnie ale nie dziwię mu się.
-Dobra. Chcę żeby ona była szczęśliwa. Jeżeli ja nie mogłem dostarczyć jej tego szczęścia to jedyna osoba która może to zrobić to taka którą ona kocha. Kurwa pomieszałem. -znów każdy zaczął się śmiać.
-Chyba jesteście spoko. -powiedział Chaz do Chrisa i Justina.
-Wy chyba też. -dokończył Chris i zaczął szczelać śmieszne miny przez co znów każdy z nas zaczął się śmiać.

Gadaliśmy tak i gadaliśmy. Zacząłem gadać Chazowi gdy już trochę wypiliśmy że spierdoliłem wszystko i że ma się opiekować Rose bo to najlepsza kobieta na świecie.
Chłopaki musieli tez się zbierać a ja postanowiłem że wyjdę sobie na jakiś spacer.
Nie wcale Justin nie jesteś głupi. Godzina 1 w nocy a ty idziesz sobie tak po prostu na spacer.

Zacząłem iść tak jak chłopaki mnie pokierowali do parku. Myślałem jak to będzie... Chyba nikt nie chciałby patrzeć na to jak twoja była którą nadal kochasz jest szczęśliwa z innym a do tego ma z nim dziecko.
"SPIERDOLIŁEŚ" coś ciągle mówiło mi w głowie.
-Tak spierdoliłem. Ale co ja mam teraz zrobić? Nie zjebie jej związku żeby była ze mną... -mówiłem sam do siebie a ludzie którzy przechodzili obok mnie patrzyli się na mnie jak na debila.
"PRZECIEŻ NIE MUSISZ ROZWALAĆ JEJ ZWIĄZKU?! BĄDŹ PRZY NIEJ. ONA NADAL CIE KOCHA. ZROZUMIE ŻE TO TY JESTEŚ PISANY DLA NIEJ OD BOGA." -znów ten cholerny głos.
-To może mi pomóż i powiedz jej żeby ze mną pogadała?! -znów gadałem sam do siebie.
"SPÓJRZ PRZED SIEBIE BARANIE! ILE MAM CI JESZCZE POMAGAĆ! JUSTIN BARANIE OGARNIJ SIĘ."
-Babcia? -jezu to ona. Tylko ona umiała mnie tak wyzywać, chociaż mnie bardzo kochała. Odeszła jakieś 4 lata temu.
"JA WNUSIU MUSZE JUŻ LECIEĆ ALE PAMIĘTAJ ZAWSZE JESTEM PRZY TOBIE."

*OCZAMI ROSE*

Sandra jakieś 2 godziny temu mnie zostawiła a ja nadal nie chciałam wracać do domu. Siedziałam na ławce w parku i myślałam. O czym? Sama nie wiem. Raz o tym że zjadłabym sobie jakieś lody, po chwili kapustę kiszoną a za chwilę pytałam się sama siebie czy nie wmawiam sobie że kocham Chaza tylko żeby zapomnieć o Justinie. No właśnie Justin. Może to jakiś znak że to właśnie on jest dla mnie wybrany tam u góry? Sama nie wiem... Jak by był wybrany to by mnie nie zdradził. A może Ci wszyscy u góry chcą sprawdzić czy umiemy bez siebie żyć? Czy nasza miłość przetrwa wszystko? Ale oni mają tam komedie. Śmieją się z nas na pewno.
Gdy się tak śmiałam usłyszałam jak ktoś się drze sam do siebie. Spojrzałam w bok i się nie myliłam. To Justin. Ta ale czemu on gada sam do siebie. Zaczęłam słuchać co on tam wrzeszczy. Muszę przyznać że na serio wygląda to komicznie.
-Tak spierdoliłem. Ale co ja mam teraz zrobić? Nie zjebie jej związku żeby była ze mną... -jak zwykle umiał mnie rozweselić. Gadał tak z poważną miną. Tak jakby na serio ktoś tam był. -To może mi pomóż i powiedz jej żeby ze mną pogadała?! -wtedy chłopak spojrzał na mnie a ja szybko spojrzałam w zupełnie inną stronę. -Babcia? -to były te ostatnie słowa. Spojrzałam na niego a on zaczął się do mnie przybliżać. Zrobiłam miejsce na ławce a on stanął przede mną z błagalnym spojrzeniem i powiedział;
-Mogę? -pokiwałam twierdząco głową. -Wiesz że kiedyś jednak by do tego doszło że musieli byśmy pogadać? -zapytał a ja znów pokiwałam. -Na sam początek chciałbym powiedzieć że przepraszam. Wiesz jak to jest gdy najpierw robisz a później myślisz? -spojrzał mi w oczy a ja z tego powodu aż połknęłam głośno ślinę. Cały czas takie same, takie piękne, takie brązowe. Chłopak czekał na moją odpowiedź.
-Tak. Jak bym myślała a później robiła to by nie wyszły bliźniaki. -razem zaczęliśmy się śmiać.
-No właśnie. Tego dnia tak samo nie myślałem. Tak się wtedy cieszyłem. Gdy ją całowałem nie myślałem że to ona.. Myślałem że to ty... -spojrzał na swoje buty i tak jakby mówił teraz do nich. -No bo pamiętasz że przez tamten okres nam się nie układało. Prawda? -teraz spojrzał na mnie. Pokiwałam. -No właśnie. Nie spaliśmy w tym samym pokoju, nasza rozmowa kończyła się po słowach "Co dziś robiłeś/ łaś?", zero uczuć. Brakowało mi tego. Wtedy ta dziewczyna wydawała się taka, taka podobna do Ciebie. Jak twarz w twarz. Nawet gdy Chris próbował mnie od Ciebie to znaczy od niej odlepić to nie chciałem. Ciągle myślałem że to ty. Dopiero kiedy ty przyszłaś i oddałaś mi tą obrączkę. -chłopak wyjął z kieszeni obrączkę.. Zaszkliły mi się oczy. -Wtedy dopiero doszło do mnie co ja tak na serio robię. Mogę powiedzieć wprost że kiedy wyjechałaś próbowałem zapomnieć o tobie przez zaliczanie laski czy alkohol. Pomogło? Może trochę. Nadal Cię kocham Rose ale ty jesteś szczęśliwa. Masz teraz Chaza i dwójkę dzieci w drodze. Zaraz pogadamy jak je musisz nazwać. Na pewno Justin a drugie Drew. -zaczął się śmiać. -Ale jak dziewczynki to. Hmmmm. Jazzmyn i Pattie lub Maria. Jeszcze pomyślimy gdy sie urodzą. -znów zaczęliśmy się śmiać. -Ale wracając do naszej rozmowy no to zrozumiałem że jesteś szczęśliwa i nie chcę tego niszczyć. Jak bym mógł to chciałbym się ciebie zapytać czy mogę zostać twoim najlepszym przyjacielem? Hnmmm no wiesz taka tam best frends forewer (piszę tak specjalnie(chłopak udawał damski głos)). -przytuliłam się do niego.
-Możesz zostać moją przyjaciółką. Wiesz myślałam o przyjacielu ale najwyraźniej wolisz chodzić na babskie wieczory i patrzeć na kolesi w samych majtkach..... -i zaczęłam mu tak gadać a on co coś nowego zaczął się skrzywiać.
-Dobra Rose. Stop. (już nie są do siebie przytuleni) Jednak wolę zostać przyjacielem. Czaisz.. Moja duma mi nie pozwala chodzić na takie wieczorki. -potrząsał się parę razy a ja znów zaczęłam się śmiać.
-Nie wiem jak ty ale ja mam wielką ochotę na lody takie z ciasteczkami! OoOOOoOOOOo ciasteczka. Chodź. -szarpnęłam go w kierunku wielkiego sklepu. Chłopak śmiał się i śmiał. Ja sama nie byłam mu dłużna bo śmiałam się jak głupia.

Weszliśmy do sklepu;
-Trzymaj chcę lody cookies z firmy "LIBA" (nie ma takiej firmy lodów :)) i ciasteczka "PIEGUSKI" i takie z nadzieniem czekoladowym. -dałam mu pieniądze do ręki.
-HAHAHAHAAHHAHAHA kochana idziesz ze mną. -powiedział i zaczął się śmiać.
-Ale mnie nóżki bolą i jeszcze ten brzuch. -powiedziałam z miną niby "smutnego pieska".
-Mnie na to nie nabierzesz. -chłopak wziął jeden z wózków. (Wiecie jak są takie w dużych sklepach takie wózki na kółkach?) -Wsiadaj. -powiedział.
-Nie ja do tego nie wejdę. -powiedziałam pewna siebie z myślą "Zaraz pójdzie i mi kupi" ale tak nie było. Chłopak wziął mnie delikatnie na ręce z tekstem ""DELIKATNIE ŻEBY NIE USZKODZIĆ JUSTINA I DREWA" i włożył mnie do wózka. Wziął duży rozbieg i wjechał do sklepu. Zaczęłam wrzucać wszystkie słodyczek który były na półkach.
-Dobra Justin do lodów. -chłopak skierował się do wielkich lodówek. Szybko wyskoczyłam z wózka i zaczęłam szukać moich lodów.
-One muszą tu być! -darłam się na cały sklep. Po chwili zrezygnowana że nie ma moich lodów usiadłam na zimną podłogę i zaczęłam płakać (wiecie jak to kobieta w ciąży) -Nie ma lodów to nie mam po co żyć. -chłopak wziął to na poważnie że płaczę i zaczął biegać po sklepie za jakimś z pracowników. Siedziałam tam i się śmiałam a jak chłopak przebiegał obok mnie to udawałam że płaczę.
Po 15 minutach przyszedł z wielkim kubłem lodów.
-Był tylko taki duży. (wiecie jak w wakacje sprzedają lody na kulkę i trzymają w takich wielkich pojemnikach? To właśnie o to chodzi.) -wzięłam je szybko do ręki i przytulona z lodami poszłam w kierunku kasy. Śpiewałam po drodze sobie piosenkę "FASOLKI". Wyglądałam za pewnie komicznie.
Chłopak biegł za mną z tym wielkim pełnym wózkiem. Stanęłam przy kasie i zaczęłam wykładać swoje "zakupy". Kasjerka się ciągle śmiała.
-Płaci pani 346,23$. -pewna siebie wyjęłam portfel z torby i miałam już dawać ale jak to Justin musiał wtrącić się i dać swoją kartę.
-Trzymaj. -podałam mu do ręki 350$. On tylko włożył mi to do szortów i się szczerzył.
Zakupy i siebie wpakowałam do wózka i czekałam aż chłopak zacznie mnie wieźć;
-Ty śmieszna jesteś. Teraz ty mnie. -spojrzałam na niego z przymrużonymi oczami i wysiadłam z wózka.
-No to wchodź. -powiedziałam pewna siebie.
-Żartowałem, wchodź. -zaczął się śmiać.
-Wiesz jaki to jest olbrzymi problem wejść do wózka z takim brzuchem. -wskazałam dwoma palcami. Chłopak spojrzał sie na mnie i wziął mnie na ręce i włożył do wózka. -No to się rozumiemy. -wzięłam swoje lody i łyżeczkę którą zakupiłam w sklepie i zaczęłam je jeść. Cały czas lody spływały mi na strój i po buzi ale miałam w to wyrąbane. Chciałam lody i je mam. -Woź mnie do domu Justin. -powiedziałam z buziom pełną lodów.
-Dobrze brudna, lodowa księżniczko. -zaczęliśmy się śmiać.

Pomyślcie jak to wyglądało;
Chłopak wiezie kobietę w ciąży w WÓZKU, ona je lody przez co jest cała upaprana i śpiewa na całego "FASOLKI", w wózku mają same słodycze. Jednym słowem K O M E D I A!
-Chodź pomożesz mi to zanieść do mojego pokoju. -powiedziałam i wyszłam z wózka.
-Okej.
Wzięliśmy wózek i po schodkach zaczęliśmy wchodzić- przy tym ciągle się śmiejąc.
-Musimy być cicho bo każdy śpi. -powiedziałam szeptem i otworzyłam drzwi.
To co zobaczyłam zdziwiło mnie....


HAHAHAHAHA! I JAK? MÓWIŁAM ŻE BĘDZIE DOBRZE.
ALE ICH PRZYGODA SIĘ NIE KOŃCZY. :)

zapraszam na bloga jednej z naszych sióstr. 
dopiero zaczyna ale myślę że to będzie fajne opowiadanie ;)

15 komentarzy:

  1. hahhahhah KOMEDIA śpiewałam sobie Fasolki hhahahha Cudny czekam na nexta !!!! ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. hahaha nie mogę :D
    Jak czytałam ten rozdział to mam cały czas banana na twarzy :D
    I JESZCZE TEN 69 ROZDZIAŁ TO JUŻ WGL :3
    To jest BOMBOWE TYY JESTES BOMBOWA !! <3
    CZEKAM NA NN *-*

    OdpowiedzUsuń
  3. hahahahaha boże gdy to czytałam ciągle się śmiałam, rozdział jest boski <3
    Czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże Fasolki xDD

    Omg ..to ja tez chce lody . Hahah xDD

    Fajnie piszesz . A fasolki ? Hmm...Fasoilki są zajebiste xDD

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże kocham co nie. :) Fasolki i lody. Hhahaha. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział świetny cały czas się śmiałam. Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo dziękuje za reklamę(BOŻE JAK TO BRZMI), bardzo się staram pisać jak najlepiej, a ta Belieber bardzo mi w tym pomaga ;)Zachęcam do przeczytania, bo fabuła wydaje mi się bardzo ciekawa...

    OdpowiedzUsuń
  8. Super <3 Ja chcę następny!!! Fasolki lody wózek. Jezu! Boskie :3

    OdpowiedzUsuń
  9. Kocham kocham kocham jak piszesz prostu nie sowicie piszesz rodzialy czekam na następne

    OdpowiedzUsuń
  10. Hahahahahahahahaha ja czytałam to co działo się w tym sklepie to normalnie jebłam :D:D Haha czekam na następny. :D:D

    OdpowiedzUsuń
  11. A i do tego rozdział 69 Jerry czuwa :D:D

    OdpowiedzUsuń